Siatkarze reprezentacji Kanady na inaugurację turnieju w Tokio przegrali z Polakami 2:3. Starcie z Irańczykami, którzy w konfrontacji z Australią sięgnęli po komplet punktów, miało dla nich niebagatelne znaczenie. Druga przegrana mocno skomplikowałaby im drogę do walki o olimpijskie przepustki. Margines błędu w kolejnych pięciu starciach zmniejszyłby się bowiem do minimum.
Już pierwsza odsłona pokazała, że fani siatkówki zgromadzeni w Tokio Metropolitan Gymnasium będą światkami siatkarskiej wojny. Walka od początku do końca toczyła się punkt za punkt, choć obie ekipy nie ustrzegły się błędów. W ekipie Kanady koncertowo spisywał się nowy atakujący Asseco Resovia Rzeszów Gavin Schmitt, który kończył większość kierowanych do niego piłek. To właśnie dzięki bardzo dobrej grze 30-latka, wspieranego w ofensywie przez Justina Duffa i Johna Perrina, podopieczni Glenna Hoaga nawet na moment nie pozwolili Persom wypracować przewagi. Irańczycy mający w swoich szeregach bardzo dobrze dysponowanego Milada Ebadipoura, przez dłuższy czas toczyli bitwę punkt za punkt, jednak w decydującym momencie nie wytrzymali wojny nerwów i polegli po grze na przewagi.
Rozpędzeni Kanadyjczycy w drugiej partii poszli za ciosem, szybko wypracowując sobie kilkupunktową przewagę (8:4). Persowie dłuższy czas nie byli w stanie poradzić sobie z wysokim i dobrze grającym blokiem podopiecznych Glenna Hoaga. Po drugiej przerwie technicznej dystans pomiędzy zespołami wzrósł do 8 punktów i wydawało się, że gracze Raula Lozano mogą przygotowywać się do kolejnej partii. Sygnał do odrabiania strat dał dopiero Seyed Mohammad Mousavi Eraghi, który pięcioma znakomitymi zagrywkami zmniejszył dystans do trzech oczek (15:18). To było jednak wszystko, na co pozwolili przeciwnikom siatkarze zza oceanu. Kanadyjczycy w końcówce odzyskali swój rytm i bez większych problemów rozstrzygnęli seta na swoją korzyść.
Trzecia odsłona była jasnym sygnałem, że Azjaci nie zamierzają łatwo zrezygnować z wygranej w tym spotkaniu. Mir Saeid Marouflakrani kierował grą swojego zespołu tak, jak przystało na lidera. Rozgrywający Irańczyków skutecznie gubił wysoki blok rywali, ułatwiając kończenie akcji swoim kolegom. Dobra gra przeciwnika sprawiła, że w szeregi Kanadyjczyków zaczęła wkradać się nerwowość, co skutkowało kolejnymi niewymuszonymi błędami. W efekcie przewaga graczy Raula Lozano przez większość partii pozostawała niezagrożona.
Będący na fali Irańczycy w kolejnej odsłonie poszli za ciosem, od początku przejmując inicjatywę. Gra swoich kolegów w dalszym ciągu bardzo dobrze kierował Mir Saeid Marouflakrani, natomiast akcje ofensywne wykańczali z powodzeniem Milad Ebadipour i Amir Ghafour. W szeregach Persów prawidłowo funkcjonowała gra w obronie, co pozwalało na wyprowadzanie skutecznych kontrataków. Kanadyjczycy, wobec fantastycznej gry rywali, okazali się zupełnie bezradni. Irańczycy w końcówce zdołali wypracowali trzypunktową przewagę, dowożącć ją do końca seta.
Zaskoczeni postawą przeciwników Kanadyjczycy, w tie-breaku nie potrafili przejąć inicjatywy. Zespół Glenna Hoaga miał problemy z przyjęciem serwisu, co było wodą na młyn dla Azjatów (8:6). Ekipa zza oceanu przebudziła się po zmianie stron, niwelując dwupunktową stratę. Po dłuższej przerwie swój rytm odzyskał także Gavin Schmitt, co pozwalało graczom spod znaku Klonowego Liścia, mieć nadzieję na końcowy triumf. Przy stanie 14:14 Azjaci ustawili jednak dwa zabójcze bloki, pieczętując wygraną w całym meczu.
Kanada - Iran 2:3 (29:27, 25:19, 20:25, 21:25, 14:16)
Kanada: Sanders, Perrin, Hoag, Vandoorn, Schmitt, Duff, Lewis (libero) oraz Blair (libero), Verhoef, Simac, Van Lankvelt, Vigrass, Marshall.
Iran: Ebadipour, Marouf, Seyed, Gholami, Gafour, Mirzajanpour, Zarif (libero) oraz Mahdavi, Tashakori, Ghaemi, Mahmoudi, Zarini.