Jastrzębski Węgiel stabilny finansowo. Michalczyk: Chcemy utrzymać klub na dobrym poziomie

W 4. kolejce PlusLigi, Jastrzębski Węgiel pokonał Asseco Resovię Rzeszów. Sytuacja sportowa i finansowa Pomarańczowych jest uporządkowana. - Chcemy utrzymać ten klub na dobrym poziomie - mówi prezes Jastrzębskiego Węgla.

WP SportoweFakty: Są powody do radości po zwycięstwie Jastrzębskiego Węgla w Rzeszowie. I to chyba duże.

Przemysław Michalczyk: Nie takie duże, bo spodziewałem się trzech punktów w meczu z Resovią, a chłopcy wywalczyli tylko dwa.

Poważnie?

- Nie, oczywiście żartuję. To było fajne widowisko. Resovia jest innym zespołem niż my i bije się na kilku frontach. Ten zespół ma problemy z kontuzjami. Mimo wszystko, pokonać nawet takie nazwiska, które pojawiły się w sobotę na parkiecie, to jest duża przyjemność. A jeszcze większa zrobić to w hali przeciwnika.

[b]

Przerywacie serię 18 wygranych spotkań Asseco Resovii z rzędu.  [/b]

- Nie patrzę na to. Patrzę na naszą passę. Postawiliśmy sobie w tym sezonie zadanie, którym było zagrać jak największą liczbę tie-breaków. Na ten moment nam się to udaje.

Zyskujecie dodatkowych kibiców, bo stawiacie na młodych Polaków. Maciej Muzaj zaliczył kapitalne spotkanie przeciwko mistrzowi Polski.

- Maciej Muzaj i Patryk Strzeżek świetnie się uzupełniają. W pierwszej kolejce PlusLigi Muzaj dał sobie radę, grając dobre spotkanie. Nasz drugi pojedynek to znakomite wejście Strzeżka. Przeciwko Resovii było na odwrót, to Maciek dał dobrą zmianę, choć Patryk wcale nie grał źle. To cieszy, nawet w kontekście reprezentacji Polski.

Wielki wkład w zwycięstwo w pierwszym secie miał Aleksander Szafranowicz. Typ boiskowego pracusia?

- Dokładnie. Aleksander może nie rzuca się w oczy, ale jest bardzo pożyteczny. W całej drużynie jest świetna atmosfera, a zespół uzupełnia się bez zarzutu. Te dwa sety, które przegraliśmy z Resovią dosyć znacznie, zagraliśmy je podobnie jak rzeszowianie - na zimno. My na zimno jednak nie umiemy grać, co pokazał czwarty set. Tam była prawdziwa eksplozja, pasja i werwa z naszej strony. Więcej zabawy niż pracy. To przyniosło efekt.

Nie ciągnie pana jeszcze do trenerki?

- Ciągnie. Komentuję sobie wydarzenia na boisku, oglądam statystyki podczas meczów i to mnie rajcuje. To jest zupełnie coś innego niż bycie prezesem. Przeszedłem te wszystkie szczeble - od zawodnika, do trenera, a teraz jestem prezesem. Każdy zawód ma swoją specyfikę i dobre strony. Najbardziej jednak wróciłbym do grania.

W PlusLidze zdarzały się sytuacje, w których prezesi wpływali na decyzje szkoleniowców. Pan nie ma ochoty stanąć za ławką trenerką i powiedzieć: "Mark, zrób to, wpuść tego, zdejmij tamtego"? 

- U nas czegoś takiego nie będzie. Gdybym chciał kiedyś rozliczać Marka Lebedewa, to muszę go rozliczać za jego ruchy, a nie swoje. Trudno byłoby kogoś oceniać w taki sposób.

Jak wygląda Jastrzębski Węgiel po trzech miesiącach od objęcia przez pana funkcji prezesa klubu?

- Weszły już emocje typowo ligowe. Powoli układamy wszystkie tematy. Wygląda to całkiem obiecująco. Na dzień dzisiejszy jesteśmy stabilnym klubem.

[b]

Nakłady na klub ze strony Jastrzębskiej Spółki Węglowej są dużo mniejsze w porównaniu z poprzednimi latami. Jak wygląda sytuacja finansowa klubu?[/b]

- Pracujemy cały czas ze sponsorami, nasze starania trwają bez przerwy. Na dzień dzisiejszy jesteśmy stabilni. Próbujemy robić wszystko, żeby utrzymać ten klub na dobrym poziomie.

W sierpniu pojawiła się informacja, że zalegacie pieniądze Denisowi Kaliberdzie. Zawodnik miał was zaskarżyć do CEV-u...

- To już nieaktualne informacje. Mieliśmy bana od CEV-u na transfery. Potem został on zdjęty, bo dogadaliśmy się. Zrobiliśmy sobie harmonogramy i sprawa jest załatwiona.

Chyba na dobre klubowi wyszło, że nie gra w europejskich pucharach. Czekała was wycieczka do Nikozji.

- Tak, mieliśmy lecieć na Cypr. Skalkulowaliśmy sobie sam przelot, a niestety tam nie ma tanich linii lotniczych. Cypr to jeszcze nie był taki problem, ale potem spadalibyśmy do Pucharu Challenge. To byłaby następna wycieczka do Hiszpanii lub nawet dalej. To były ogromne koszty. Trudno było nam wtedy oszacować jak wyglądamy z budżetem. Bez żadnego sponsora na grę w Europie nie ma się co napinać. Nie chcieliśmy ryzykować utraty płynności finansowej. Zdecydowaliśmy, że nie będziemy nadwyrężać budżetu.

Źródło artykułu: