Korupcyjny skandal w brazylijskiej siatkówce! "Nadszedł czas wyjaśnień"

Raport brazylijskiego Biura Inspektoratu Generalnego w sprawie działań tamtejszej federacji siatkarskiej potwierdził szokujące doniesienia mediów. Zawodnicy domagają się prawdy.

W tym artykule dowiesz się o:

Zaczęło się od serii artykułów "Dossier Volei" publikowanych na łamach brazylijskiego ESPN: w zbieraniu informacji do nich miał pomagać sam Bernardo Rezende, główny reprezentant opozycji wobec środowiska wspierającego Arego Gracę, byłego szefa CBV, a obecnie prezesa światowej federacji FIVB. Do tej pory protesty zaangażowanych w sprawę reprezentantów Brazylii i dziennikarzy były przez samą oskarżoną federację lekceważone. Sam Graca zapewniał w serii oświadczeń, że audyt wykonany w CBV nie stwierdził żadnych nielegalnych działań, a wszystkie umowy z kontrahentami zostały rzetelnie sprawdzone i nie poczuwa się do jakiejkolwiek odpowiedzialności za ewentualne błędy.

[ad=rectangle]

Włodarz FIVB wystosował podobny komunikat tuż po opublikowaniu przez Biuro Inspektoratu Generalnego (odpowiednik polskiej Najwyższej Izby Kontroli) raportu dotyczącego nieprawidłowości, do jakich miało dojść w federacji w latach 2010-2013. Część faktów ujawnionych w dokumencie pokrywa się z informacjami z Dossie Volei, ale i tak całość raportu poraża ogromem naruszeń prawa przez siatkarskich działaczy i nieprawidłowości, jakich się dopuszczali dla własnych korzyści. Bank Brazylii już zapowiedział, że nie zamierza przelewać żadnych środków do CBV w ramach dotychczasowej umowy sponsorskiej (opiewającej na 70 milionów reali) i uzależnia dalsze spłaty od naprawy modelu biznesowego partnera.

Nic dziwnego, w końcu mowa o ponad 30 milionach reali (ponad 11 milionów dolarów), które krążyło wśród zaufanych ludzi samego Gracy. W 13 spółkach, które zawarły kontrakty z federacją w ostatnich latach, szefami byli obecni lub byli członkowie zarządu CBV oraz członkowie ich rodzin (mowa choćby o dwóch zięciach szefa FIVB, którzy kierowali nigdy nieistniejącymi spółkami). W większości wspólnikami związku sportowego były firmy-słupy, których adresy pokrywały się z prywatnymi adresami ludzi blisko związanych z federacją. Miały zajmować się one szeroko pojętym doradztwem i wewnętrznym audytem federacji, mowa też o pośrednikach w transakcjach dotyczących umów sponsorskich.

Oburzenie środowiska siatkarskiego jest tym większe, że spora część z tzw. premii za występy, która miała przypaść w udziale zawodnikom i sztabom trenerskim obu reprezentacji siatkarskich, nigdy nie została im wypłacona. Jak ujawnia raport, do siatkarzy i siatkarek kadr Brazylii trafiła nieco ponad połowa z 10 milionów reali, jakie wywalczyli sobie w ostatnich latach na boisku. Reszta kwoty została spożytkowana na rosnące w szalony tempie koszta "administracyjne i marketingowe", jak opisywano to w księgach rachunkowych związku.

Obecny prezes CBV Walter Pitombo Laranjeiras zareagował błyskawicznie na doniesienia miażdżące reputację zarządzanej przez siebie federacji i już zapowiedział "wdrażanie nowych kierunków etycznego rozwoju oraz rozsądnego gospodarowania", co nie zadowala najbardziej aktywnych reprezentantów środowiska siatkarskiego. - Nie obchodzą mnie kolejne oświadczenia! Nadszedł czas, aby wszystko wyjaśnić i pokazać w pełnym świetle! Jest mi przykro z powody tego, co dzieje się ze sportem w Brazylii. A najgorsze jest to, że udaje się, że nic się nie stało! - apelował w mediach społecznościowych Murilo Endres. Popiera go Bruno Rezende, Luiz Felipe Fonteles oraz reszta zawodników skupiona wokół ruchu Unidos pelo Voleibol (Zjednoczeni dla siatkówki), która od lat walczyła z CBV o swoje prawa, między innymi sprawie zniesienia tzw. rankingu w tamtejszych rozgrywkach lub walki z coraz częstszymi przypadkami bankructw klubów Superligi.

Pełny tekst raportu dotyczącego działań CBV w latach 2010-2013 (w języku portugalskim) 

Źródło artykułu: