WGP, gr. D2: polskie rezerwy dały Kenii lekcję siatkówki

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko

Drugi mecz kadry Jacka Nawrockiego we Włocławku był dużo spokojniejszy niż starcie z Argentyną. Kenijki, choć ambitne, stanowiły tylko tło dla Biało-Czerwonych, które pewnie wygrały 3:0 (25:18, 25:10, 25:14).

Za sprawą porażki Argentyny z liderującym w dywizji drugiej World Grand Prix Portoryko polska kadra mogła spokojnie podejść do drugiego meczu turnieju we Włocławku. Sztab szkoleniowy biało-czerwonej kadry zgodnie zapowiadał, że nie zamierza lekceważyć ostatniej drużyny tabeli, wyraźnie odstającej poziomem od rywalek, ale mimo wszystko można było delikatnie obawiać się o stuprocentową koncentrację przed rywalizacją z afrykańskim potentatem.

Jak można było się spodziewać, Jacek Nawrocki dał odpocząć swoim najważniejszym zawodniczkom, a na parkiet wybiegły siatkarki dotychczas okupującej kwadrat rezerwowych; jedynie na rozegraniu zabrakło roszady i grą Polek kierowała wciąż Joanna Wołosz. Pierwsze piłki seta przypominały dość mocno widowisko z udziałem Kenii i Portoryko, Afrykanki miały spore problemy z wyprowadzeniem własnego ataku i rzadko mogły cieszyć się z punktów. Gospodyniom również zdarzały się błędy i chwile słabości, ale ich przewaga w organizacji gry i dokładności była niezaprzeczalna. Magdalena Hawryła potrafiła odpowiedzieć na blok Mercy Moim takim samym zagraniem, a Tamara Kaliszuk ze spokojem atakowała nad blokiem (16:11). Po przerwie technicznej przyjezdne poczynały sobie spokojniej i pewniej, tak czy siak partia szybko padła łupem Polek po błędzie kenijskiej rozgrywającej Jane Wairimu.

Widać było, że najbardziej ograną na zawodowym poziomie kadrowiczką Kenii jest Mercy Moim, występująca w lidze fińskiej. To właśnie jej zagrania były najlepsze ze wszystkich prób Kenijek, a za ich sprawą przewaga polskiej reprezentacji (budowana głównie przez Kaliszuk) w kolejnym secie nie była wyjątkowo duża. Godne uwagi było poświęcenie afrykańskiej kadry, wspomniana Moim w pogony za piłką zderzyła się twarzą z... kamerą telewizyjną (obie wyszły ze zderzenia bez szwanku). Kąśliwe zagrywki Polek i szybkie rozegrania na środek przyspieszały nadejście nieuniknionego; trener David Lungaho wściekał się na zbyt mocne uderzenia swoich podopiecznych, ale nie mógł wiele poradzić na dominację gospodarza.

Na boisku zmieniło się jedynie to, że na rozegraniu Biało-Czerwonych mogła wykazać się Marlena Pleśnierowicz. Siatkarka bydgoskiego Pałacu korzystała z wielu rozwiązań w grze, a koleżanki odpłacały jej punktami. Przeciwniczki zaś przeplatały błędy wraz z imponującymi uderzeniami ze skrzydeł. Do tego doszło znaczne obniżenie poziomu przyjęcia po stronie gospodyń i na chwilę zrobiło się groźnie (12:10). Dopiero wejście Martyny Grajber i spryt Zuzanny Efimienko w pojedynkach na siatce pozwoliły na zbudowanie większego dystansu punktowego. Atmosfera spotkania i swoboda w grze polskiej drużyny udzieliły się kwadratowi rezerwowych Biało-Czerwonych, który bawił się w najlepsze jak włocławska publiczność. Mecz zakończył efektowny blok Malwiny Smarzek (25:14).

Polska - Kenia 3:0 (25:18, 25:10, 25:14)

Polska: Efimienko, Kaliszuk, Wołosz, Hawryła, Smarzek, Mucha, Durajczyk (libero) oraz Pleśnierowicz, Sawicka (libero), Grajber

Kenia: Wairimu, Makuto V., Murambi, Moim, Khadambi, Mukuvulanim, Kundu (libero) oraz Makuto E., Vangeci, Wanja

MIP: Malwina Smarzek

[color=black]ZOBACZ WIDEO Andrzej Juskowiak: Dimitri Payet może stać się gwiazdą Euro 2016 (źródło: TVP)

{"id":"","title":""}

[/color]

Komentarze (0)