Liga Światowa 2016: Belgowie potwierdzili wyższość nad Australijczykami

Materiały prasowe / FIVB
Materiały prasowe / FIVB

Siatkarze reprezentacji Belgii potwierdzili, że ubiegłotygodniowa wygrana z Australijczykami na turnieju w Sydney nie była przypadkowa. W Rzymie podopieczni Dominique Baeyensa po raz kolejny pokonali graczy z Antypodów w trzech setach.

Przed tygodniem reprezentacje Australii i Belgii zmierzyły się na turnieju w Sydney. Wówczas podopieczni Roberto Santilliego zeszli z parkietu pokonani. W Rzymie Volleyrose stanęli przed okazją rewanżu na rywalach za wcześniejsze niepowodzenie.

Dla ekipy z Antypodów niedzielna konfrontacja miała spory ciężar gatunkowy. Australijczycy nie wygrali bowiem żadnego z pięciu spotkań i jeżeli nie poprawią tego wyniku, będą musieli pożegnać się z I dywizją Ligi Światowej. Nic więc dziwnego, że od pierwszych akcji w ich poczynaniach było widać ogromną determinację, co przekładało się na skuteczność w ataku. Dobrze na skrzydłach spisywali się Jordan Richards, Nathan Roberts i Paul Carroll. Swoje atuty mieli także Belgowie. W ofensywie nie do zatrzymania był przede wszystkim Francois Lecat. Dobrze funkcjonowała także zagrywka, którą gracze Dominique Baeyensa kilkakrotnie zaskoczyli rywali. Po drugiej przerwie technicznej właśnie dzięki udanym serwisom i problemom w przyjęciu po Australijczyków, Czerwone Diabły odskoczyły na trzy punkty (22:19). Roberto Santilli próbował ratować sytuację proszą o czas, jednak bezskutecznie.

Porażka w inauguracyjnej odsłonie nie zdeprymowała Australijczyków, choć ich gra od początku drugiego seta nie była tak stabilna jak to miało miejsce na początku meczu. Brakowało przede wszystkim skuteczności w polu zagrywki. Poprawna gra blokiem to było za mało, aby przejąć inicjatywę. Belgowie natomiast grali bardzo cierpliwie, wykorzystując wszystkie strefy do ataku. To zaowocowało w końcówce seta. Po ataku Simona Van De Voorde podopieczni Dominique Baeyensa po raz kolejny w secie odskoczyli od przeciwników na dwa punkty (22:20). Tym razem jednak nie pozwolili sobie na roztrwonienie przewagi, pieczętując wygraną po skutecznym bloku Pietera Verheesa.

Dwie przegrane odsłony podłamały Australijczyków, którzy na kolejną partię wyszli jakby pogodzeni z porażką. Mimo że w obronie dwoił się i troił Luke Perry, jego koledzy nie byli w stanie wykorzystać okazji do kontrataku. Po przeciwnej stronie siatki koncertowo spisywał się natomiast Francois Lecat (8:5). Sił i chęci do walki Volleyrose wystarczyło na niespełna pół seta. Po bloku Simona Van de Vorde na Paulu Carollu Belgowie odskoczyli na pięć punktów (10:5). T ostatecznie podcięło skrzydła graczom z Antypodów. Roberto Santili próbował motywować swoich podopiecznych podczas przerw, jednak bezskutecznie. Do końca meczu na parkiecie dominowali podopieczni Dominique Baeyensa, kolejny raz potwierdzając swoją wyższość nad przeciwnikiem.

Australia - Belgia 0:3 (21:25, 22:25, 17:25)

Australia: Richards, Caroll, Roberts, Passier, Guymer, Peacock, Perry (libero) oraz Staples, Walker, Graham.

Belgia: Lecat, Van Walle, Van De Voorde, Verhees, Rousseaux, Valkiers, Ribbens (libero) oraz Baetens, Cosemans.

Tabela gr. E 1:

MiejsceDrużynaMeczeZ-PPunktySety
1 Włochy 2 2-0 6 6:0
2 USA 2 2-0 5 6:3
3 Belgia 3 1-2 4 5:6
4 Australia 3 0-3 0 1:9

ZOBACZ WIDEO Pazdan: To był trudniejszy mecz od tego z Niemcami (źródło: TVP)

{"id":"","title":""}

Komentarze (0)