Mateusz Lampart: W Rzeszowie wszyscy wiedzieli, że Berlin Recycling Volleys jest poukładanym zespołem, ale nikt się nie spodziewał, że wygracie bez straty seta.
Robert Kromm: Mieliśmy naprawdę świetny początek meczu w pierwszym secie. Prawie każda akcja nam wychodziła. Kiedy mieliśmy trudności, to staraliśmy się wywierać presję na Resovii poprzez zagrywkę. Kontrolowaliśmy wynik dzięki blokowi i grze w obronie. To było dla nas bardzo łatwe.
[ad=rectangle]
Twój zasięg w ataku i szybka gra Kawiki Shojiego zrobiła swoje. Blok i wyblok Resovii praktycznie nie istniał.
- Czujemy się naprawdę dobrze fizycznie. Mieliśmy idealnie zbalansowany zespół, jeśli chodzi o atak, bo każdy zrobił swoje. Nie było u nas słabego ogniwa. Nie miałem żadnych problemów z kończeniem akcji w tym meczu.
Przed wami teraz mecz u siebie. Jeśli znów wygracie, będziecie bardzo blisko zwycięstwa w grupie.
- Mam nadzieję, że w drugim spotkaniu utrzymamy grę z pierwszego pojedynku. Gramy przed własną publicznością, będzie nam dużo łatwiej. Musimy ten mecz wygrać, jeśli chcemy pokusić się o wygranie całej grupy.
Nie da się ukryć, że twój klub chce zorganizować turniej finałowy Ligi Mistrzów. Wtedy będziecie mieli z automatu półfinał tych rozgrywek.
- Nasze kierownictwo ma taki pomysł. Najpierw musimy jednak wyjść z grupy, obojętnie czy na pierwszym, czy drugim miejscu. Wtedy będziemy mieli szanse na organizację tego turnieju w Berlinie. Fajnie byłoby zagrać z najlepszymi zespołami w Europie. Zagrać, ale też powalczyć o dobry wynik, bo nie zamierzamy tam statystować.
Na co dzień gracie w Max Schmeling Halle. Oprócz polskich zespołów, macie jedną z najwyższych frekwencji na meczach Champions League. W Bundeslidze nie macie sobie równych, jeśli chodzi o publiczność. Jak to robicie?
- Mamy znakomitych włodarzy klubu, którzy potrafią to wszystko zorganizować. Dzięki nim, na nasze mecze przychodzi bardzo wielu studentów. Mamy dobrą frekwencję niemal na każdym meczu. W Bundeslidze spisujemy się dobrze, więc coraz więcej ludzi chce nas oglądać.
Porozmawiajmy trochę o reprezentacji Niemiec. Od kilku sezonów nie widać cię w kadrze. Z tego co przeczytałem w niemieckich mediach, sam zrezygnowałeś z gry.
- Zgadza się. Niestety, moja sytuacja rodzinna mi na to nie pozwala. Moja żona studiuje, a ja wtedy ją odciążam, w tym czasie opiekuję się dziećmi.
Nie jest ci żal, że nie mogłeś cieszyć się z kolegami z brązowego medalu na naszych parkietach?
- Absolutnie nie. Jestem dumny z chłopaków, że udało im się zdobyć brązowy medal. To wielki sukces dla naszego kraju. Trzeba też pamiętać, że w ostatnich 10 latach zrobiliśmy ogromny progres, jestem z tego bardzo zadowolony.
Vital Heynen wydaje się być właściwą osobą na właściwym miejscu.
- Wykonuje fantastyczną pracę dla siatkówki w Niemczech. Przy nim, nasi zawodnicy podnoszą swoje umiejętności - to jest klucz do coraz lepszych wyników.
Niemiecka kadra nie zagra jednak w przyszłorocznej Lidze Światowej. Co o tym myślisz?
- To hańba dla nas, że nie będziemy grać z najlepszymi zespołami na świecie. Ale nasza federacja zdecydowała, żeby nie wydawać na te rozgrywki pieniędzy. Wstyd i tyle.
Twój kontrakt kończy się po tym sezonie. Masz już jakieś plany na przyszłość?
- Za wcześnie trochę, by o tym mówić.
Może PlusLiga? Niemieccy gracze bardzo dobrze czują się w naszym kraju.
- Gdybym się zdecydował, to opinia kolegów byłaby jednym z głównych powodów. To byłoby wspaniałe zagrać tutaj. Polska kocha siatkówkę. Miałem kiedyś ofertę z PlusLigi, ale nie z Resovii.
- Wykonuje fantastyczną pracę dla siatkówki w Niemczech. Przy nim, nasi zawodnicy podnoszą swoje umiejętności - to jest klucz do Czytaj całość