MKS Będzin - Indykpol AZS Olsztyn: Pierwszy taki mecz od trzech miesięcy!

WP SportoweFakty / Olga Król
WP SportoweFakty / Olga Król

Na takie zwycięstwo siatkarzom MKS-u przyszło czekać aż trzy miesiące, po raz ostatni we własnej hali i za trzy punkty triumfowali dokładnie 20 listopada 2015 roku. W ramach 20. kolejki PlusLigi ich wyższość musiał uznać Indykpol AZS Olsztyn.

Choć obie drużyny w tabeli dzieli kilka miejsc, to początek spotkania był wyrównany. Jedyną różnicą było przyjęcie, będzinianie mieli bowiem problemy w tym elemencie, jednocześnie dobrze spisywali się w ataku. Ich bronią był również blok, który pozwolił im na objęcie prowadzenia w dość efektownym stylu (12:10).

Osiągnęli oni czteropunktową przewagę, która przez błędy własne stopniała zaledwie do jednego "oczka". - Zaczęły pojawiać się błędy, które narastały jak kula śnieżna. Z małego błędu zrobiło się kilka następnych - mówił po porażce w poprzedniej kolejce w Radomiu Stelio DeRocco. Tym razem jego podopieczni nie dopuścili do powstania kuli śnieżnej, gdyż szybko wrócili do swojej skutecznej postawy, odbudowując prowadzenie.

Mimo to końcówka była zacięta, w grę MKS-u wdarła się bowiem niepewność. Zagrywki Pawła Adamajtisa przyczyniły się do doprowadzenia do stanu 22:20, potem ponownie do głosu doszło gorsze przyjęcie będzinian, które przełożyło się na brak kończącego ataku (24:23). Tę nerwową partię zakończył pewnym obiciem bloku Mateusz Piotrowski.

Początek drugiej odsłony był jednostronny, wysokie prowadzenie będzinian bazowało w większości na błędach rywali (5:1). Po czasie dla Andrei Gardiniego Akademicy poprawili swoją grę, dzięki czemu błyskawicznie zniwelowali straty do zaledwie jednego punktu, potem nawet udało im się doprowadzić do remisu. W tym secie gra obu zespołów było mocno szarpana. Aż do stanu 19:19, wtedy przyjezdnych dopadła ogromna niemoc, mieli problemy z przyjęciem zagrywki TJ Sandersa, a także z wyprowadzeniem skutecznego ataku.

Więcej argumentów przemawiało za gospodarzami, lecz Akademicy nie zamierzali się poddawać, co udowadniali od początku trzeciej partii. Bardzo dobrze spisywał się Mateusz Piotrowski, który był liderem MKS-u w ataku, a ponadto bardzo dobrze ustawiał blok (13:11). Atakujący poprowadził swój zespół do cennego zwycięstwa. Będzinianie zanotowali trzecią wygraną w bieżącym sezonie, drugą we własnej hali i drugą za trzy punkty. Nic więc dziwnego, że ostatnie akcje kibice MKS-u oglądali na stojąco.

MKS Będzin - Indykpol AZS Olsztyn 3:0 (25:23, 25:19, 25:23)

MKS: Sander, Piotrowski, Gaca, Baczkała, Żuk, Peszko, Kaczmarek (libero) oraz Pawliński, Laane.

Indykpol AZS: Woicki, Adamajtis, Zniszczoł, Koelewijn, Bednorz, Stoilović, Potera (libero) oraz Waliński, Zajder.

MVP: Mateusz Piotrowski (MKS Będzin)

Komentarze (0)