Mark Lebedew: Ten sezon nie mógł się zakończyć bez kolejnego tie breaka

W rywalizacji o siódme miejsce PlusLigi pomiędzy Jastrzębskim Węglem a AZS Politechniką Warszawską jest remis 1:1. Pierwszy mecz wygrali jastrzębianie w stolicy, ale w drugim, pięciosetowym, górą byli warszawiacy.

AZS Politechnika Warszawska przegrała pierwszy mecz rywalizacji na własnym boisku, ale się nie zamierzała poddawać. Siatkarze przyjechali do Jastrzębia-Zdroju w piątek z jednym, konkretnym celem - by zostać na Górnym Śląsku do niedzieli. - Od razu nastawiliśmy się na to, że wygrywamy tutaj obydwa mecze i wracamy do Warszawy z siódmym miejscem. Na razie udało się zrealizować pięćdziesiąt procent planu, reszta, mam nadzieję, w niedzielę - postawił sprawę jasno młody rozgrywający Jan Firlej, który zastępował kapitana na konferencji prasowej.

Zupełnie inny punkt spojrzenia przedstawił Michał Masny. - My z kolei bardzo chcieliśmy wygrać po raz drugi i zakończyć całą rywalizację już w sobotę. Nie udało się, taki jest sport - raz się wygrywa, raz przegrywa. Sami sobie troszeczkę namieszaliśmy w głowach i trochę się pogubiliśmy. W niedzielę będzie nowy dzień, nowy mecz - oświadczył kapitan ekipy Jastrzębskiego Węgla.

- Jeśli ktoś wierzy w istnienie karmy, to wie, że nie mogliśmy zakończyć tego sezonu wynikiem trzy lub czterosetowym, musieliśmy zagrać tie break. To jest dla mnie taka lekcja z kończących się rozgrywek - mówił żartobliwie Mark Lebedew, którego podopieczni zagrali w tym sezonie zasadniczym jedenaście pięciosetowych spotkań, najwięcej w PlusLidze.

ZOBACZ WIDEO Adam Borzęcki: dobrze jest wrócić do kadry

{"id":"","title":""}

- Na pewno zostawimy na boisku wszystkie siły, całą energię, którą jeszcze posiadamy. Oczekuję zaciętej bitwy i mam nadzieję, że wesprze nas więcej kibiców niż w sobotę. Będzie nam się grać trochę łatwiej, bo ze świadomością, że kolejny dzień będzie już wolny - dodał szkoleniowiec śląskiej drużyny.

Z kolei Jakub Bednaruk, trener Inżynierów, przyznał, że jest niezwykle dumny ze swoich zawodników. - Jastrzębski Węgiel też powinien być dumny ze swoich. Walczymy o siódme miejsce, które nikomu nic nie daje, a i tak się bijemy o każdą piłkę, do ostatniego gwizdka. To jest coś nieprawdopodobnego pracować z ludźmi, którzy tak mocno walczą nawet o siódmą lokatę. Może brakowało trochę jakości, ale na pewno nie emocji. Fantastyczne widowisko, z przyjemnością prowadzi się taki mecz, takich ludzi.

Decydujące, trzecie spotkanie odbędzie się w Jastrzębiu-Zdroju w niedzielę o 18.

Źródło artykułu: