W sobotnich półfinałach emocji spodziewano się tylko w pojedynku pomiędzy reprezentacjami Bułgarii i Francji. Danie główne miała poprzedzić przystawka, w której pewni kwalifikacji olimpijskiej Włosi w trzech, może czterech setach rozstrzygną spotkanie ze Słowenią. Rzeczywistość nie po raz pierwszy w tym turnieju okazała się jednak zupełnie inna. Podopieczni Andrei Gianiego udowodnili, że ich ćwierćfinałowa wiktoria z reprezentacją Polski nie była przypadkiem i w czterech setach pokonali kadrę Azzurri. Drugi półfinał rozstrzygnął się w tie-breaku. W nim lepsi okazali się Trójkolorowi, którzy tym samym, kosztem Bułgarów, awansowali do wielkiego finału i w niedzielę będą próbowali zatrzymać rozpędzonych Słoweńców.
Zanim jednak kibiców rozgrzeje walka finałowa, reprezentacje Włoch i współgospodarzy czempionatu spotkają się w pojedynku o brązowy medal. Gdyby obie drużyny kilka godzin później rywalizowały o złoto, nikt nie powinien tego uznać za niespodziankę. W meczach w ramach 1/2 finału główni zainteresowani nie wykorzystali jednak swoich szans i ostatecznie pozostała im walka "tylko" o trzeci stopień podium.
Dla obu drużyn podniesienie się po sobotniej rywalizacji wcale nie musi być prostym zadaniem. Podopieczni Gianlorenzo Blenginiego do teraz mogą być zszokowani. Przed pierwszym gwizdkiem sędziego trudno było bowiem przypuszczać, że dysponujący tak mocną siłą na siatce Włosi w ostatecznym rozrachunku mogą okazać się słabsi od Słoweńców. Co prawda ich liderzy Iwan Zajcew i Osmany Juantorena w sumie zdobyli 30 oczek dla zespołu, ale zwłaszcza postawa atakującego Italii była daleka od oczekiwań samego siatkarza jak i kibiców. Największym problemem Włochów w sobotę była niska skuteczność w ataku. Jeśli zespół z Półwyspu Apenińskiego marzy o medalu dzień później nie może uzyskać efektywności na poziomie 36 procent.
Prawo do sporego rozczarowania mogą mieć także Bułgarzy. Zawodnicy Plamena Konstantinowa byli o krok od przełamania zwycięskiej passy Trójkolorowych i zapewnienia sobie miejsca w finale mistrzostw.Tymczasem Bułgarzy nie wykorzystali prowadzenia 2:0 w setach, oddając po przegraniu trzeciej partii na przewagi pole gry rywalom. Współgospodarzom turnieju nie pomogła nawet świetna postawa w bloku Wiktora Josifowa i Teodora Todorowa, którzy łącznie aż 12 razy zablokowali Francuzów.
W drodze do strefy medalowej lepiej spisali się Bułgarzy. Brązowi medaliści mistrzostw Starego Kontynentu w 2009 roku nie zaznali w fazie grupowej smaku porażki i bezpośrednio awansowali do ćwierćfinału. W nim drugi raz w turnieju bez większych problemów 3:0 wygrali z reprezentacją Niemiec. O jedno spotkanie więcej w nogach mają Włosi, którzy po grupowej porażce z Francją do 1/4 finału musieli przedzierać się przez baraże. Późniejsze wiktorie 3:0 z Finlandią i Rosją nie przełożyły się na także korzystny wynik w półfinale. Być może rezultat starcia ze Słowenią to efekt już dużego zmęczenia Włochów. Za sprawą Pucharu Świata Azzurri w sobotę rozegrali 17 spotkanie w dość krótkim odstępie czasu. Czy zbiornik z paliwem jest już u nich zupełnie pusty i w niedzielę ze srebrnymi medalistami turnieju w Japonii poradzą sobie Bułgarzy? Odpowiedź poznamy późnym popołudniem.
Włochy - Bułgaria, 18.10.2015 r. (niedziela), godz. 16:30
[nextpage]W 2007 roku mało znana na arenie europejskiej reprezentacja Hiszpanii pod dowództwem Andrei Anastasiego sięgnęła sensacyjnie po złoty medal mistrzostw Starego Kontynentu w Moskwie. Osiem lat później znów zupełnie niedoceniana drużyna, także pod kierownictwem włoskiego trenera ma szansę sprawić niespodziankę żeby nie powiedzieć sensację. Słoweńcy w niedzielny wieczór staną przed szansą przejścia do historii w swoim kraju, którą tak naprawdę piszą już od kilku dniu.
Po niespodziewanym zwycięstwie nad Holendrami w barażu o ćwierćfinał Słoweńcy, by myśleć o najlepszej czwórce turnieju, musieli pokonać mistrzów świata. Zadanie z cyklu mission impossible, ale dla Mitji Gaspariniego i jego kolegów po historycznym awansie do 1/4 finału wszystko stało się jakby prostsze. Po dramatycznym i pełnym zwrotów akcji pojedynku zdecydowanie słabszy zespół pognębił sfrustrowanych po Pucharze Świata Biało-Czerwonych i awansował do półfinału. Na tym jednak nie poprzestał i trzy dni później wyeliminował z walki o złoto Włochów.
Grę Słoweńców, którzy po raz pierwszy, będą rywalizować o złoto mistrzostw Europy napędza trójka zawodników. Oprócz wcześniej wspomnianego Gaspariniego Trójkolorowi baczną uwagę muszą zwrócić na Tine Urnauta i Klemena Cebulja. Były przyjmujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle oprócz dobrej gry w ataku dokłada do tego wysoki poziom przyjęcia. Tym samym u Francuzów nie może powtórzyć się sytuacja z sobotniego półfinału, kiedy to na zagrywce popełnili oni aż 22 błędy.
Czy Słoweńcy wytrzymają w decydującym starciu presję? Doświadczenie z takich spotkań będzie zdecydowanym atutem czwartego zespołu mistrzostw świata 2014. W Polsce Trójkolorowi do strefy medalowej szli jak burza, prezentując zarówno efektywną jak i efektowną siatkówkę. W decydujących bojach o medale sprawnie funkcjonująca maszyna się jednak zacięła i ostatecznie nie stanęła na podium.
Podopieczni Laurenta Tillie wyciągnęli jednak wnioski i w kolejnym sezonie reprezentacyjnym zdobywają już medale. Najpierw okazali się najlepsi w Lidze Światowej wygrywając cały turnieju mimo wcześniejszej rywalizacji w drugiej dywizji imprezy. Z racji braku występu na Pucharze Świata Trójkolorowi mieli sporo czasu na przygotowanie się do czempionatu i to widać w ich poczynaniach. W drodze do finału drużyna znad Sekwany nie poniosła żadnej porażki, w grupie pokonując Włochów, a w ćwierćfinale reprezentację Serbii. W meczu o finał Francuzi potrafili odwrócić wynik meczu ze stanu 0:2. Ich ofensywę napędza Antonin Rouzier i to na jego efektywność muszą znaleźć sposób Słoweńcy jeśli myślą o zostaniu mistrzem Europy 2015.
Słowenia - Francja, 18.10.2015 r. (niedziela), godz. 19:45