- Gra w dwóch pierwszych setach nam się nie układała. Olsztyn nie grał nic specjalnego, ale my jeszcze podaliśmy im rękę, żeby wygrali obie partie. Potem nasza forma trochę się ustabilizowała. Pojawił się Adrian Staszewski, który wprowadził wiele spokoju w przyjęciu i myślę, że to miało bardzo duże znaczenie dla wyniku tego spotkania - powiedział portalowi SportoweFakty.pl po zwycięstwie w 25. kolejce PlusLigi Bartosz Kaczmarek.
[ad=rectangle]
[tag=1800]
Indykpol AZS Olsztyn[/tag] po dwóch partiach był w bardzo komfortowym położeniu. Nie pierwszy raz jednak potwierdziło się, że jeśli mając taką przewagę nie wygrywa się 3:0, to przegrywa się 2:3. - Pokazywaliśmy, że chcemy grać, cieszyliśmy się tym i nie staliśmy na boisku za karę. Udowodniliśmy, że można wyjść z bardzo ciężkiej sytuacji - komentował 24-latek. W pojedynku z ekipą Andrei Gardiniego nie brakowało dłuższych przerw podyktowanych między innymi dyskusją z sędziami oraz weryfikacją wideo. Gospodarze jakoś sobie z tym poradzili. - Wiadomo, że takie przerwy nie wpływają korzystnie. Ale jak widać bardziej to zaszkodziło zespołowi z Olsztyna.
Kielczanie w niedzielny wieczór zostawili na parkiecie wiele zdrowia. Prawdopodobnie nie inaczej będzie w następnej kolejce, gdy zmierzą się z MKS-em Banimex Będzin. - Chcielibyśmy wygrać to w trzech gładkich odsłonach, ale nastawiamy się na walkę. Wiemy, że Będzin będzie nam się chciał zrewanżować za pierwszą rundę.
Do zakończenia rundy zasadniczej biało-czerwono-niebieskim pozostało już tylko jedno spotkanie. Ich dotychczasowe wyniki ciężko ocenić na plus. Mimo to Bartosz Kaczmarek po cichu liczy, że Effector jeszcze zaskoczy. - Nie można powiedzieć, że ta runda była udana. Potrafiliśmy grać lepiej, ale w dużej części wyglądało to słabo. W tym sezonie system rozgrywek jest taki, że może nam się udać jeszcze coś fajnego zrobić - zakończył.