Wilki gryzły, ale nie pogryzły - relacja z meczu Lotos Trefl Gdańsk - AZS Politechnika Warszawska

Gdańszczanie musieli się namęczyć, by pokonać warszawską drużynę. Inżynierowie postawili im trudne warunki gry zmuszając do wspięcia się na wyżyny umiejętności.

W tym artykule dowiesz się o:

Premierową odsłonę znakomicie rozpoczął Wojciech Grzyb. Jego bloki skarciły atakujących warszawiaków, którzy w kolejnych akcjach nie wybierali się już w ataku przez strefę jego rąk. Mateusz Mika na lewym skrzydle również napsuł rywalom sporo krwi swoimi zbiciami, co dało czteropunktowe prowadzenie gospodarzom (8:4). 
[ad=rectangle]
Przerwa techniczna doprowadziła do polepszenia sytuacji w szeregach siatkarzy ze stolicy. Potężne zagrywki Dominika Depowskiego kierowane w stronę Sebastiana Schwarza sprawiły ogromne kłopoty gdańszczanom. Dało to szansę przyjezdnym na zmniejszenie strat, którą wykorzystali (12:11). W ofensywie zespołu gości dzielił i rządził Michał Filip. Młody zawodnik nie wstrzymywał ręki, bez względu na to, czy musiał atakować na podwójnym, czy potrójnym bloku. Podopieczni Andrei Anastasiego widząc, że przewaga, jaką sobie zbudowali, topnieje, zaczęli grać pewniej i bardziej stanowczo, tak jak na początku partii. Mocny atak po prostej amerykańskiego atakującego zakończył odsłonę (25:17).

Po zmianie stron Wilki Bednaruka zmobilizowały się i postawiły trudniejsze warunki gry przeciwnikom. Aleksander Śliwka włączył się w ofensywę swojej ekipy, co znacznie odciążyło głównego bombardiera warszawskiej politechniki, Michała Filipa. Wtedy to nadmorscy zawodnicy musieli wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, by przerwać dobrą passę konkurentów. Okazało się to nie lada wyzwaniem, bo w polu zagrywki coraz odważniej poczynał sobie Mateusz Sacharewicz (9:11).

Gdańszczanie nie mogli przełamać grających, jak z nut przeciwników. Blok przestał stwarzać większy problem w zdobywaniu punktów graczom z Mazowsza. Obijali oni ręce żółto-czarnych wybijając piłkę na aut. Sfrustrowani swoją postawą gospodarze starali się nałożyć presję zagrywką na podopiecznych Jakuba Bednaruka. Efekty nie były jednak takie, jakich oczekiwali. Nie dość, że warszawiacy znakomicie radzili sobie w przyjęciu to na dodatek sami "naciskali" serwisem na siatkarzy znad morza (18:21). Blok na Murphy'm Troy'u dał im cztery piłki setowe, a krótka w wykonaniu Bartłomieja Lemańskiego doprowadziła do wyrównania stanu meczu (21:25).

Żółto-czarni dali swoim kibicom kolejny powód do radości
Żółto-czarni dali swoim kibicom kolejny powód do radości

Trzecią partię otworzył efektownymi akcjami na siatce Bartosz Gawryszewski. Środkowy w pojedynkę powstrzymywał ataki rywali, by chwilę później odwdzięczyć się potężnym siatkarskim gwoździem (3:1). Starając się nie dopuścić do utraty prowadzenia i koncentracji, gdańszczanie nie ryzykowali i grali znanymi sobie schematami - szybkimi piłkami do skrzydeł i na środek siatki. Dobre wejście na boisko zanotował Krzysztof Wierzbowski. Przyjmujący błyskawicznie zaanonsował swoją obecność na parkiecie wykonując atak po prostej w dziewiąty metr (11:8).

Dominacja żółto-czarnych powiększała się z chwili na chwilę. W ofensywie rozkręcał się Damian Schulz i co chwilę dokładał do dorobku Lotosu Trefla kolejne "oczka". Prawdziwym utrapieniem dla teamu z Warszawy był jednak Mateusz Mika. Jego kiwki, jak i mocne zbicia były nie do obrony, pomimo tego, że akademicy grali z niezwykłym poświęceniem starając się podbić każdą piłkę. Nieudany blok siatkarzy trenera Bednaruka dał zwycięstwo w trzecim secie gdańszczanom (25:19).

Początek czwartej odsłony to koncertowa gra warszawiaków w każdym elemencie. Ich przewaga na siatce była niezwykle widoczna. Atakowali i blokowali, jak w transie, nie dając dojść do głosu graczom z Gdańska. Na pierwszej przerwie technicznej na tablicy widniał wynik 0:8! Po chwili oddechu gospodarzom udało się zdobyć jeden punkt, ale nie przyniosło to za sobą polepszenia ich gry. Całkowitą kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami miały Wilki Bednaruka, chociaż gospodarze starcia starali się im przeciwstawić (9:16). Zmiany, jakich dokonywał szkoleniowiec Lotosu Trefla Gdańsk nie przynosiły rezultatów i wszystko wskazywało na to, że spotkanie rozstrzygnie się w tie-breaku. Nadzieją dla nadmorskiego teamu okazały się trudne serwisy Murphy'ego Troy'a, które znacznie utrudniły grę akademikom, ale nie wystarczyły na doprowadzenie do wyrównania. Popsuta zagrywka Marca Falaschi zadecydowała o piątym secie (20:25).

Decydującą odsłonę otworzyły ataki po skosie Mateusza Miki, ale i na tego zawodnika blokujący gości znaleźli sposób (3:4). Widząc okazję na wygranie pojedynku przyjezdni zwiększali swoje wysiłki, tak samo czynili gospodarze niesieni dopingiem kibiców, przez co nie można było narzekać na brak emocji na parkiecie. Z jednej i z drugiej strony siatki były widowiskowe obrony oraz potężne ataki. Nie można było ocenić, która drużyna wyjdzie wygrana z tego boju (8:8). Autowy atak Michała Filipa przechylił szalę zwycięstwa na stronę podopiecznych trenera Anastasiego. Ponownie bohaterem ostatniej partii został zawodnik Stanów Zjednoczonych, który w ostatnich akcjach zdołał udźwignąć ciężar gry, w momencie, gdy jego kolegom zdarzały się pomyłki (16:14).

Mecz oglądały w Ergo Arenie 4 282 osoby. Gościem specjalnym był kierowca rajdowy Kajetan Kajetanowicz.

Lotos Trefl Gdańsk - AZS Politechnika Warszawska 3:2 (25:17, 21:25, 25:19, 20:25, 16:14)

Lotos Trefl Gdańsk: Grzyb, Falaschi, Schwarz, Gawryszewski, Troy, Mika, Gacek (libero) oraz Schulz, Wierzbowski, Ratajczak.

AZS Politechnika Warszawska: Lipiński, Depowski, Lemański, Filip, Śliwka, Sacharewicz, Olenderek (libero) oraz Strzeżek, Mordyl, Radomski, Bieńkowski.

MVP: Murphy Troy

Źródło artykułu: