PlusLiga otwarta i powiększona. "To dobra decyzja, aby nie dzielić siatkarskiego środowiska"

W nadchodzącym sezonie na parkietach PlusLigi rywalizować będzie rekordowa liczba szesnastu drużyn. Prezes Łuczniczki Bydgoszcz Piotr Sieńko uważa, że dzięki temu uda się uniknąć podzielenia siatkarskiego środowiska.

Siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz od kilku tygodni przygotowują się do nowego sezonu PlusLigi. Dla zawodników i sztabu szkoleniowego zbliżające się rozgrywki będą sporym wyzwaniem. Po raz pierwszy w siatkarskiej ekstraklasie zagra bowiem 16 drużyn. W porównaniu z poprzednimi latami, tym razem nikt nie będzie mógł być spokojny o swoją przyszłość. Przywrócono bowiem możliwość sportowego spadku z ekstraklasy. Prezes klubu znad Brdy, Piotr Sieńko, w rozmowie z naszym portalem opowiedział o procesie budowy siatkarskiej drużyny z grodu Kazimierza Wielkiego oraz wyjaśnił, dlaczego władze PLPS zdecydowała się dokonać istotnych zmian w systemie rozgrywek ekstraklasy.

WP SportoweFakty: Panie prezesie, przed Wami jedenasty sezon gry w PlusLidze. Jak pan ocenia skład jaki udało się zmontować?

Piotr Sieńko: Na razie go nie oceniam, wszystko okaże się na boisku. Wydaje mi się natomiast, że skład jest dobrze skonstruowany jako kompilacja budżetu i umiejętności zawodników. Ważna była również mentalność graczy. W zasadzie to samo powtarzam co roku. Zeszły sezon był dla nas nieudany, ponieważ graliśmy słabo i mamy tego świadomość. Liczę na to, że ten zespół będzie spisywał się lepiej niż poprzedni, choć wydaje mi się, że tamten skład był bardziej gwiazdorski niż obecny.

Sporo zawodników w przerwie letniej odeszło. W przypadku części z nich, pan nie ukrywał rozczarowania stylem pożegnania. W jednym z wywiadów pojawiło się nawet stwierdzenie, że przed rozgrywkami klub wyciągnął do nich rękę, a po zakończeniu w odpowiedzi zobaczył środkowy palec. Emocje zdążyły opaść, czy nadal tak surowo ocenia pan ich postępowanie? 

ZOBACZ WIDEO Anita Włodarczyk: Na memoriale zawsze jestem najbardziej zmotywowana (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

- Ja absolutnie szanuję, respektuję to, że ktoś ma możliwość rozwijać się sportowo i zarabiać więcej pieniędzy. Pod tym względem na pewno ciężko nam rywalizować z najlepszą czwórką ligi. Natomiast chodzi o formę pożegnania, żeby normalnie usiąść, porozmawiać i uścisnąć rękę, a nie dowiadywać się od kogoś z boku, że nie ma o czym rozmawiać. Do tych, którzy tak postąpili, cały czas mam żal. Ja zawsze powtarzam, że jestem Kaszubem, a to pamiętliwi ludzie, dlatego zawsze tak będzie.

Na ile ten skład jaki udało się zbudować jest odzwierciedleniem waszej pierwotnej wizji?

- W zasadzie poza jednym brakującym ogniwem udało nam się ściągnąć wszystkich, których chcieliśmy. Można było jeszcze dywagować dlaczego Andrzej Wrona do nas nie wrócił. U nas się bardzo dobrze czuł, w Bełchatowie jego kariera się zakończyła z powodów, które znam, ale nie są one przeznaczone do ujawniania na forum publicznym. Zawodnik zdecydował się przenieść do Warszawy, skoda. Nam na pewno by nam się jeszcze przydał. Poza tym wszystko co sobie założyliśmy udało się zrealizować.

- Kadra jaką skompletowaliśmy to efekt pracy zespołowej. To nie jest wyłącznie autorski pomysł Piotrka Makowskiego, Jurka Winiarskiego czy mój. Po prostu wspólnie siadamy, rozmawiamy, analizujemy kandydatury na podstawie obserwacji różnych spotkań i tego co gracze prezentowali w poprzednich sezonach.

Były prowadzone rozmowy z Andrzejem Wroną na temat gry w Bydgoszczy?

- Nie, takich rozmów nie było. Ja się dowiedziałem o jego sytuacji z plotek w kuluarach, kiedy mieliśmy już skład na środku praktycznie skompletowany. Byłem natomiast zaskoczony, że nie było w ogóle tematu powrotu Andrzeja do Bydgoszczy. Zawodnik miał co prawda ważny kontrakt w Bełchatowie, ale obie strony doszły do porozumienia. Nie rozdzieramy szat jednak, bo środki mamy akurat bardzo silne.

Jaki jest cel postawiony przed zespołem na najbliższy sezon?

- Osiem plus czyli każde miejsce powyżej ósmego będzie mile widziane. Najważniejsze będzie jednak aby walczyć w każdym spotkaniu. Ja zawsze mam taką filozofię, że nawet jeżeli przegramy, ale po dobrej walce, to nie robimy z tego tragedii.

W najbliższych rozgrywkach w PlusLidze występowało będzie 16 drużyn. Jak pan ocenia to posunięcie?

- To jedyna decyzja jaką można było podjąć. Warunki, na jakich nowe kluby mogą dołączyć do najwyższej klasy rozgrywek, od kilku lat są jasno sprecyzowane. Kluby je spełniły, co potwierdzają przedstawione dokumenty. Byłoby nie fair, gdyby w tej sytuacji nie zostały one dopuszczone do gry w ekstraklasie.

Czy otwarcie PlusLigi i wprowadzenie możliwości spadku to również dobra decyzja?

- Było bardzo silne parcie klubów pierwszoligowych. Decyzja kontrowersyjna, ale dobra, aby nie dzielić środowiska siatkarskiego. Skoro zespołom z zaplecza tak bardzo na tym zależało, to trzeba było to uszanować. Może dzięki tej decyzji odświeży się nieco spojrzenie na grę w ekstraklasie.

Organizatorzy rozgrywek podjęli również decyzję, że o wyższej pozycji w tabeli decydować będą kolejno zdobyte punkty, liczba zwycięstw, a dopiero później stosunek setów. To chyba dobra decyzja wspominając sytuację z ubiegłego sezonu?

- To zdecydowanie bardzo dobra decyzja. Wszyscy pamiętamy jak Skra Bełchatów straciła miejsce w finale, ponieważ obowiązywały inne zasady. Teraz powinno być zdecydowanie bardziej sprawiedliwie.

Rozmawiał Jacek Pawłowski 

Komentarze (0)