Przed rozpoczęciem 22. kolejki PlusLigi Effector Kielce i MKS Będzin, czyli sąsiedzi w tabeli, mieli na swoim koncie po cztery zwycięstwa. Jedno mniej od wymagań, jakie na kluby nakłada regulamin rozgrywek PlusLigi. Stawka spotkania była więc bardzo duża.
W ostatnich tygodniach Effector borykał się z problemami kadrowymi, które wymusiły na Dariuszu Daszkiewiczu dużą pomysłowość, jeśli chodzi o ustalanie składu. Tym razem trener nie musiał się głowić nad zastąpieniem kluczowych zawodników, gdyż Sławomir Jungiewicz i Mateusz Bieniek rozpoczęli spotkanie w podstawowym składzie.
Pierwszy set już w swojej początkowej fazie był zacięty. Po obu drużynach było widać chęć zapisania na koncie upragnionego, piątego zwycięstwa. Długo żaden z zespołów nie mógł wypracować sobie większej przewagi. Choć na przerwie technicznej będzinianie prowadzili 16:14, to gospodarze wrócili na boisko ze zdwojoną siłą. Effector zanotował cztery punktowe bloki z rzędu, a główną rolę na siatce grał Bieniek (20:17).
Mimo to końcówka i tak była emocjonująca, a to za sprawą jednego ze zmienników. Michał Kamiński dobrze spisał się w ataku, ale pomylił się w ostatniej akcji. Uderzając w siatkę przypieczętował zwycięstwo rywali.
Wprawdzie w drugiej partii będzinianie szybko objęli prowadzenie, ale gospodarze odrobili straty, a po drugiej przerwie technicznej nawet osiągnęli przewagę. Zawdzięczali ją trudnym serwisom Michała Kędzierskiego (18:15). Tym razem to Tygrysy doprowadziły do remisu, a końcówka znowu nie zawiodła. Obie drużyny miały po dwie piłki setowe, a lepszy okazał się MKS po tym jak ze środka mocno uderzył Mariusz Gaca.
Początek trzeciej odsłony należał do Zagłębiaków, lecz potem w ich szeregi wkradła się niemoc. Nie mogli skończyć akcji, co skrzętnie wykorzystali kielczanie. Effector doprowadził do remisu i równie szybko objął prowadzenie. Wtedy podopieczni Stelio DeRocco odzyskali skuteczność, co od razu przełożyło się na wynik. Przewaga wróciła na stronę MKS-u i choć na tablicy pojawił się jeszcze remis 19:19, to końcówka zdecydowanie należała do gości, którzy wygrali sześć z dziewięciu akcji.
Tym sposobem będzinianie prowadzili już 2:1. Kolejnego seta otworzyli bardzo pewni siebie. Choć kielczanie starali się niwelować straty, to nie pozwalali im na to siatkarze MKS-u, którzy cały czas byli maksymalnie skoncentrowani i skuteczni. Wyraźnie prowadzili grę i ostatecznie wygrali.
Dla MKS-u Będzin to trzecie zwycięstwo z rzędu, co jest pierwszą taką serią zespołu w tym sezonie. Ponadto drużyna zapisała na koncie piąty triumf, spełniając warunek regulaminu.
Effector Kielce - MKS Będzin 1:3 (25:23, 26:28, 22:25, 19:25)
Effector: Jungiewicz (16), Kędzierski (4), Stolc (12), Takvam (16), Witiuk (9), Bieniek (10), Sobczak (libero) oraz Biniek (libero), Komenda, Maćkowiak.
MKS: Pawliński (18), Sanders (2), Baczkała (8), Gaca (8), Piotrowski (5), Peszko (3), Kaczmarek (libero) oraz Stysiał (libero), Żuk (17), Kamiński (7), Warda (1), Oczko.
MVP: Maciej Pawliński (MKS Będzin)