Przypomnijmy, że w pierwszym spotkaniu tych drużyn w Rzeszowie triumfowali gorzowianie, wygrywając w piątej partii. W Arenie Gorzów do pięciosetowego boju ostatecznie nie doszło, choć wiele na to wskazywało.
- To był mecz końcówek i niestety nie przechyliliśmy szali na naszą stronę. Praktycznie pierwsze trzy sety mogły odwrócić się w każdą ze stron. Już moglibyśmy się cieszyć co najmniej z jednego punktu, a może nawet zwycięstwa za trzy. Podobnie wyglądało spotkanie w Rzeszowie, ale tutaj nie skończyło się naszym zwycięskim tie-breakiem - podsumował Wojciech Ferens.
W czwartym secie Asseco Resovia Rzeszów zdominowała Cuprum Stilon Gorzów i zwyciężyła cały pojedynek 3:1. - Szczególnie szkoda czwartego seta. To był kompletny falstart w naszym wykonaniu. Z takimi zespołami trzeba wykorzystywać swoje szanse. Szkoda tego jednego punktu, który na pewno był w zasięgu - ocenił przyjmujący gorzowskiego zespołu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa zachwyciła w Davos
Kibice ponownie dali wspaniały popis wsparcia dla swojej drużyny, która jednak nie zdołała przerwać serii porażek. Ta liczy już cztery mecze. Po raz kolejny niewiele brakowało, by rezultat był zgoła odmienny.
- Niesieni dopingiem kibiców, czuliśmy fajną energię. Gra mogła się podobać, natomiast na końcu przeciwnik zachował więcej tej zimnej krwi. Tak się to często rozstrzyga. Rzeszowianie są zespołem aspirującym do gry o najwyższe cele i oni muszą być wtedy najbardziej skuteczni - zakończył Ferens.