LM: Czy AZS Częstochowa okaże się lepszy od Skry?

Skra Bełchatów bezsprzecznie lideruje w polskiej lidze, AZS zajmuje dopiero siódme miejsce. Ale w Lidze Mistrzów nie ma to żadnego znaczenia. Obie drużyny spisują się dobrze i to skazywani na pożarcie Akademicy są jak na razie bliżej upragnionego awansu.

Przed rozpoczęciem rozgrywek Domex AZS Częstochowa musiał zmienić prawie całą pierwszą szóstkę. Pesymiści nie dawali nawet najmniejszych szans w grze w Lidze Mistrzów, nie mówiąc już o utrzymaniu się w PlusLidze. Skra Bełchatów takich problemów nie miała. Bardzo duży budżet pozwolił na ściągnięcie do drużyny Mistrza Polski wielu znanych i znakomitych siatkarzy.

Pierwsze mecze 1/8 LM pokazały jednak, że w sporcie nie liczą się tylko nazwiska. Ważniejsze jest zaangażowanie i wiara w wygraną. Jak to zrobić pokazali wszystkim niedowiarkom zawodnicy z Częstochowy. Pokonali oni na wyjeździe wicemistrza Włoch Coprę Piacenza 3:2 i są dosłownie o krok od awansu do ćwierćfinałów LM. Natomiast Skra przegrała z Dynamo Moskwa 2:3.

Prezes PGE Skry Bełchatów Konrad Piechocki bardzo dobrze wie, że w środę może dojść do dość dużej niespodzianki. - To jest urok sportu, zawsze zdarzają się niespodzianki i niema nigdy takiej sytuacji, że komuś należy się wygrana, bo jest ileś razy bogatszy, czy ma lepszych zawodników. - mówi dla Przeglądu Sportowego prezes. Piechocki podkreśla również, że według niektórych Częstochowa może, a jego drużyna musi awansować. - AZS w polskich realiach może awansować, a my podobno musimy. Ale ja liczę, że nasi sponsorzy podejdą do tego racjonalnie. Najważniejsze, żeby z Dynamem pokazać charakter. Kibice mają pamiętać o tym spotkaniu przez co najmniej kilka dni. - tłumaczy prezes Skry.

Komentarze (0)