GKS Katowice - Effector Kielce: gospodarze rozczarowali w Spodku

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty
WP SportoweFakty
zdjęcie autora artykułu

Pierwszy mecz PlusLigi w Spodku przysporzył widzom wiele emocji, ale tylko w dwóch pierwszych setach. Spotkanie dość szybko rozstrzygnęło się na korzyść gości. Zawodnicy Effectora potwierdzili wysoką formę i wygrali 3:0.

W tym artykule dowiesz się o:

Obie drużyny podchodziły do spotkania w dobrych humorach. GKS po zwycięstwie z BBTS-em Bielsko-Biała, a Effector Kielce po przegranej, ale w dobrym stylu z Jastrzębskim Węglem.

Rywalizację lepiej rozpoczęli goście. Głównie za sprawą Leo Andrića, który od początku imponował skutecznością. Dobrą passę kielczan przerwały jednak silne zagrywki gospodarzy. Podopieczni Dariusza Daszkiewicza przy trudniejszych serwisach zaczęli się gubić, a GKS to wykorzystywał (13:9).

Mimo straty punktowej, to Effector był drużyną, która dyktowała warunki gry. Dobre zagrania Macieja Pawlińskiego pozwoliły zbliżyć się ekipie z Kielc na dwa punkty, a przy błędach drużyny z Katowic na siatce, kielczanie doprowadzili do remisu (22:22).

Chwilę później przy rozegraniu pomylił się Marco Falaschi, co sprawiło, że przyjezdni z Kielc byli na prostej do wygrania seta. Jędrzej Maćkowiak w kolejnej akcji ustawił blok nie do przejścia i gospodarze przegrywali 0:1.

ZOBACZ WIDEO Zapłakany, chciał uciekać. Oto początki Cristiano Ronaldo. Wróci jeszcze do domu?

Dobrą formę z pierwszej partii goście przełożyli na początek drugiej odsłony. Problemy w przyjęciu miał Michał Błoński, ale nadrabiał w ataku. Dzięki temu wynik w pierwszej fazie odsłony oscylował wokół remisu.

Kibice mogli oglądać wiele wyrównanych akcji, ze spektakularnymi obronami w tle, ale żaden z zespołów nie potrafił wypracować sobie przewagi. To dlatego, że zawodnicy obu drużyn grali nierówno. Gdy punktował Pawliński, chwilę później atak psuł Andrić. Kiedy mocno atakował Serhiy Kapelus, na siatce nie radził sobie Błoński (15:15).

Końcówka nie przyniosła stabilizacji gry, obie drużyny popełniły w niej dużo błędów. O zwycięstwie decydowała gra na przewagi. W ważnym momencie siatkarze GKS-u dotknęli siatki. Nieco później sędzia odgwizdał cztery odbicia po stronie katowiczan. W ten sposób gospodarze na własne życzenie przegrali drugą odsłonę (28:30).

Rozczarowani gospodarze bardzo źle rozpoczęli trzeciego seta. Sytuacja była na tyle poważna, że za Błońskiego wszedł Sobański (5:8). Drużynie ze Śląska niewiele to pomogło. Sytuację GKS-u jeszcze pogorszyła dyspozycja Marcina Komendy, który nie bał się zaatakował z drugiej piłki, potrafił też świetnie rozegrać piłkę (9:16).

Katowiczanie wpadli w marazm, a gracze Effectora niemiłosiernie to wykorzystywali.Tylko dzięki błędom własnym graczy z świętokrzyskiego gospodarze zdołali zdobyć więcej niż 10 punktów. Kwestią czasu było zwycięstwo podopiecznych trenera Daszkiewicza. Gracze Piotra Gruszki próbowali jeszcze zerwać się do walki, ale popełniali zbyt dużo błędów, a na odrabianie strat było za późno. Mecz zakończył Komenda uderzając przechodzącą piłkę (19:25). GKS Katowice - Effector Kielce 0:3 (23:25, 28:30, 19:25) GKS Katowice:

Falaschi, Van Walle, Kapelus, Błoński, Kalembka, Krulicki, Stańczak (libero) oraz Mariański (libero), Fijałek, Stelmach, Sobański, Butryn

Effector Kielce: Komenda, Andrić, Wohlfahrtstatter, Maćkowiak, Wachnik, Pawliński, Biniek (libero) oraz Superlak

MVP: Maciej Pawliński [event_poll=70661]

Źródło artykułu: