Pierwszy dzień memoriałowych zmagań był bardzo udany w wykonaniu zarówno Bułgarów jak i Serbów, bowiem obie drużyny zainaugurowały turniej zwycięstwem. Serbowie w tie-breaku pokonali Belgów, natomiast Bułgarzy takim samym stosunkiem setów pokonali gospodarzy - polskich mistrzów świata.
Jednak mimo wygranych, gra obu zespołów pozostawiała wiele do życzenia i w drugim dniu turnieju wcale nie wyglądała lepiej. W premierowej odsłonie bałkańskiej rywalizacji na pierwszy plan zdołali wysunąć się Bułgarzy, którzy warunki gry narzucili dzięki skutecznej zagrywce zapoczątkowanej przez Nikołaja Penczewa (4:1). Z kolei Serbowie kompletnie nie radzili sobie w defensywie, co bezpośrednio rzutowało na ofensywę o czym najlepiej świadczy 5 punktowych bloków bułgarskiej ekipy na przestrzeni całej partii. Warto również zauważyć, że Aleksa Brdjović wcale nie pomagał swoim kolegom w uniknięciu muru stawianego przez rywali.
W kolejnej odsłonie sytuacja zmieniła się diametralnie. O wiele gorzej zaczęli radzić sobie Bułgarzy, a największym ich mankamentem były błędy własne. Choć nie zawsze pomyłki dostarczały bezpośredni punkt rywalom, dawały przeciwnikom okazję do kontry, którą bezwzględnie wykorzystywali. Na szczególną pochwałę w tym elemencie zasługują Milan Katić oraz Uros Kovacević, którzy ciągnęli atak Serbów. Mimo licznych interwencji ze strony Plamena Konstantinowa, nie zdołał on odmienić obrazu gry swojego zespołu dyktowanego błędami własnymi i ostatecznie Bułgarzy zmuszeni byli przełknąć gorycz porażki.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Polska mistrzem organizacji wielkich imprez siatkarskich. Będą kolejne
Dobra gra podopiecznych Nikoli Grbicia przełożyła się również na seta kolejnego, lecz swój koniec miała wraz z pierwszą przerwą techniczną. Po tym jak Cwetan Sokołow włączył się do gry ze swoim potężnym atakiem, Serbowie nie byli w stanie postawić żadnych kontrargumentów. Trener Grbić próbował ratować zespół zmianami i desygnował do gry zawodników doskonale znanych z plusligowych parkietów - Marko Ivovicia oraz Srećko Lisinacia, jednak i oni nie pomogli. Partię zakończyły dwa efektowne bloki duetu Nikołaj Penczew - Wiktor Josifow.
W kolejnej odsłonie zarówno Lisiniac jak i Ivović pozostali na placu boju, co okazało się strzałem w 10. Wraz z pierwszym na nowo wróciła gra środkiem, a drugi wprowadził kompletnie odmienną jakość w elemencie zagrywki siejąc spustoszenie zza linii 9. metra po bułgarskiej stronie. To właśnie dzięki tej dwójce Serbom udało się wyrównać stan rywalizacji i doprowadzić do 15 seta w tegorocznym memoriale.
Wraz z tie-breakiem przyszły oczekiwane przez kibiców zebranych w Tauron Arenie Kraków emocje. W rywalizacji punkt za punkt, gdy wydawało się, że blok Tomislava Dokić na Nikołaju Penczewie zaważy na korzystnym wyniku Serbów, Bułgarzy odpowiedzieli tym samym, powstrzymując Marko Ivovicia na lewym skrzydle i tym samym przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Bułgaria - Serbia 3:2 (25:20, 16:25, 25:14, 22:25, 16:14)
Bułgaria: Penczew, Josifow, Skrimow, Seganow, Todorow, Sokołow, Iwanow (libero) oraz Ananiew, Łapkow, Gocew
Serbia: Kovacević, Podrascanin, Katić, Stanković, Dokić, Brdjović, Rosić (libero) oraz Lisinac, Ivović, Jovović