Historia polskiego Dennisa Rodmana: zakrzepy żył mogły go zabić

Kolorowe włosy, uśmiech na twarzy, totalny luz. To właśnie on spowodował, że na mecze polskich siatkarzy zaczęły chodzić tłumy kibiców.

W tym artykule dowiesz się o:

Wśród nich tysiące nastolatek, które na widok Marcina Prusa piszczały, mdlały, były gotowe zdjąć bieliznę i rzucić na parkiet. Czuł się, jak gwiazda rocka.

[ad=rectangle]

Rewolucja w polskiej siatkówce

- Krew mnie zalewa, kiedy kreowany na gwiazdę Marcin Prus zachęca widzów do dopingu, a powinien patrzeć głęboko w oczy rywalom, obserwować każde ich drgnienie i wyciągać z tego odpowiednie wnioski - słowa nieżyjącego już Huberta Wagnera doskonale oddają atmosferę panującą w polskiej siatkówce 15 lat temu.

Młode pokolenie zawodników, mistrzów świata juniorów z Bahrajnu (1997) przebojem wdarło się na salony i postanowiło ożywić tę dyscyplinę sportu. Prus i koledzy byli showmanami, którzy bardzo szybko przekonali do siebie kibiców. Nagle bilet na mecz reprezentacji Polski stał się jednym z najbardziej pożądanych towarów w naszym kraju. Wielu przedstawicieli poprzednich pokoleń siatkarskich - wśród nich był właśnie legendarny Wagner - nie było w stanie zaakceptować takiej zmiany. Oburzali się, że ze sportu robi się show. Przegrali. Nie mieli szans w starciu z nowoczesną siatkówką, którą prezentował właśnie Prus.

Świderski, Papke, Murek, on

Kariera Marcina Prusa trwała zaledwie pięć lat. Jak błyskawicznie się rozpoczęła (wspomnianym już złotym medalem podczas MŚ juniorów), tak zupełnie niespodziewania się zakończyła. Ale po kolei.

Najpiękniejsze chwile Prus spędził w Mostostalu Kędzierzyn-Koźle, w latach 1997-2002 zdobył z tym klubem aż cztery tytuły mistrza Polski, brązowy medal Pucharu CEV oraz czwarte miejsce w Lidze Mistrzów. W tym czasie regularnie występował również w reprezentacji, w sumie w biało-czerwonej koszulce rozegrał prawie sto spotkań. Sebastian Świderski, Paweł Papke, Dawid Murek, Robert Szczerbaniuk - Prus miał przyjemność być wymienianym jednym tchem z najlepszymi zawodnikami w kraju. Był absolutnie w ścisłej czołówce. Selekcjonerzy nie mogli sobie pozwolić na rezygnację z jego usług.

Jedyne czego żałuje teraz Prus, to braku wielkiego sukcesu międzynarodowego. - To był dopiero początek awansu Polski w światowym rankingu. Graliśmy z najlepszymi, walczyliśmy o każdą piłkę, ale jeszcze nam trochę brakowało - wspomina.

Co mecz, to inny kolor włosów

- Panie Marcinie, to pan przyczynił się do tego, że pokochałam siatkówkę. Miał pan fantastyczny kontakt z kibicami. Pana wizerunek, włosy, zachowanie na parkiecie, to wszystko sprawiło, że oszalałam na punkcie tej pięknej dyscypliny sportu. Codziennie w mediach szukam nowych informacji na jej temat, jestem aktywnym kibicem. I tak już pewnie pozostanie - Prus pokazał mi kiedyś list jednej z fanek. Otrzymywał ich setki.

Przez dziennikarzy został nazwany - głównie ze względu na częstą zmianę koloru włosów - Dennisem Rodmanem polskiej siatkówki. Na całe szczęście nie poszedł całkowicie tropem amerykańskiego koszykarza. Na próżno szukać jego pozasportowych wyskoków. Miał swoje zdanie, był kontrowersyjny, potrafił wywołać na parkiecie nerwową atmosferę, ale po ostatnim gwizdku sędziego się wyciszał. - Ciągła zmiana koloru włosów była jego sposobem na presję, w ten sposób o niej zapominał - mówił w jednym z wywiadów Murek.

Przeszedł dziewięć operacji

- Jesienią 2001 roku spuchła mi noga. Łydka wyglądała, jak u Pudziana - wspomina Prus.

Po kilku tygodniach ból był tak duży, że Prus miał problem z chodzeniem. Szybkie badania i wyrok! Siatkarz dowiedział się, iż cierpi na rzadkie zapalenie żył. Miał w nogach wiele zakrzepów, które w każdej chwili... - Mogły się odczepić, popłynąć z krwią do serca i najzwyczajniej w świecie mnie zabić - przyznaje były siatkarz.

Trzy miesiące leczenia, zastrzyki, tabletki, lekarzom udało się w końcu (choć nie bez problemów) opanować zapalenie. To był jednak dopiero początek złego.
Wrócił do gry podczas FF Ligi Mistrzów siatkarzy, który został rozegrany w Opolu. Wydawało się, że jest zdrowy, najgorsze ma za sobą. Wtedy zaatakowało lewe kolano. Ubytki chrząstki w stawie rzepkowo-udowym doprowadziły do końca kariery. Przeszedł dziewięć operacji, dzisiaj cieszy się, że w ogóle chodzi. - W pewnym momencie pojawiło się zagrożenie, iż wyląduje na wózku - twierdzi.

W 2002 roku rozegrał ostatnie spotkanie, oficjalnie karierę zakończył osiem lat później. - Cały czas miałem licencję i łudziłem się, że wrócę - wielokrotnie to podkreśla.

[b]

Prus jako bezrobotny
[/b]
Jako czynny siatkarz nie zarabiał mało, ale tych pieniędzy do obecnych pensji w PlusLidze lepiej nie porównywać. Po wielomiesięcznej walce o zdrowie stanął przed trudną decyzją: musiał rozpocząć jakąkolwiek pracę. - Ale jaką? Fizycznie nie mogłem pracować, bo mój organizm nie był w idealnym stanie. I tak zostałem bezrobotnym - wspomina.

Pomocną dłoń wyciągnęli dziennikarze. Telewizja Polska zaprosiła go do grona komentatorów, a magazyn Super Volley oddał mu całą stronę na comiesięczny felieton. - Przed pierwszym wejściem na wizję nogi miałem jak z galarety - śmieje się teraz ze swoich początków.

Zdobyte doświadczenie bardzo szybko zaprocentowało. Prus został zatrudniony przez lokalną stację radiową w Kędzierzynie-Koźlu. Na jej antenie zajmował się relacjonowaniem wszystkiego, co dzieje się u siatkarzy ZAKSY. Na dodatek wydał autobiografię (napisał ją sam, bez pomocy zawodowego dziennikarza!) "Wszystkie barwy siatkówki".

Znalazł swoje miejsce na ziemi

Prus cały czas jednak czuł, że chciałby pracować z dziećmi, szkolić młodzież, pracować u podstaw. Najpierw zorganizował cykl zawodów siatkówki plażowej "Plaża Open". Z roku na rok impreza cieszy się coraz większą popularnością. - Cieszy mnie to ogromnie, bo w jakimś stopniu czuję się ojcem tej inicjatywy - mówi były siatkarz.

W 2014 roku brał udział w wielu inicjatywach związanych z mistrzostwami świata siatkówki, które odbyły się w Polsce. Jeździł po całym kraju, spotykał się z młodzieżą, pokazywał na czym polega trening, odpowiadał na pytania. Robił właściwie to, co lubi.

Obecnie jest ambasadorem Projektu Polskich Siatkarskich Ośrodków Szkolnych, istnieje około stu takich akademii w szkołach podstawowych, niebawem będzie prawie pół tysiąca. - Przekazuję tym dzieciakom moje doświadczenia, wiedzę. Przy okazji spotykam cudownych ludzi. Jestem szczęśliwym człowiekiem - podkreśla.

Komentarze (0)