Łódź idzie (w Łodzi) na dno
Styczeń 2014. To miał być triumfalny rejs zasłużonej, wiekowej, ale wciąż pięknej i podziwianej na całym świecie fregaty. Rzucone przez siatkarskich decydentów hasło "wszystkie ręce na pokład" w związku z walką o przepustkę na mundial zmotywowało do podjęcia kolejnego wyzwania najbardziej doświadczoną załogę z Małgorzatą Glinką-Mogentale na czele. Cumujący od niedawna w polickim porcie postrach europejskich i światowych mórz jednak nie wystarczył. Po rozbiciu szwajcarskiej i hiszpańskiej armady na drodze polskiego gwiazdozbioru stanęła ekipa piratów, ale nie z odległych Karaibów, tylko znacznie bliższego Beneluksu.
[ad=rectangle]
Belgijki, bo o nich mowa, najpierw rok wcześniej obrabowały kilka europejskich potęg (w pobitym polu pozostawiły między innymi Włoszki i Serbki), zgarniając im sprzed nosa brązowe medale mistrzostw Europy w 2013 roku. Tego Żółtym Tygrysom było jednak mało, więc postanowiły przybyć do Łodzi, gdzie zakradły się do naszej flagowej jednostki niepostrzeżenie (mamiąc słowami uznania i respektu), ale gdy już rzuciły się na Polki, to te marzyły tylko o znalezieniu bezpiecznego miejsca w szalupach ratunkowych i skleconych na biegu z tonącego wraku tratwach. Szybkie 0:3 wyleczyło biało-czerwone z marzeń o udziale w mistrzostwach świata siatkarek, a Piotr Makowski postanowił zbudować zupełnie nowy okręt, nie oglądając się na załogą, która rozpierzchła się w popłochu w łódzkiej Atlas Arenie...
Impreza: Kwalifikacje do Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej Kobiet 2014
Bilans meczów (Z-P): 2-1
Wynik końcowy: 2. miejsce w grupie K (trzecia runda) - brak awansu
Rewolucja na drodze ewolucji
Styczniowa katastrofa wstrząsnęła żeńską kadrą. O jej przyszłym kształcie zadecydowały w głównej mierze dwa aspekty: zawieszenie kariery reprezentacyjnej przez wyeksploatowaną do granic możliwości Katarzynę Skowrońską-Dolatę, która dotąd, niezależnie od wyników i atmosfery wokół kadry, stawiała się na wezwanie kolejnych selekcjonerów i "ciągnęła" grę zespołu oraz skierowanie swojego zainteresowania selekcjonera na młode, niedoświadczone zawodniczki, w których widział jednak ogromny potencjał. Pierwsza ze wspomnianych spraw zapewne pomogła innym wartościowym reprezentantkom odmówić Makowskiemu. Druga kwestia implikowała zaś konieczność zlekceważenia wyników na rzecz ogrywania perspektywicznych kadrowiczek.
- Różne powody decydują o poszczególnych nieobecnościach. Czasem absencja spowodowana jest kontuzją, ktoś inny może nie pasować charakterologicznie. Może być też tak, że z którejś z dziewczyn zrezygnowałem w eliminacjach do mistrzostw świata i być może jest na mnie obrażona. Przyczyn jest na pewno wiele - nieco tajemniczo selekcjoner wyjaśniał nam, już po zakończeniu sezonu reprezentacyjnego, taki, a nie inny kształt drużyny narodowej. Na szczęście pomóc zgodziły się mające za sobą świetny sezon klubowy: Joanna Wołosz (wicemistrzostwo Włoch) i najlepsza atakująca Orlen Ligi Katarzyna Zaroślińska. Powołania przyjęły również: Elżbieta Skowrońska, Izabela Kowalińska, Klaudia Kaczorowska i Izabela Bełcik. W szerokiej kadrze na nowy sezon znalazł się kwiat polskiej młodzieży, w tym ledwie osiemnastoletnie: Malwina Smarzek, Paulina Bałdyga i Kornelia Moskwa.
Pierwsza jaskółka jest, ale do wiosny daleko
Maj 2014. Premierowym, ale zarazem najważniejszym zadaniem, jakie stało w nowym sezonie przed biało-czerwonymi było wywalczenie awansu na przyszłoroczne mistrzostwa Europy. Polki miały do rozegrania sześć spotkań: po dwa z Ukrainą, Szwajcarią i Łotwą. Już drugie z nich, z naszym wschodnim sąsiadem (w I turnieju w Lugano) okazało się wyzwaniem, które niemal przerosło kadrowiczki. Polki po dwóch przegranych setach wróciły jednak do gry i wygrały całe spotkanie 3:2. I na tym emocje w walce o przepustkę na EURO się skończyły.
Biało-czerwone wygrały wszystkie spotkania. Tylko Ukrainki potrafiły im się postawić i przekroczyć magiczną barierę 50 punktów (mimo to rewanż przegrały gładko 0:3). Podopieczne Piotra Makowskiego Łotyszkom w jednym z setów pozwoliły ugrać ledwie 6 oczek, a w innym Szwajcarkom 10. Poza wspomnianym pięciosetowym bojem z Ukrainą biało-czerwone deklasowały więc rywalki, dając do zrozumienia, że zmuszanie ich do gry w eliminacjach do ME to nieporozumienie. I choć do stylu gry nowej reprezentacji niektórzy mieli zastrzeżenia, liczyć powinien się przede wszystkim fakt wywalczenia awansu, zwłaszcza że reprezentacja (mimo doświadczonych zawodniczek w składzie) w nowym zestawieniu personalnym stawiała dopiero pierwsze kroki.
Impreza: Eliminacje do Mistrzostw Europy w Piłce Siatkowej Kobiet 2015
Bilans (Z-P): 6-0
Wynik końcowy: 1. miejsce w grupie B (druga runda) - bezpośredni awans
Poligon doświadczalny, czyli w pogoni za Europą...
Czerwiec/lipiec 2014. Miniony sezon reprezentacyjny, był pierwszym, w którym zarówno męska, jak i żeńska reprezentacja Polski spróbowały swoich sił w rozgrywkach Ligi Europejskiej. O ile w przypadku panów w turnieju tym udział oficjalnie wzięła kadra B prowadzona przez Andrzeja Kowala, o tyle w przypadku pań w LE, wystartowała pierwsza drużyna Piotra Makowskiego. Selekcjoner wykorzystał jednak turniej głównie do ogrywania młodych zawodniczek, co nie mogło nie odbić się na wynikach. Więcej odpoczynku (zwłaszcza na wyjazdach) dostały najbardziej doświadczone dziewczyny, a o sile zespoły zaczęły stanowić: Smarzek, Aleksandra Wójcik czy Katarzyna Połeć.
Tym razem bez porażek już się nie obyło. Przegrane z reprezentacją Niemiec na pewno mianem sensacji określić trudno, ale już strata siedmiu punktów w czterech meczach z Grecją, okazała się przykrym doświadczeniem dla zespołu i wiernych kibiców, zwłaszcza że nasze zachodnie sąsiadki zmagania w grupie B wygrały przewagą sześciu oczek... Założonego przed turniejem celu (występu w finale) zrealizować się nie udało, gdyż... w międzyczasie zmieniły się zasady rywalizacji i zrezygnowano z organizacji półfinałów. Występujące w eksperymentalnym składzie Polki nie miały więc dodatkowej szansy walki o awans do meczu o złoto. Na pocieszenie został im najniższy stopień podium, gdyż wygrały korespondencyjną rywalizację z Azerbejdżanem. Na plus zaliczyć można zwycięstwo 3:1 z Niemkami w Płocku, dzień po tym jak Polki przeciwko temu samemu rywalowi zdobyły ledwie 51 oczek. Po otrzymanym ciosie przyszła więc reakcja najlepsza z możliwych.
Impreza: Liga Europejska 2014
Bilans (Z-P): 7-5
Wynik końcowy: 3. miejsce w klasyfikacji generalnej (2. miejsce w grupie B)
[nextpage]... i światem
Lipiec/sierpień 2014. Wisienką na torcie sezonu reprezentacyjnego kobiet miały być rozgrywki World Grand Prix. W pierwszym roku obowiązywania nowej formuły biało-czerwone znalazły się w II dywizji, co wielu w kraju uznało za degradację, ale Polska otrzymała prawo organizacji turnieju finałowego, więc droga do elity stała przed naszymi siatkarkami otworem (wygranie turnieju w Koszalinie oznaczało awans do najlepszej grupy w przyszłym roku, a jeszcze w tym udział w Final Six WGP).
Zmagania w żeńskim odpowiedniku Ligi Światowej mężczyzn dla naszych zawodniczek rozpoczęły się wyśmienicie. Na starcie turnieju w Limie Polki odprawiły z kwitkiem Belgię. Później rozprawiły się z Kanadą i Peru, kończąc zawody z pełną pulą na koncie. Poniosły jednak stratę, która w kolejnych tygodniach okazała się cenniejsza niż jakiekolwiek punkty. W meczu z ekipą z Ameryki Północnej kontuzji doznała bowiem Wołosz - zawodniczka, która miała być trzonem, centralną postacią drużyny Makowskiego. W kolejnych dwóch turniejach fazy interkontynentalnej nasze zawodniczki wygrały już tylko dwa mecze, ze słabiutkimi: Kubą i Peru, w pozostałych czterech ugrywając łącznie dwa sety. Final Four w Koszalinie pod względem wyniku okazało się już totalną klapą. Biało-czerwone, zamiast walczyć u siebie o awans, przegrały z Belgią i Portoryko 0:3, kończąc zmagania na najgorszej dla sportowca, czwartej pozycji.
- Do World Grand Prix przystępowaliśmy dobrze przygotowani. Fajnie zaczęliśmy. Błyskawicznie wypadło jednak nasze główne ogniwo, czyli Joanna Wołosz, która zaczęła grać bardzo szybko na skrzydła, nad czym pracowaliśmy, z przerwami, od trzech miesięcy. Praktycznie po tygodniu przygotowań do grania wskoczyła Iza Bełcik i była to bardzo trudna sytuacja dla niej, ale też dla zespołu i dla mnie. Dyskomfort był duży, brakowało treningu w przyzwoitych warunkach (często na hali było zimno lub po prostu padał deszcz). Mam nadzieję, że ktoś jest w stanie to zrozumieć. Jeśli nie, trudno, bardzo mi przykro i przyjmuję wszystko na klatę - tłumaczył przyczynę słabych wyników Makowski.
Impreza: World Grand Prix 2014 - mistrzostwa II dywizji
Bilans (Z-P): 5-6
Wynik końcowy: 4. miejsce w II dywizji - brak awansu
Quo vadis Polsko?
Rok eksperymentów zakończył się więc niezbyt przyjemnie. Atmosfera wokół reprezentacji z każdą kolejną porażką gęstniała. Z krytyki niewiele robił sobie jednak szkoleniowiec i zawodniczki. Po zakończeniu turnieju w Koszalinie zespół jednym głosem przekonywał, że to był ważny i potrzebny rok, zwłaszcza dla tych młodych, niedoświadczonych zawodniczek, które marzą o tym, by zadomowić się w kadrze. Rzewne pożegnania dziewczyn sugerować mogą, że grupa się zżyła i atmosfera, niezależnie od wyników, sprzyja dalszej pracy.
- Nie jest tak, że kolejne porażki nas dołują. W żadnym wypadku. Po każdym przegranym meczu dużo ze sobą rozmawiamy i staramy się robić wszystko, by eliminować pojawiające się błędy. Taka jest siatkówka. Ktoś musi wygrać, a ktoś przegrać, ale wiemy, że pracujemy na przyszłość - powiedziała nam na koniec sezonu Katarzyna Połeć. - Stworzyłyśmy, mimo różnicy wieku, naprawdę fajną drużynę i bardzo się cieszę, że mogę z tymi dziewczynami grać. Do tej pory oglądałam je tylko w telewizji, a teraz występujemy razem na boisku i mogę brać z nich przykład. Mimo przegranych meczów jest wsparcie w tym zespole, od trenerów i od zawodniczek nawzajem. Obecność starszych dziewczyn bardzo mi pomaga. Dobrze się czuję, mając obok siebie na przykład Kasię Zaroślińską, od której mogę się bardzo wiele nauczyć - dodała jej młodsza koleżanka Malwina Smarzek.
- Czeka nas długa i żmudna praca, zanim zaczniemy osiągać sukcesy, bo tak naprawdę nie istnieliśmy w ostatnich latach w World Grand Prix czy mistrzostwach świata. Nigdy nie znaleźliśmy się na podium tych pierwszych rozgrywek i tak naprawdę od wielu lat nie pokazaliśmy nic w igrzyskach olimpijskich, mimo że skład był optymalny, z najlepszymi zawodniczkami Europy - podkreślał w sierpniu Makowski. - Ja chcę kontynuować moje zadanie, ale potrzebuję troszeczkę więcej komfortu, zwłaszcza jeżeli chodzi o krytykę - zadeklarował na koniec.
W kolejnym roku nawet najwięksi fani selekcjonera i jego nowego zespołu będą liczyć na pierwsze namacalne efekty pracy tej grupy. O sukcesy nie będzie jednak łatwo. Z jednej strony poprawienie 11. miejsca z ostatnich mistrzostw Europy nie wydaje się być zadaniem niemożliwym, z drugiej jednak los okazał się dla naszej drużyny bardzo niesprzyjający i we wrześniu w fazie grupowej EURO nasze siatkarki wystąpią w piekielnie trudnej grupie z Włoszkami, Holenderkami i zwycięzcą barażowej pary Francja - Słowenia.
Wcześniej jednak biało-czerwone spróbują pobić tegoroczny wyczyn z World Grand Prix. Sytuacja jest o tyle lepsza, że nie ma już w stawce prześladujących nasze zawodniczki Belgijek, a Final Four... ponownie odbędzie się w Polsce. Wcześniej podopieczne Piotra Makowskiego zmierzą się w Portoryko z gospodyniami, Kanadą i Bułgarią, a następnie w Argentynie z Albicelestes, Kanadą i Holandią. Czy będą w stanie odpowiednio wykorzystać te mecze i w walce o awans do elity pokażą więcej niż ostatnio w Koszalinie? Mijający rok pokazał, że dobry start to nie wszystko. Oby tym razem okoliczności sprzyjały biało-czerwonym do samego końca sezonu.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)