Podopieczni Andrei Anastasiego po odpadnięciu z Ligi Mistrzów, z jak się okazało złotym medalistą - Zenitem Kazań, wpadli w dołek. Po powrocie do Polski przegrali bardzo ważne trzy spotkania ligowe, spadając z drugiego miejsca w tabeli na czwarte. W późniejszej rywalizacji o brązowy medal także nie byli w stanie stoczyć równej walki z PGE Skrą Bełchatów.
- Bez wątpliwości Skrze należał się ten medal. W tych trzech meczach nie znaleźliśmy ani jednego punktu zaczepienia. Za nami ciężki sezon, cieszmy się z tego, że jesteśmy w czwórce. Cały czas znajdujemy się w czołówce, co potwierdziliśmy drugim dobrym sezonem. Dobrze wiedzieliśmy, że będzie on bardzo wymagający i taki też był. Za nami ogromna ilość grania, dlatego też uważam, iż powinniśmy się cieszyć z tego co mamy, czyli SuperPucharu Polski i tego czwartego miejsca, o które walczyliśmy przez całą rundę zasadniczą. Teraz należy wyjechać, odpocząć, zresetować głowy a zaraz ruszy kolejny sezon - podsumował mijające rozgrywki kapitan Żółto-Czarnych, Bartosz Gawryszewski.
Zespół z województwa łódzkiego, na mecze o medal pocieszenia, ponownie zmotywował się do gry. Zawodnicy Skry prezentowali się lepiej w praktycznie każdym elemencie, jednak ich największą bronią okazał się serwis. Bełchatowianie efektownie zagrywali zarówno w swojej hali, jak i w Ergo Arenie. Tym samym zdeklasowali ubiegłoroczną sensację rozgrywek.
- Czekaliśmy na mecze finałowe, a one się już skończyły. Bełchatowianie w pełni zasłużyli na zwycięstwo, ponieważ byli zwyczajnie od nas lepsi. Nie ma innej opcji - gdy jedna drużyna gra skuteczniej, druga musi przegrać - gorzko stwierdził włoski szkoleniowiec Trefla, Andrea Anastasi.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Siatkarskie kontrowersje wokół reprezentacji. "To jest ewenement"