Już witali się z gąską - relacja z meczu Delecta Bydgoszcz - AZS Częstochowa

Już witali się z gąską - tak można podsumować niedzielny pojedynek w Bydgoszczy. Gospodarze po dwóch pierwszych wygranych setach mogli zwyciężyć za trzy punkty, ale w dalszej fazie spotkania nie pozwolili na to podopieczni Radosława Panasa.

Delecta Bydgoszcz - Domex Tytan AZS Częstochowa 3:2 (25:23, 25:21, 14:25, 16:25, 15:9)

Delecta: Cerven, Lipiński, Konarski, Maciej Krzywiecki, Sopko, Nowak, Dębiec (libero) oraz Pieczonka, Kozłowski, Kaczmarek, Kokociński, Augustyn.

AZS: Nowakowski, Stelmach, Wiśniewski, Gradowski, Mljakow, Bartman, Zatorski (libero) oraz Drzyzga, Janeczek, Wierzbowski.

MVP: Michał Dębiec.

Sędziowie: Maciej Maciejewski (pierwszy), Tomasz Janik (drugi).

- Dziękuję chłopakom, że zdobyli chociaż ten jeden punkt. To jest ważne, bowiem podróże w ostatnich dniach bardzo osłabiły nasz zespół. Wszak dopiero w piątek rano wróciliśmy z Włoch, a już w sobotę musieliśmy się szykować na wyjazd do dalekiej Bydgoszczy - mówił po meczu szkoleniowiec AZS-u, Radosław Panas.

I rzeczywiście, trudno nie przyznać racji częstochowskiemu trenerowi. W pierwszych dwóch setach gospodarze wręcz zmiażdżyli rywali, świetnie w ataku wykorzystując pod siatką Martina Sopko i Marcina Nowaka. Goście mieli też spore problemy z przyjęciem zagrywki, co świetnie zauważył wspomniany już słowacki przyjmujący. Choć pod koniec pierwszej odsłony mocniej zaatakowali częstochowianie, po akcjach Nowakowskiego i Janeczka było już tylko 24:23 dla Delecty, ale skutecznie odpowiedział Konarski.

Trzy punkty dla bydgoszczan były w zasadzie na wyciągnięcie ręki, bowiem o wyniku poszczególnych partii decydował początek rozgrywki. Tak też miejscowi swoją przewagę utrzymywali do trzeciego seta, kiedy do ostrej pracy wzięli się Akademicy. - W pewnym momencie mecz układał się na 3:0 dla Delecty, i wtedy powiedziałem swoim zawodnikom, aby wzięli się w garść, bo inaczej nie ugramy nawet sztycha - dodał Panas. Słowa swojego szkoleniowca dosłownie postanowił potraktować Zbigniew Bartman. To właśnie przez piekielnie mocne zagrywki częstochowskiego przyjmującego gospodarze mieli spore problemy z przyjęciem (Pieczonka i Lipiński) i dokładnym rozegraniem swoich akcji.

Dzięki takiej postawie częstochowianie mogli wrócić do gry, a w trzeciej i czwartej partii w niektórych momentach wręcz ośmieszali bydgoskich siatkarzy. W tie-breaku wszystko jednak wróciło do normy. Swoją dyspozycję z początku meczu odnalazł Marcin Nowak, a także Michał Cerven i Martin Sopko, którzy dwukrotnie skutecznie na siatce zablokowali Gradowskiego i Mlyakowa. Dzięki temu już po kilku chwilach w decydującym momencie gry podopieczni Waldemara Wspaniałego prowadzili 7:1, co właściwie zapewniło zwycięstwo bydgoskiej ekipie.

- Zespół Delecty w pełni zrewanżował nam się za porażkę z pierwszej rundy. Właściwie ze strony gospodarzy spodziewaliśmy się twardej, męskiej gry, choć od razu chcieliśmy rywali zaskoczyć mocną zagrywką. To zresztą widać po ostatnich wynikach. Bydgoszczanie potrafią wygrywać nawet z drużynami z górnej półki, dzielnie walcząc o utrzymanie. My tego utrzymania też nie mamy jeszcze zapewnionego, bo jesteśmy młodym zespołem. Z każdym miesiącem, i każdym spotkaniem nabieramy jednak coraz większego doświadczenia - stwierdził Panas.

- MVP to fajna sprawa, ale jej otrzymanie zawdzięczam tez klubowym kolegom. To moje pierwsze takie wyróżnienie odkąd gram w PlusLidze, także naprawdę bardzo się z tego cieszę. To jest taka mała nagroda za moją pracę na parkiecie. Libero jest trochę nieszczęsną pozycją, bo zazwyczaj wszyscy doceniają atakujących. Najbliższe dwie kolejki będą niezwykle emocjonujące, bo do Jadaru tracimy tylko jeden punkt, więc wszystko będzie możliwe - cieszył się libero Delecty, Michał Dębiec.

Komentarze (0)