Odkąd Budowlani Łódź rozgrywają swoje mecze w Atlas Arenie, drużyna plasuje się w czołówce frekwencji w Orlen Lidze. Nie bez powodu, hala jest lubiana przez mieszkańców miasta i choć oczywiście w tych meczach nie da się jej wypełnić do ostatniego miejsca, na doping siatkarki narzekać nie mogą.
Przed sezonem
Budowlane w przeszłości odnosiły już sukcesy, udało im się nawet wywalczyć Puchar Polski, dlatego ambicje włodarzy, pomimo budżetu, któremu daleko do najlepszych ekip w stawce, są zawsze wysokie. Sezon 2013/2014 łodzianki zakończyły na 7. miejscu, więc nie mogło być inaczej - w szeregach musiało dojść do zmian. Pożegnano się ze wszystkimi siatkarkami z zagranicy, tj. Olgą Tracz, Noris Cabrerą oraz Tabi Love. Klub opuściły także Agata Durajczyk, Anita Kwiatkowska i Ewa Cabajewska.
W zespole zakontraktowano w ich miejsce Emilię Kajzer, Dorotę Medyńską, Ewelinę Sieczkę i Gabrielę Polańską. Prawdziwą bombą transferową okazało się jednak zakontraktowanie Sanji Popović, która występowała już w polskiej lidze, ale w barwach Polskiego Cukru Muszynianki Muszyna. Chorwatka przystała na zaproponowane jej warunki i miała być gwiazdą zespołu, a z perspektywy czasu można śmiało powiedzieć, że tak właśnie było.
[ad=rectangle]
Podczas przygotowań na pozycji atakującej występowała Ewelina Sieczka, drużyna radziła sobie dobrze, osiągając wysokie miejsca w turniejach, a Popović uczestniczyła w mistrzostwach świata i pojawiła się tuż przed I kolejką. Dość pechowo kontuzji nabawiła się jeszcze przed sezonem Medyńska i klub był zmuszony do pozyskania kogoś na jej miejsce. Udało się porozumieć z Valerie Courtois, która po skończeniu studiów chciała wyjechać zagranicę.
Wzloty i upadki
Początek sezonu to spore rozczarowanie dla Budowlanych. Podopieczne Adama Grabowskiego w sześciu kolejkach rozegrały pięć tie-breaków, głównie z ekipami, z którymi powinny wygrywać w trzech setach. W trakcie potyczki z Pałacem Bydgoszcz, szkoleniowiec oznajmił swoim podopiecznym, że dziękuje im za współpracę. Zaskoczone siatkarki wybrnęły z trudnej sytuacji i ostatecznie zwyciężyły, ale straciły tym samym trenera.
Choć prezes Marcin Chudzik poszukiwał kogoś na jego miejsce, nawet mówiło się o opcji zagranicznej, ostatecznie pierwszym szkoleniowcem pozostał dotychczasowy asystent Grabowskiego (wcześniej statystyk) Błażej Krzyształowicz. W roli trenera-koordynatora został zatrudniony Jacek Nawrocki, który nie mógł skupić się tylko na Budowlanych, bowiem wciąż był odpowiedzialny za zawodników z SMS-u Spała.
Zmiany przyniosły szybkie efekty, choć łodzianki wciąż katowały swoich kibiców tie-breakami, punkty zdobywane w potyczkach z Chemikiem Police czy BKS-em Aluprof Bielsko-Biała, były bardzo potrzebne. Najlepsza dla łódzkiej ekipy była druga runda fazy zasadniczej. Od wpadki w Legionowie po Nowym Roku, drużyna grała bardzo dobrze, a Sanja Popović udowadniała w każdym meczu swoją klasę. Magdalena Śliwa korzystała też często z gry środkiem, a cały zespół znacznie poprawił się w polu zagrywki.
Budowlane wszystkie wyżej notowane od siebie zespoły poza Chemikiem i Muszyną (z tą walczyły jeszcze w grudniu) oraz z PGE Atomem Trefl Sopot. Słaby początek sezonu rzutował jednak na to, co miało nadejść w play-offach. Podopieczne Krzyształowicza nie były w stanie przeskoczyć szóstego w tabeli Taurona Banimex MKS Dąbrowa Górnicza, a więc musiały pozostać na 7. pozycji i czekać na swojego rywala, czyli ekipę, która zajmie drugie miejsce. - Wiadomo, że teraz, przez to, że mieliśmy gorszy początek sezonu, ciężko nam będzie to osiągnąć, bo będziemy się mierzyć jednym z bardzo dobrych zespołów. Jeśli to poukładałoby się nieco inaczej i zdobywalibyśmy punkty, by być o oczko wyżej w tabeli, trafilibyśmy na zespoły, z którymi bylibyśmy w stanie walczyć - tłumaczył szkoleniowiec.
Dobrą końcówkę zanotowały sopocianki, a obok Chemika, była to jedna z dwóch ekip, z którymi Budowlane wygrywać nie potrafiły. Tak też się stało, łodzianki odpadły w ćwierćfinale i musiały się skupić na walce o 5. miejsce. - Jest ono realne, naszym celem była walka o czwórkę, więc piąta pozycja jest w zasięgu- zapewnił trener.
Pomimo ogromnych ambicji, dąbrowski MKS zrewanżował się za potyczkę z fazy zasadniczej i ostatecznie zamiast piątego miejsca, drużyna z miasta włókniarzy uplasowała się na siódmej pozycji, tej samej co przed rokiem. W ostatnich dwóch meczach Budowlane dwukrotnie pokonały BKS, kończąc sezon pozytywnym akcentem, ale też ze sporym niedosytem.
[nextpage]Analiza
Głównym problemem łódzkiego zespołu były tie-breaki, w których Budowlane zostały rekordzistkami. Można było żartować przed meczem, że wszystko i tak skończy się w pięciu setach, niezależnie od rywala. O ile jednak punkty urywane faworytkom mogły cieszyć, o tyle potyczki z niżej notowanymi zespołami, okazały się w ostatecznym rozrachunku bardzo cenne.
- Presją w pewnym momencie był dla nas każdy kolejny mecz, ale nie ze względu na ligową tabelę, ale ze względu na to, że nie zdobywaliśmy trzech punktów, graliśmy falami, potrafiliśmy prowadzić 2:0 czy 2:1 i nie udawało nam się tego przypieczętować. Wtedy była presja, ale nie tabeli, a tego, że nie potrafiliśmy dobrze się czuć po meczu - tłumaczył trener Krzyształowicz.
Ostatecznie w zespole udało się to zmienić, z czasem tie-breaki przestały być czymś powszechnym dla Budowlanych. Drużyna dobrze czuła się ze sobą na boisku, cieszyła siatkówką i słowa o Top 4, wydawały się być czymś rzeczywiście osiągalnym. PGE Atom Trefl Sopot od lat jest zmorą łódzkiej ekipy, ten zespół zupełnie nie leży Budowlanym. Po raz kolejny okazało się to dwukrotnie w fazie zasadniczej, później w play-offach, ale także w Pucharze Polski.
Na papierze - progresu w porównaniu do ostatniego sezonu nie ma. Konkurencja jednak była znacznie większa, nie tylko przez powiększenie ligi. Zespoły ze środka tabeli znacznie się wzmocniły, a dopóki beniaminków nie trapiły problemy kadrowe, o awans do play-offów walczyło właściwie 10 ekip.
Duże postępy poczyniły jednak same zawodniczki. Więcej szans otrzymała Martyna Grajber, dzięki czemu złapała więcej doświadczenia, co w kontekście kolejnego sezonu jest bardzo ważne. Powracająca po urlopie macierzyńskim Gabriela Polańska grała równo przez cały rok i była jedną z najlepszych zawodniczek na swojej pozycji. Do formy po słabym sezonie we Wrocławiu powróciła Ewelina Sieczka, co zaowocowało powołaniem do reprezentacji.
Współpraca Jacka Nawrockiego i Błażeja Krzyształowicza nie będzie kontynuowana w kolejnym sezonie, ale panowie będą ze sobą pracować w reprezentacji. Młody szkoleniowiec jest drugim asystentem, a doświadczenie nabyte w kadrze może zaprocentować w pracy z Budowlanymi. - Znam go bardzo dobrze od czasu gry w Muszynie, gdzie był naszym statystykiem. Śmieję się czasem, że on miał wtedy 23-24 lata i prowadził dla nas analizy wideo na temat taktyki i pokrewnych spraw, a ja bardzo się zdziwiłam, gdy dowiedziałam się, że taki młody chłopak, facet wie tak dużo i tak doskonale rozumie siatkówkę. Jestem wielką fanką jego pracy i uważam, że ma talent do tego fachu - chwaliła szkoleniowca Sanja Popović.
Sama Chorwatka była jedną z gwiazd całego sezonu. Była obok Katarzyny Zaroślińskiej najlepiej punktującą zawodniczką w lidze, a straszyła rywalki w praktycznie każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Jeśli miała zły dzień w ataku, to nadrabiała w defensywie, trudno było jej zarzucić złe ustawienie czy brak zaangażowania.
Ważne słowa
Choć w sezonie przygotowawczym w ekipie Budowlanych wszystko układało się pozytywnie, pierwsze mecze pokazały, że czegoś w ekipie brakuje. Powodów takiego stanu rzeczy szukała Ewelina Sieczka. - Coś musiało nie grać, bo te wyniki pozostawiały wiele do życzenia. Potrafiłyśmy wysoko wygrać seta, a potem równie zdecydowanie przegrać. Nie wiem, czemu tak się działo. Ciężko mi coś powiedzieć, bo trenowałyśmy normalnie. Jakiś problem musiał tkwić w mentalności, przez to nie potrafiłyśmy tak do końca pozytywnie wyładować się na boisku - przyznała zawodniczka.
Samo rozstanie z trenerem Adamem Grabowskim nastąpiło w dość... interesujących okolicznościach. - Przy stanie 2:1 w setach dla rywalek trener powiedział, że dziękuje nam za współpracę. W ostateczności wygrałyśmy z Pałacem Bydgoszcz, ale stało się tak, jak zasugerował szkoleniowiec - powiedziała Sieczka.
Nowe podejście trenera Krzyształowicza zadziałało, jego podopieczne zaczęły grać pewniej i skuteczniej. - Mówi się, że powinno się wyciągać wnioski z pewnych rzeczy, dlatego ja mówię, że trochę się przeliczyliśmy na początku sezonu z punktacją, więc teraz stawiamy sobie małe wyzwania - każdy następny mecz. Tylko tak możemy do tego podejść, żeby nie patrzeć, co jest dalej, żebyśmy nie rozprężali się, myśląc o jeszcze kolejnym rywalu. To jest slogan, ale jeśli dziewczyny uwierzą w to, że tak to ma wyglądać, to jeśli będziemy w stanie coś ugrać, to nam się uda, czy to będzie jeden punkt, dwa czy trzy - zapewnił.
W międzyczasie z poziomu ligi zadowolona była chorwacka atakująca. - Na pewno Orlen Liga stała się silniejsza. Czemu? Chociażby, dlatego, że jak pamiętam, bez obrazy oczywiście dla mojego obecnego zespołu, Budowlani uznawani byli wtedy raczej za jednego z łatwiejszych rywali. W tym sezonie jesteśmy na siódmej pozycji, a za nami jest jeszcze SK bank Legionovia, która też potrafi ograć wyżej notowane zespoły - przyznała Popović.
Idealnym podsumowaniem sezonu mogą być słowa przyjmującej. - Jeśli chodzi o tie-breaki, to było ich w tym sezonie niewątpliwie za dużo. Myślę, że to również zaważyło na końcowym rezultacie naszego zespołu w tym sezonie. Moim zdaniem pogubione punkty zdecydowały, że kończymy go na siódmym miejscu - oceniła Sieczka
Co dalej?
Wiadomo już, że w następnym sezonie na pewno zmienią się reżyserki gry w Budowlanych. Magdalena Śliwa zakończyła karierę i będzie drugim trenerem w Dąbrowie Górniczej, zaś Emilia Kajzer przenosi się do Legionowa.
Z zespołem pożegnać mają się także Aleksandra Sikorska, Joanna Pacak i Natalia Skrzypkowska. Kontrakty przedłużyły (lub wciąż mają ważne) Sylwia Pycia, Gabriela Polańska, Ewelina Sieczka, Dorota Medyńska i Martyna Grajber. Wciąż nie wiadomo co z Sanją Popović oraz Dorotą Ściurką, a dotychczas zakontraktowano tylko Heike Beier.
Jacek Nawrocki nie będzie w stanie dłużej pomagać łodziankom, bowiem nie pogodzi tej funkcji z byciem trenerem reprezentacji Polski siatkarek. W klubie pozostanie za to Błażej Krzyształowicz, choć najprawdopodobniej zmieni się nieco jego rola.
Choć Budowlani Łódź ponownie zakończyli sezon na 7. miejscu, progres w grze całego zespołu był bardzo wyraźny. Duży wpływ na końcową pozycję miał tak bardzo nieudany pierwszy miesiąc rozgrywek.
Liczby
Najmłodsza i najstarsza zawodniczka: Joanna Pacak (19) i Magdalena Śliwa (45)
Najwięcej rozegranych setów: Sanja Popović (122)
Najwięcej zdobytych punktów: Sanja Popović (525)
Najwięcej asów serwisowych: Sanja Popović (40)
Najwięcej punktów zdobytych blokiem: Gabriela Polańska (96)
Najlepsze przyjęcie: Valerie Courtois (32 proc. przyjęcia perfekcyjnego)
Średnia frekwencja na trybunach: 1 947 widzów