Historia lubi się powtarzać - podsumowanie Pucharu Polski siatkarzy Plus Cup 2009

8 marca - Dzień Kobiet. W tym roku świętowali też mężczyźni. Konkretnie - siatkarze Skry Bełchatów, którzy tego dnia sięgnęli po Puchar Polski. Sam finał można podsumować jednym zdaniem: historia lubi się powtarzać. W 2007 roku w tym samym mieście, w tej samej hali stanęły naprzeciw siebie te same drużyny, a mecz zakończył się identycznym rezultatem rozegranych setów. I triumfował ten sam zespół.

Choć tak krótkie turnieje rządzą się swoimi prawami, nierzadko sprawiają niespodzianki. Jak chociażby rok temu, kiedy w poznańskiej Arenie Skrę Bełchatów w półfinale wyeliminował Jastrzębski Węgiel, a sensacyjnym triumfatorem Pucharu Polski został AZS Częstochowa. Tym razem obyło się bez sensacji, a zdecydowanymi faworytami od początku byli bełchatowianie. Jedynie ich rywal w finale mógł zaskoczyć - prawie wszyscy widzieli tam bowiem ZAKSĘ, a nie AZS Olsztyn.

Największym przegranym byli jednak nie kędzierzynianie czy rzeszowianie, a ubiegłoroczni zdobywcy Pucharu Polski. AZS Częstochowa nie awansował bowiem do kieleckiego Final Four i nie miał żadnych szans, by obronić to jakże cenne trofeum - nie tylko pod względem finansowym, ale przede wszystkim awansu do elitarnej Ligi Mistrzów.

Półfinały, sensacja

Pierwsze ze spotkań półfinałowych właściwie poskąpiło emocji. Choć niekwestionowanym faworytem całego turnieju była Skra Bełchatów, po Resovii Rzeszów wszyscy spodziewali się więcej. Tymczasem podopieczni Ljubo Travicy zawiedli - Skra bez większych problemów wygrała pierwszego, a bez najmniejszych trzeciego seta, jedynie nieco trudząc się w drugiej partii. A przecież wydawać się mogło, że rzeszowianie potrafią nawiązać walkę z rywalem. Albo raczej, że w końcu ją nawiążą - na 13 rozegranych ze Skrą meczów siatkarze z Rzeszowa urwali im tylko 2 sety. I niestety, dobrze dysponowani tego dnia Dawid Murek i Mariusz Wlazły oraz błędy własne (przede wszystkim całe serie w trzeciej odsłonie) zaprzepaściły szanse Resovii na poprawienie tego bilansu. Nawet udowodnienie błędu sędziom dzięki pierwszej w historii polskiej siatkówki wideo-weryfikacji nie pomogło. Rzeszowianie nie ugrali nawet jednej partii, a Skra mogła spokojnie czekać na rywala. Rywala, którym miała być ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.

Pierwsze półfinałowe spotkanie pozostawiło lekki niedosyt, ale w drugim też nie spodziewano się sensacji. Jako pewniaka do gry w finale typowano zespół pod wodzą Krzysztofa Stelmacha. I po pierwszej partii, łatwo wygranej przez kędzierzynian, mogłoby się wydawać, że wicelider PlusLigi równie szybko upora się ze swoim rywalem, jak chwilę wcześniej Skra Bełchatów z Resovią. Ale że mecze siatkówki rozgrywa się do trzech wygranych setów... W drugiej odsłonie to akademicy triumfowali, w trzeciej wręcz dominowali. Kędzierzynianie jednak łatwo się nie poddali i doprowadzili do tie-breaka. Duża w tym zasługa świetnie spisującego się Michała Masnego. Piąty set był prawdziwą ruletką, grą punkt za punkt. Obronną ręką wyszli z niej siatkarze z Olsztyna, a bohaterem AZS-u był powracający do gry po kontuzji Grzegorz Szymański. I tak AZS, który faworytem meczu nie był, ba - nawet wskazywano go jako najsłabszy zespół w kieleckim Final Four - miał szansę pokusić się o rewanż za finał Pucharu Polski sprzed dwóch lat.

Wyniki meczów półfinałowych:

PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów 3:0 (25:20, 25:23, 25:16)

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - AZS UWM Olsztyn 2:3 (25:18, 22:25, 15:25, 25:22, 13:15)

Powtórka z rozrywki

Licznie zgromadzeni w kieleckiej hali kibice z pewnością mogli mieć wrażenie lekkiego deja vu. Dwa lata wcześniej w finale tego samego turnieju, w tym samym obiekcie stanęły naprzeciwko siebie te same (choć personalnie różne) drużyny: Skra Bełchatów i AZS Olsztyn. Niby w sporcie wszystko jest możliwe, najsłabszy może pokonać najlepszego, a faworyt nie powinien być pewny ostatecznego zwycięstwa, ale... No właśnie - w ten weekend wszystko jednoznacznie wskazywało na to, że tak czy siak czeka nas powtórka z historii i z pucharem wyjadą z Kielc bełchatowianie. Początek pierwszego seta zapachniał jednak sensacją, AZS skutecznie stawiał czoło Skrze i grał jak równy z równym. Bliźniaczo podobnie było w drugiej partii. Bardzo dobrze w obronie spisywał się Krzysztof Andrzejewki - potwierdziła to później nagroda dla najlepszego broniącego turnieju, a blok dobrze gubił Paweł Zagumny (po raz kolejny doceniony jako najlepszy rozgrywający). Borykający się jeszcze z problemami zdrowotnymi Grzegorz Szymański i Olli Kunnari też pomagali drużynie, ale to było za mało na faworyzowanego rywala z Bełchatowa. Skra w końcówkach pokazała swoją klasę i mimo trochę gorszego przyjęcia, Mariusza Wlazłego i Dawida Murka w trochę gorszej dyspozycji niż w sobotę, Miguela Falaski dobrze zagrywającego, ale niekoniecznie rozgrywającego, konsekwentnie wygrywali kolejne partie. Bo przecież nieważne, jak się zaczyna, ważne, jak się kończy. I skończyło się jak przed dwoma laty: triumfem bełchatowian po trzysetowym pojedynku.

Rezultat meczu finałowgo:

PGE Skra Bełchatów - AZS UWM Olsztyn 3:0 (25:20, 25:21, 25:20)

Puchar Polski siatkarzy Plus Cup anno Domini 2009 to już historia. Faworyt oczywiście nie zawiódł, kolekcja trofeów Skry powiększyła się o czwarty już Puchar Polski. Kibice także dopisali - jak zawsze. I tylko przewidywalność ostatecznego rezultatu zabrała ciut emocji finałowym spotkaniom w Kielcach.

Komentarze (0)