Dokładnie 21 września Reprezentacja Polski mężczyzn wywalczyła mistrzostwo świata, a najlepszym zawodnikiem imprezy został wybrany Mariusz Wlazły . Atakujący powrócił do kadry po dłuższym rozbracie, ale w tym roku z występów w drużynie narodowej zrezygnował.
[ad=rectangle]
- Wracając do zespołu nie sądziłem, że zostanę mistrzem świata. Jednak bez kolegów niewiele mógłbym zrobić. Na ten sukces złożyło się naprawdę wiele czynników, które zdarzyły w tym samym czasie. Wszystko wypaliło. Jakby ktoś w styczniu 2014 roku powiedział mi, że za dziewięć miesięcy będę mistrzem świata, to bym nie uwierzył. A jednak się udało. Ten sukces doceniamy podwójnie, bo to wszystko wydarzyło się w Polsce. Wygraliśmy w taki sposób, że nikt nie może powiedzieć, że mieliśmy prostą drogę do finału. Były głosy po wyjściu z grupy wrocławskiej, że mieliśmy słabych rywali, ale zwycięstwa w fazie ćwierćfinałowej z Rosją i Brazylią często się nie zdarzają - wspomina zawodnik. Atakujący i Karol Kłos, którzy dostali nagrody indywidualne, obdarowali kolegów z kadry replikami i miniaturkami złotych medali.
- Zawsze dzieliliśmy się swoimi nagrodami indywidualnymi. Nigdy nie jest tak, że dostaje się nagrodę indywidualną wyłącznie dzięki własnym umiejętnościom. To naturalne, że jeżeli ja dostaję nagrodę, w tym przypadku pieniężną, to dzielę się nią z zespołem. W moim przypadku muszę współpracować z kolegami, którzy odwalają za mnie 90 proc. roboty. Fajnie jest nie przekazywać funduszu, tylko zrobić coś takiego, żeby koledzy za kilka lat pamiętali o tym wydarzeniu. Pieniądze się rozejdą, a medaliki zostaną i zawsze będą przypominały o tym, co się wydarzyło. Dla każdego zostały spersonalizowane. Ciężko było je wykonać, bo to odlew naszego medalu - zakończył Wlazły.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)