Pierwsze spotkanie w tej rywalizacji długo nie zwiastowało większych emocji. Podopieczni Władimira Alekny dość pewnie wygrali dwa sety i zmierzali po zwycięstwo 3:0. Waleczni bełchatowianie w każdej partii potrafili im się postawić i czasem punktować nawet seriami, ale jednak to zespół z Polski najczęściej musiał gonić. W trzeciej partii heroiczny pościg w końcu przyniósł wymierny efekt i pozwolił gościom wygrać pierwszego tego dnia seta.
Od tego czasu na parkiecie trwała regularna bitwa. Oba zespoły zadawały potężne ciosy i, choć żadna strona nie zamierzała składać broni, niezwykle zażarte końcówki czwartego i piątego seta padły ostatecznie łupem ambitnych bełchatowian. Takiego oporu siatkarze Zenitu, którzy w poprzednich ośmiu meczach rozgrywek łącznie przegrali zaledwie dwa sety, na pewno się nie spodziewali. Nie pomogła nawet rewelacyjna postawa w ataku Wilfredo Leona - zdobywcy 31 punktów.
- Taka jest gra, wszystko jest możliwe. Mogliśmy wygrać 3:1, 3:0 też było realne, ale popełnialiśmy błędy, atakowaliśmy w aut, nie zagrywaliśmy. Przeciwnik nas za to ukarał - przyznał cytowany przez sport-express.ru Alekno. - Łatwo nie będzie, ale o wyniku zadecyduje poziom siatkówki, który pokażą zespoły - dodał w kontekście rewanżu, który odbędzie się w łódzkiej Atlas Arenie.
Dla ekipy Miguela Falaski zwycięstwo w Kazaniu to wynik bardzo dobry nie tylko w kontekście sportowym. W końcu PGE Skra na własnym terenie i tak musi wygrać trzy sety. Ważniejszą kwestią wydaje się być jednak aspekt psychologiczny. Pokonanie rosyjskiego giganta, i to na wyjeździe, przed meczem wydawało się zadaniem niewykonalnym nie tylko dla bełchatowian, ale też dla większości siatkarskich klubów na świecie. Dokonanie niemożliwego często czyni jeszcze silniejszym.
- Wynik, który przywieźliśmy z Rosji daje nam pewną przewagę psychologiczną, ale ze względu czysto sportowego, musimy wygrać, żeby awansować. Trzeba się na tym skupić - zaznaczył dzień przed decydującym starciem Mariusz Wlazły. - Czujemy się jednak silniejsi po wygranej w Kazaniu, bo pozwoliło nam to uwierzyć w swoje siły i możliwości - podkreślił kapitan PGE Skry.
Bełchatowianie, choć ich forma faluje, ostatnimi spotkaniami wydają się potwierdzać, że odzyskali instynkt killerów, który był ich znakiem rozpoznawalnym w ostatnim sezonie mistrzowskim (2013/2014). Mimo pojawiających się problemów, w decydujących momentach setów i meczów Żółto-potrafią trzymać nerwy na wodzy, co w połączeniu z olbrzymim doświadczeniem sprawia, że - podobnie jak w Kazaniu czy Kędzierzynie-Koźlu - są w stanie ostatecznie być górą, niezależnie od okoliczności.
- Jesteśmy odpowiednio przygotowani fizycznie, jesteśmy w stanie rozegrać sześć setów. Graliśmy dużo ciężkich i wyrównanych spotkań, np. z Cuprum czy ZAKSĄ. Ogólnie rozegraliśmy w sezonie dziewięć tie-breaków, wygraliśmy osiem z nich. Jesteśmy więc gotowi zagrać złotego, szóstego seta - zaznaczył na przedmeczowej konferencji Falasca, którzy stwierdził jednocześnie, że oba zespoły w czwartek mieć będą równe szanse.
Bełchatowianie stoją przed szansą drugiego z rzędu awansu do Final Four Ligi Mistrzów. W zeszłym sezonie w ostatniej czwórce znaleźli się razem z Asseco Resovią Rzeszów, która tym razem będzie gospodarzem zmagań o tytuł najlepszej drużyny w Europie. Czy w czwartkowy wieczór w Krakowie noclegi rezerwować będą mogli już również przedstawiciele i kibice PGE Skry?
Pierwszy mecz: 3:2 dla PGE Skry
PGE Skra Bełchatów - Zenit Kazań / czwartek 24.03.2016 r., godz. 18:00