Ferdinand Tille: Mam nadzieję, że to ostatni taki mecz

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Libero PGE Skry Bełchatów po zwycięstwie nad Cuprum Lubin przyznał, że jego zespół przespał początek spotkania. Niemiec ma nadzieję, że taka sytuacja już się nie powtórzy.

W minioną sobotę siatkarze mistrza Polski mierzyli się przed własną publicznością z kolejnym beniaminkiem PlusLigi. Ciągle żywa w pamięci zawodników i kibiców porażka sprzed tygodnia z MKS-em Banimexem Będzin chyba mocno zakorzeniła się w głowie bełchatowian, których marazm trwał jeszcze przez dwie partie meczu z Cuprum. - To nie tak, że w tych pierwszych setach w ogóle nie graliśmy. Staraliśmy się, ale rywale prezentowali się znacznie lepiej i w pełni zasłużyli na prowadzenie 2:0. Później lubinianie nie grali już tak dobrze. Na pewno my trochę przespaliśmy początek pierwszej partii, ale w kolejnej było już ok, a i tak znów przegraliśmy - przyznał w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Ferdinand Tille. [ad=rectangle] Tym razem podopieczni Miguela Falaski potrafili jednak wrócić do gry i doprowadzić trudny mecz do szczęśliwego dla nich końca. - Poprawiliśmy przede wszystkim zagrywkę i przyjęcie. Oni z kolei trochę obniżyli poziom serwisu, bo w inauguracyjnej odsłonie szło im w tym elemencie rewelacyjnie - tłumaczył zmianę obrazu gry w trzeciej odsłonie niemiecki libero. - Po dwóch setach powiedzieliśmy sobie: "Dajemy! Nie możemy przegrać u siebie kolejnego meczu!". Zebraliśmy się w sobie i ruszyliśmy do ataku - dodał.

Strata drugiego seta i wizja porażki były wystarczająco motywujące, by po zmianie stronie wrócić na właściwe tory. Bełchatowianie nie potrzebowali żadnej dodatkowej stymulacji. -  Oczywiście nie było nam trudno się zmotywować po tych przegranych partiach. Wiedzieliśmy, że jak zaprezentujemy swoją siatkówkę to odwrócimy losy spotkania i wygramy 3:2. Od początku trzeciej odsłony spróbowaliśmy wznieść się na wyższy niż dotychczas poziom. Udało się to osiągnąć i odzyskaliśmy pewność siebie. Nie dało się nie zauważyć, że przeciwnik opada z sił i robi się coraz słabszy. W końcówce byłem już przekonany, że mecz jest nasz - zaznaczył brązowy medalista ostatnich mistrzostw świata.

Po uporaniu się z problemami zdrowotnymi Ferdinand Tille stanowi mocny punkt zespołu z Bełchatowa
Po uporaniu się z problemami zdrowotnymi Ferdinand Tille stanowi mocny punkt zespołu z Bełchatowa

Wydaje się, że limit niefrasobliwości ekipa lidera PlusLigi już wykorzystała. Czy w najbliższych domowych meczach, najpierw w Lidze Mistzów z Hypo Tirolem Innsbruck, a następnie w krajowych rozgrywkach z Jastrzębskim Węglem, bełchatowianie będą już od początku w pełni skoncentrowani i odpowiednio agresywni? - Mam nadzieję, że to ostatni taki mecz w naszym wykonaniu. Z drugiej jednak strony w PlusLidze nie ma słabych zespołów. Musimy w każdym spotkaniu grać na maksa, bo w innym wypadku możemy przegrać, jak wcześniej z MKS-em. Te ostatnie mecze były dla nas na pewno nauczką i ważną lekcją, pokazującą, że wciąż mamy nad czym pracować - zauważył 26-letni zawodnik.

Od początku tego sezonu Skra traciła bardzo mało setów. Ostatnio sytuacja uległa drastycznej zmianie, co nie tylko przekłada się na straty punktowe, ale też znacznie większą eksploatację siatkarzy. - Wierzę, że kolejne spotkanie zaczniemy już tak, jak trzeciego seta z Cuprum. Jeśli się dobrze zacznie to te mecze wcale nie muszą trwać pięć setów i nie będziemy spędzać w hali 2,5 godziny, co będzie przede wszystkim z pożytkiem dla nas. W końcu jeszcze sporo gry w tym sezonie przed nami, więc im mniej setów będziemy grać, tym lepiej - zakończył Tille.

Źródło artykułu: