Akt szósty: Bociek wylądował
W stolicy wciąż trwają tureckie tańce, ale nie wszyscy poddali się atmosferze karnawału! Woła nas głos z głębi kraju, a nawet wiele głosów toczących rozogniony i do tej pory nierozstrzygnięty spór o kontrakty, prawa, moralność i (co należy podkreślić w przypadku Jasnej Góry, skąd dochodzą kłótnie) świętą rację. Przy klasztorze, w dzień nieświęty, takie dzieją się zamęty:
Menadżer: Grzegorzu, Grzegorzu, zrobiłeś najgorzej, jak tylko mogłeś, mój Boże, o Boże! Już na świętej ziemi nic ci nie zależy, wybrałeś złotówki od miasta Kędzierzyn!
[ad=rectangle]
Bociek: Więcej warte złotówki niż wszelkie czcze słowa! Pokaż, mój bohaterze, gdzie moja umowa?
Klub: Jak śmiałeś pokazać swym wybawcom figę?! Słowo zawodowca - noblesse oblige!
Bociek: Że nie zrozumiałem, nic w tym mojej winy, akurat takiej to nie znam łaciny...
Klub: Macierz oszukałeś, słowaś nie dotrzymał, zamknięta dla Ciebie kadra i PlusLiga! Nikt nie będzie z nami tak chamsko pogrywał, w Kędzierzynie ugrasz co najwyżej... Dicka!
Bociek: Nie jest mi już straszne wasze zawieszenie, Zarząd wydał korzystne dla mnie zarządzenie! Gram, skaczę i biegam, za opiekę dzięki, wasze zdrowie piję! Ot, cztery kolejki.
Sąd Odwoławczy: Nie ma tutaj picia! Za złe zachowanie na cztery spotkania lądujesz za bandę!
Klub: Brawo Sąd, wiwat naród, wiwat wszystkie stany! Może teraz Grzegorz będzie nam oddany!
Sąd Odwoławczy: Nie przewidujemy żadnej innej taksy, zawodnik, rzecz to znana, jest siatkarzem ZAKSY...
Klub Boćka: To jednak nam sprzyja każdy chór anielski! Niech zawodnik prowadzi żywot (nowo)sielski, niech zapomni o tym, co było kłopotem i niech cieszy się zawsze idealnym zdrowiem!
Bociek: Z tym że jednak się muszę porządnie wyleczyć, wrócę tutaj niebawem za kilka... miesięcy...
Klub: Dość mamy ciągłych oszustw i sądowej blagi! Boże, ześlij na wrogi swe egipskie plagi!
Sąd Odwoławczy (z mocnym zakłoptaniem): Żądanie to brzydkie, lecz nie ma w nim gafy, tego nie obejmą nasze paragrafy...
Klub Boćka: Boże, coś Polskę przez tak liczne wieki, zmiłuj się nad nami, bo prawie giniemy! Leje nas niemal każdy, a w zespole fochy, czekają nas niedługo chyba ciemne Lohy!
Chóry anielskie (nagle i niespodziewanie): Zbyt długo już się toczą sprawy bez wyroku! Sam Najwyższy jest ciągle w niebywałym szoku, mówił: "Zanim przyjdzie w tej sprawie rychłe rozstrzygnięcie, prędzej zrobię na Ziemi Sąd, ten Ostateczny!" Zaprzestańcie swarów, skupcie się na sporcie!
Klub: To może msza w intencji?
Klub Boćka: No i po kłopocie!
Morał gdzieś po Polsce szybkim truchtem kluczy: kto się tu czegokolwiek na przyszłość nauczył? A na razie wiwaty i po trzykroć "hurra!", my wracamy do Kniazia oraz do Artura...
[nextpage]Akt siódmy: Huragan
Nie będziemy ukrywać, jest źle.
Artur: Straszne to i okropne! Przemierzyliśmy całą Polskę wzdłuż i wszerz, od Sopotu po Muszynę i od Lublina po Rzeszów, szukając sposobu na Wielkiego Kodera, a on zagarnia coraz większe połacie kraju! Już niemal nigdzie nie można obejrzeć za darmo meczu, a opłaty są wyższe niż koszty promocji mistrzostw w regionach!
Kniaź: Jest jeszcze ostatni bastion, który skutecznie opiera się knowaniom wrogich sił - siatkówka kobiet! Może obejrzymy i tam znajdziemy sposób na powstrzymanie Kodera?
Artur (z pobłażliwością): Naprawdę? Ty, taki mózg związkowy, sugerujesz, że ktokolwiek w tym kraju ogląda siatkówkę kobiet i może na niej zarobić?
Kniaź: Przepraszam bardzo! Od kiedy zrobiliśmy z OrlenLigi poprzez jej zamknięcie, poszerzenie i odmłodzenie Plusligę w spódniczce, poziom regularnie wzrasta, a dzięki napływowi...
Artur: Przestań serwować frazesy mijające się z sensem o kilometr! Tej twojej PlusLidze w spódniczce wszystko widać jak na dłoni, i nie są to widoki przyjemne... Uważaj! Zespoły ze środka tabeli rozgrywają mecz, nie patrz, NIE PATRZ! Bo znowu zwariujesz od nadmiaru błędów, przeciętności i rzeczy, które nie śniły się nawet metodykom i komentatorom!
Niestety, Kniaź spojrzał... i znów popadł w poetyckie uniesienie.
Kniaź: Kobieto, puchu marny, ty wietrzna istoto! Gdzie podziało się z Turcji oraz Włoszech złoto, już skończyły się czasy, gdy szalały Złotka, teraz trzeba budować właściwie od nowa! Idzie to wolno, brzydko, ale jednak jakoś... Poza tym sympatyczny jest jednak ten Makoś...
Artur: Sympatyczny?! Nie czytałeś ostatnich prognoz pogody? Niedługo przez całą Polskę przejdzie huragan Piotr, którego główną siłą jest wściekłość po ostatnim sezonie reprezentacyjnym i chęć odegrania się na krytykach! Właśnie nadchodzi, kryć się!
Niestety (po raz drugi), huragan porwał w górę obu bohaterów i wiedzie ich do samej stolicy, na spotkanie z uczestnikami Balu oraz samym Koderem, o którym poczytacie więcej w kolejnym akcie. Tymczasem sam selekcjoner kadry siatkarek, szalejący i wirujący, dostosowuje się do konwencji szopki i wykonuje pełną agresji piosenkę oparta na "Pay in Blood" Boba Dylana:
Otrzymałem zadanie przebudowy drużyny
A co mam w zamian? Szyderstwa i kpiny!
Pewien słynny ekspert wręcz z ziemią mnie zrównał,
Twierdząc, że formuję czekoladki z... (niesłyszalne)
Mnie to nie obchodzi, ja mierzę wysoko,
Nieważne jest dla mnie "mędrca" szkiełko i oko,
Który, jak wszyscy, najlepiej wie!
Zapłacę we krwi, lecz nie własnej, nie!
Tak, jak chcą tego, ogrywam młodzież
Przecież to teraz jest ponoć w modzie!
Zbierać najlepsze? Nie o to tu chodzi,
Sami widzieliście, co stało się w Łodzi!
Zespół z Glinką pękł łatwo jak wazon z gliny
Z Belgią, lecz ile jest w tym naprawdę mej winy?
Chcieliście Złotka - powołałem je!
Zapłacę we krwi, lecz nie własnej, nie!
Zamiast ambicji - zwieszone głowy
Zamiast stałości - gry system losowy
Choć w ustawieniach bez przerwy grzebię,
Ciągle mnie gnębi profesor z Leuwen!
Na pewno macie satysfakcję dziką,
Gdy przegrywam z Grecją lub Portoryko!
Najlepiej wiecie przecież, co robię źle!
Zapłacę we krwi, lecz nie własnej, nie!
Chcecie, czy nie - będę ciągle pracował
I myśleć, co siedzi dziewczynom w głowach
Będę przy swoim trwać, choć będziesz mnie winił:
Przecież jeden Skowronek wiosny nigdy nie czyni!
Jestem odporny na krytykę z portali,
gazet, transmisji - mam nerwy ze stali!
Jeśli chcesz tego, po prostu zwolnij mnie!
Zapłacę we krwi, lecz nie własnej, nie!
Gnany negatywnymi emocjami huragan Piotr łaskawie wypuszcza ze swoich wietrznych objęć Kniazia i Artura tuż nad dachem Pałacu Generała...
[nextpage]Akt ósmy: Wielki Koder Atakuje
Tymczasem na sali toasty, brawa, brzęk szkła.
Krisztof: Podobno Generał szykuje na sam koniec balu atrakcję godną samego mundialu! Ciekawe, co to może być?
Camillo: Wiem z bardzo dobrych źródeł...
Realista (z przekąsem): ... czyli z tureckich forów internetowych...
Camillo: ... że ma wystąpić sam Earvin N'Gapeth z potężnym, raperskim bitem i flowem! A zaraz po nim zespół Bajm.
Realista i Krzisztof: Jak to Bajm?!
Camillo: No co, zawsze występują przy takich okazjach.
Realista: W takim razie słabe te Twoje źródła, ten czupurny Francuz nie podałby Antidze nawet ręki, a co dopiero zgodził się na koncert! Krążą słuchy, że Generał zaprezentuje w pałacowym basenie jazdę na swoim ulubionym longboardzie!
Krisztof (rozmyślony): A może po prostu poleje bożole? To są atrakcje, nie żadne longbordy i smartfony. W razie czego to mogę po prostu wystąpić, zajmę wam dwie minutki, akurat przygotowałem felietonik o...
(nie dowiemy się, o czym miał być felietonik Krisztofa, bo oto w dachu Pałacu powstaje z hukiem i trzaskiem wielka dziura, przez którą na salę wpadają Kniaź z Arturem)
Zwolennicy: To oni!
Przeciwnicy: Boże, to oni...
Antiga: Sacre bleu, tehaz się zacznie...
Artur: Nie bójcie się, goście Generała! Przybyliśmy przez druty, wieże i strażnice, by ostrzec Was przed ogromnym niebezpieczeństwem, jakie czyha na cały kraj ze strony Wielkiego Kodera...
Goście: (nieme przerażenie)
Artur: ... ale wiemy, jak powstrzymać tego niecnego geniusza zbrodni na sporcie!
Goście: (aplauz i uznanie)
Kniaź (po cichu do Artura): Wiemy?
Artur (po cichu do Kniazia): Ja już skończyłem, teraz ty coś powiedz.
Kniaź: Yyy... oto przed Wami... Pan Prezydent! Wielki Dekoder, który dostarczył do Waszych domów wielki finał mundialu!
Pan Prezydent (znienacka): Ho, ho! Zrobię wszystko, by pomóc naszym ukochanym piłkarzom!
Goście, Kniaź i Artur: (lekkie zniesmaczenie)
Antiga: Encore to samo...
WTEM! Drzwi sali balowej wyłamują się z jeszcze większym hukiem niż dach i oto ukazuje się nam Wielki Koder! Długi, czarny płaszcz, trupio blada twarz z okropnym uśmiechem, wzrok ma szyderczy, zamiary plugawe, a zamiast kosy dzierży w ręce sporych rozmiarów pilot, którym koduje co i rusz wszystko, co napotka na swojej drodze.
Wielki Koder: Ha! Mam was wszystkich jak na widelcu lub na ekranie telewizora! Nie uciekniecie przed płaceniem ogromnych pieniędzy za wszystko, co kochacie!
Wielki Koder kieruje swojego pilota na Kniazia i Artura i... koduje im nazwiska!
K.: Tylko nie to! Czuję się gorzej niż po ostatnim kongresie FIVB...
A.: Jesteśmy zgubieni! Kryć się! Kryć się! Siatkarze do szatni, związkowcy do sal obrad, pozostali pod stoły!
Goście Balu kryją się, gdzie tylko mogą, ale Wielki Koder nie zna litości i koduje każdego z nich, przenosząc do ogromnej celi więziennej o wyglądzie typowego odbiornika telewizyjnego, śpiewając przy tym swoją popisową arię:
Aria Wielkiego Kodera:
Nic nie obchodzą mnie sportowe żądze!
Chcę mieć pieniążki, kasę, pieniądze!
Tam, gdzie wielkie hale i wierni kibice,
Wielkie pastwisko pełne krasul widzę
Które mogę doić niemal bez umiaru
By spływało do mnie mleko ślicznych walut!
Jak mnie cieszą wielkie świata widowiska!
Mistrzostwa, puchar, liga - sprawa oczywista:
Płać za oglądanie i kibicowanie,
Napoje i jedzenie, nawet oddychanie!
Kupujcie, konsumujcie, cieszcie swoje główki!
Moi drodzy, kochani... Chodzące złotówki!
Ale wasza siatkówka... Straszna, straszna nuda!
Każda z niej relacja jest paskudnie długa,
(można dzięki temu sporo reklam zmieścić,
Lecz przy tym ile pustej w widowisku treści!)
Dlatego z Koderami z wielkich telewizji
Skrócimy widowisko na korzyść transmisji!
Krótsze sety i przerwy, wtedy w każdym domu
obejrzycie mecz długi jak odcinek sitcomu!
Lecz wcześniej abonament, za kanał opłata,
Za komentarz i obraz... To mistrzostwo świata!
Przegrałem tylko walkę o niedawny finał,
lecz teraz wielki rewanż na was rozpoczynam!
Ktoś powie, że jest ze mnie wariat albo świrus,
Lecz nie jest przecież obcy wam pieniężny wirus:
Jakkolwiek na świat sportu na świecie nie spojrzysz,
Tam marki oraz brandy atakują oczy,
A nastawiając ucha, wrażliwy zmysł słuchu
Atakuje komenda: kupuj, kupuj, KUPUJ!
Może nie masz ochoty, nie masz też wyboru
Poddaj się więc troskliwej opiece sponsorów
Zapomnij, że masz z pustym portfelem kłopoty
I ciesz się swoim sportem... Mój ty... Mój ty... Złoty!
I oto się zaczyna nowa świata era:
Czas władzy i potęgi Wielkiego Kodera!
[nextpage]Akt dziewiąty: Ostatni występ
Jak pewnie się domyśliliście, sytuacja jest naprawdę dramatyczna: wszyscy uczestnicy Balu zostali zamknięci przez Wielkiego Kodera w ogromnym telewizorze, który ma zostać zakodowany na wieki wieków, przez co siatkówka już na zawsze ma być dostępna jedynie dla tych, którzy zapłacą astronomiczne kwoty Koderowi. Wśród uwięzionych trwa panika i nerwowość, zaś sam główny zły naszej noworocznej szopki w zapamiętałym szale koduje wszystko, co tylko napotka.
Wielki Koder: Ten stół! To krzesło! Ten sufit! Dziurę w suficie też, jeszcze ktoś będzie chciał przez nią zobaczyć, co się tu dzieje! I okna, drzwi, kafelki, toalety, kieliszki, WSZYSTKO!
K.: To jest szaleniec! Chociaż z drugiej strony, gdyby wykorzystać jego dryg do zarabiania w związku... Oj, trzeba było z nim nawiązać współpracę nieco wcześniej...
Camillo: To ja może zadzwonię do redakcji, że raczej nie zdążę do zamknięcia numeru, bo właśnie nadchodzi koniec świata, jaki wszyscy znamy? To chyba niezły pomysł.
Krisztof (zrozpaczony): To jest jakaś granda! Ludzie będą musieli płacić bajońskie sumy, żeby mnie posłuchać!
Realista (z przekąsem): Chyba wręcz przeciwnie... Wszystko się wali, a tu jeszcze nie ustaliliśmy daty kolejnego zjazdu! A nasz statut nie przewidział możliwości nadejścia apokalipsy całej siatkówki, to trzeba będzie poprawić...
A.: Generale, zrób coś! Przecież niejednokrotnie wychodziłeś zwycięsko z pięciosetowych opresji!
Antiga (do Wielkiego Kodera): Panie Koderze, excuse-moi, ale miał być jeszcze jeden występ...
Wielki Koder: O nie! Nic za darmo! Nie macie prawa do żadnych występów!
Antiga: ... ale Kahol Kłos z Andrzejem Whoną mieli zaphezentować popisowy numeh muzyczno-taneczny...
Wielki Koder: A na tym da się zarobić?
Antiga wyjaśnia pobieżnie poufnie Koderowi, jak zasięg na Youtube i Facebooku oraz działalność gospodarcza oparta na tekstyliach przekłada się na dochody z reklam i marketingu.
Wielki Koder (z małymi dolarami w oczach): Ooo, to mi się podoba! To niech wystąpią, szybko zaśpiewają, a potem KODUJEMY! Buahahaha...
K.: Generale, to wszystko, na co Cię stać? Przecież niechybnie zginiemy!
Antiga: Spokojnie, spokojnie, sytuacja jest magnifique...
(Na scenę wychodzi duet sportowo-rozrywkowo-medialny Kłos&Wrona z utworem inspirowanym nieśmiertelną czołówką z Muppet Show)
Wszystkie kamery na nas!
Niech zacznie się już szał!
Niestraszna jest nam liga,
najlepsza w Polsce Skra!
Na złoto mistrzostw Polski
czekali tyle lat!
Idziemy w niezłe tango,
wie o tym cały świat!
Jeden to niezły jajcarz,
A drugi - z brodą chwat!
Sprzedaliśmy rywalom
(i fanom) wiele czap!
Karol: Zobacz, co tam na Instagramie!
Andrzej: Niesamowite, dodałem zdjęcie z naszego występu i już 2 tysiące serduszek! Tylu nie widział chyba nawet Zbigniew Religa!
(śmiech z offu)
Rozkoszni, śmieszni, młodzi
Szaleje żeńska młódź!
To do siatkówki miłość
Czy to po prostu - chuć?!
Wyrazy uwielbienia
słane ze wszystkich stron
Ile my mamy w necie
piętnastoletnich "żon"!
Andrzej: Nie uwierzysz! Kolejne opowiadanie w Internecie, autorstwa niejakiej "Nimfoskrzanki_98", gdzie żenisz się z Natalią Oreiro!
Karol: A zobacz to! "Kłosomaniaczka" narysowała nas na ślubnym kobiercu!
Andrzej: Łeee, ale jesteś brzydką panną młodą!
Karol: Haha, #beka!
Andrzej: #Hytysz!
Musimy grać ról wiele,
Jak na to znaleźć czas?
Sportowiec i mistrz świata
Oraz idol mas!
Nie wiemy już, co lepsze
Zresztą, jak wybrać tu:
Mieć piękny, złoty medal
Czy lajków wielki wór!
A zatem czas zaczynać
Dziewczyny piszczą, bo
Chłopaki dają czadu!
Niespodziany,
Zwariowany,
Socialmedialny,
Ekstremalny,
Boskie rany!
Kłos& Wrona Show!
W tym momencie w całej sali Pałacu słychać stąpanie, najpierw dość ciche, potem narastające w zastraszającym tempie. Parkiety i kafelki wręcz drżą od zbliżającej się wielkiej masy ludzi!
Antiga (z uśmiechem): Zaczyna się...
Do sali Pałacu wpadają setki... nie, tysiące... dziesiątki... setki tysięcy młodych fanek siatkówki i młodych siatkarzy, w pogoni za autografem, zdjęciem, selfie, buziakiem lub obietnicą zamążpójścia. Nikt na sali, włącznie z Wielkim Koderem, nie wie, co się dzieje!
Wielki Koder: Nie pozwalam! Co to za zbiegowisko! Koduję zbiegowiska! Nieee! Na pomoooooc...
Dziewczynka: Andrzeeeej, wyjdź zaaaa mnieeeee! Mama zawsze mówiła, że chciałaby mieć takiego zięcia!
Inna dziewczynka: Karooool! Podpiszesz mi się na plecach? A dokładniej na odcinku lędźwiowym?
Jeszcze inna dziewczynka: OMG, tu jest fajniej niż na Fejsie!
Tłum dziewcząt tratuje Wielkiego Kodera (oraz wszystko, co tylko napotyka na drodze do swoich idoli) i przewraca celę-odbiornik, co pozwala wszystkich gościom Balu czmychnąć w popłochu do swoich domów... Co więksi uczestnicy zabawy jakoś przedzierają się przez napierający tłum, natomiast ci mniejsi... Zostawmy ich, ważne, że wszystko kończy się dobrze!
Kniaź (odkodowany i uciekający): Uff, po raz kolejny nam się upiekło! To co, wracamy do siedziby? Ponoć prezentują dzisiaj nowe Audi dla zarządu, hehe...
Artur: AUDYT! Chodziło o to, że robią audyt!
Kniaź: Chryste, ja to mam sto pociech...
Antiga (uciekający z szybkością Renault Kangoo): Merde! Szahża jak pod Somosiehhą! Adieu, przyjaciele, polecam się na przyszłość!
Camillo (szybki pierzchający): Co tu się stało! Będę miał z tego reportaż na Grand Press i z dwustu nowych followersów!
Krisztof (prędko mknący na swoje ukraińskie włości): Kamilku, a może byśmy tak ochłonęli po tym wszystkim i wpadli na chwilkę do loży dziennikarskiej na małe interview z tonikiem?
Camillo: Wybacz, ale mam kolację z Andreą!
Tymczasem wszystko się rozpierzcha, ginie, niknie...
[nextpage]Akt dziesiąty i ostatni: Widok z góry
Następnego dnia Pałac Generała nie prezentuje się już okazale w świetle dnia powszedniego. Owszem, udało się powstrzymać Wielkiego Kodera, ale cały budynek po wydarzeniach ostatniej nocy popadł w kompletną ruinę i nie nadaje się nawet do użytku zespołów II ligi. Na zgliszcza i pożogę pokrywaną płaszczykiem drobnego, litościwego śniegu patrzą z nieba dwa aniołki.
Aniołek I: Matko Boska, i kto to odbuduje?
Aniołek II: Spokojnie, skoro kadrę polskich siatkarzy też mają odbudować, to i takie maleństwo się uda...
Aniołek I: Powiedz mi, jak możesz ze spokojem patrzeć na to, co się dzieje tam na dole? Wszędzie i zawsze kłótnie, intrygi, dramaty, niemal dochodzi do tragedii i tylko idiotyczne Deus ex machina autorstwa wątpliwej klasy Autora Szopki ratuje całą sytuację!
Aniołek II: Drogi skrzydlaty przyjacielu, takie są prawa literatury! Tutaj może dojść do wszystkiego, dzieją się rzeczy szalone i niespotykane, choć niejednokrotnie rzeczywistość wyprzedza swoim absurdem to, co może wymyśleć niejeden bajkopisarz... A że doszło do cudownego rozwiązania? W prawdziwym życiu prawie nigdy tak się nie zdarza, przygniata nas proza życia, średniej jakości i niepozwalająca na wiele, pozwólmy zatem pocieszyć się happy endem na kartach papieru lub na stronach internetowej przeglądarki. A poza tym pamiętaj, że w naszej religii cuda są na porządku dziennym!
Aniołek I: To wszystko prawda, ale jeszcze jedna rzecz mnie martwi okrutnie. Ci wszyscy kniaziowie, generałowie, ludzie... Czy oni czegokolwiek się po tych wydarzeniach nauczą?
Aniołek II: Miniony rok pokazał, że nie sposób nie obyć zarówno bez anielskich radości po mistrzostwach świata, jak i diabelskich podszeptow, kuszących ludzi do złego, które nie pozwalają w pełni chlubić się z przynależności do świata siatkówki, tyleż inspirującego, co niebezpiecznego. Awanse, braki awansów, mistrzostwa i klęski, wybitne postacie i zdrajcy... Wielkim wydarzeniam towarzyszą wielkie emocje i wielkie dramaty, tak najwyraźniej musi być. Skoro tym na dole przyszło żyć w ciekawych czasach...
Aniołek I: ... niech cierpią?
Aniołek II (z uśmiechem): Niech żyją!
Aniołek I: Ciekawe, co przyniesie ten rok. Chyba unikniemy tym razem karuzeli dziejowej i sinusoidy punktowej?
Aniołek II: Powiem tylko tyle: jest nadzieja, ponieważ...
Ten naród jak lawa:
Co napotka na drodze, niszczy i rozpala
Narzeka, krzyczy, kadzi, kocha, niszczy
Tym bardziej, im ktoś dalej jest od nich i wyżej
Mistrz świata tu przechodzi obok zawistnika,
Ofensywa uśmiechu bloki napotyka
Lecz jedno wszystkich łączy: nieustanne walczyć
O prawo do wzruszenia oraz do rozpaczy
Młode dziewczę czy stary weteran parkietów
Choć różni, do jednego prą świadome celu
A kiedy źle się dzieje, wyruszą za sprawą
I pójdą w jednym rzędzie, ławą...
Aniołek I: Ławą?
Aniołek II: Ławą!
Stolica uśpiona, pada śnieg. Spokój, cisza. Ta przed burzą. Nie bójcie się, nie będziemy się nudzić... A wszystkim Czytelnikom, którzy dotrwali do końca Szopki Noworocznej (a także tym, którzy kiedyś dotrą) życzymy spokojnego, ale i pełnego radości i wysokiej klasy sportu roku 2015!
KONIEC