Doświadczenie to można sobie w d... wsadzić - rozmowa z Łukaszem Kadziewiczem, środkowym Cuprum Lubin

Beniaminek z Lubina przegrał spotkanie w Warszawie, tylko w jednym secie podejmując walkę. - To należy traktować w kategoriach kompromitacji - nie owijał w bawełnę doświadczony środkowy.

Ola Piskorska: Po pięciu kolejkach macie pięć punktów. Czy to jest dobry wynik, biorąc pod uwagę, że jesteście beniaminkiem?

Łukasz Kadziewicz: Ten wynik na pewno nie jest powodem do radości i nie cieszymy się z niego. Poza tym nie jesteśmy beniaminkiem. Każdy z naszych zawodników ma w papierach napisane, że umie grać w siatkówkę i robił to wcześniej. I między innymi z tego powodu naszą przegraną w Warszawie należy traktować w kategoriach kompromitacji.
[ad=rectangle]
Jak to się w takim razie stało, że przegraliście? Można by zakładać, że raczej jesteście na fali po dwóch ostatnich zwycięstwach.

- Na fali to można być jak się trzy dni popije wódkę. W sporcie każdy mecz to inna historia, w tym spotkaniu byliśmy po prostu słabsi. Bezwzględnie obnażono nasze błędy i problemy.

Na przykład jakie?

- A to już zostanie moją słodką tajemnicą.

Wracając do bycia na fali, to jednak, oprócz picia wódki, jest takie zjawisko również w sporcie. Każda kolejna wygrana nakręca zespół pozytywnie i dodaje mu wiary we własne możliwości.

- Najwidoczniej nie jesteśmy zespołem, bo na nas to tak nie podziałało, jak widać. Nie byliśmy pozytywnie nakręceni.

Jesteście bardzo doświadczeni, a naprzeciwko stanęła drużyna bardzo młoda, z kilkoma debiutantami na tym poziomie rozgrywek. Nie dało wam to wystarczającej przewagi?

- Doświadczenie to czasem można sobie w dupę wsadzić. Potrzebna jest pasja, której u nas nie widzę. To nie ma być praca, nie przyjeżdżamy na mecze zarabiać pieniądze. To ma być hobby, a jeżeli dla kogoś to zaczyna być tylko pracą, to powinien iść szukać czegoś innego, bo jego życie jako sportowca jest już skończone. Te dzieciaki w Politechnice mają niesamowitą pasję, tylko patrzeć, zazdrościć i bić im brawo. U nas niektórzy chyba zapomnieli, że grają w siatkówkę, bo to kochają, a nie po to, żeby zarobić jakieś śmieszne parę złotych.

Z tych dzieciaków ktoś się panu podobał wyjątkowo?

- Wszyscy bardzo mi się podobają. Bardzo dobrze dobrana drużyna charakterologicznie przez Kubę Bednaruka. Jeszcze parę lat temu można było powiedzieć, że raz mu wyszło, a on pokazuje, że regularnie mu wychodzi. Okazuje się, że ze średniej klasy zawodnika wyrósł nam w Polsce bardzo dobry trener. Wiadomo, że w tym klubie wypłata jest jak śnieg w Polsce w zimie, czyli od czasu do czasu, trzeba o tym głośno mówić. Najbardziej profesjonalny jest tu trener i tym większe brawa dla niego i zespołu. Będę za niego i te dzieciaki trzymał kciuki, niech leją dalej wszystkich.

Z Cuprum Lubin kolejny raz wrócił pan do PlusLigi. Cieszy się pan z tego?

- Nie robi to na mnie żadnego wrażenia ani nie sprawia mi żadnej wyjątkowej przyjemności. Nie marzyłem o powrocie. Kiedy byłem zdrowy, to PlusLiga powinna była się cieszyć, że ja w niej gram, a nie ja, że gram w PlusLidze.

Łukasz Kadziewicz nie jest zadowolony z dotychczasowych osiagnięć swojego zespołu
Łukasz Kadziewicz nie jest zadowolony z dotychczasowych osiagnięć swojego zespołu

Są jakieś różnice istotne pomiędzy PlusLigą a pierwszą ligą?

- Żadnych. I tu i tu są kluby, w których ludzie zarabiają po 1500 złotych raz na trzy miesiące, co nie ma nic wspólnego z profesjonalizmem. Podoba mi się, że po powiększeniu ligi pojawiło się więcej młodych polskich siatkarzy, którzy dostają szansę grania. To jest bardzo dobre dla reprezentacji, bo przy tak napiętym terminarzu potrzebujemy bardzo dużo świeżego mięsa na Ligę Światową i w ogóle cały sezon. Mamy sporo zawodników z potencjałem, wykorzystujmy to. Plusliga stwarza świetne warunki do rozwoju młodych chłopaków, ale, jak w każdym produkcie, są też i minusy, czyli brak profesjonalizmu w niektórych klubach.

A propos napiętego terminarza, czy granie co trzy dni nie jest zbyt męczące dla zawodników już nie najmłodszych, którzy przeważają w waszym zespole?

- Nie, wręcz przeciwnie. Stary zawodnik bardzo się cieszy, kiedy gra raz na trzy dni, bo nie musi ciężko trenować. Młody się napina, a stary to się cieszy, że musi zrobić tylko siłownię i delikatny trening, bo następnego dnia jest znowu mecz. Jeżeli tak ma wyglądać terminarz ligowy w następnych latach, to ja spokojnie do 45 roku życia będę grał.

W lidze włoskiej niektórzy są już blisko tego wyniku. Co najpilniej trzeba poprawić po tej porażce przed następnym meczem?

- Wszystko!

Obawiam się, że nie da się poprawić wszystkiego w trzy dni. Wasze ostatnie wyniki były dobre, więc może w niektórych elementach nie trzeba nic poprawiać?

- Jak to dobre wyniki?! Przegrana z ZAKSĄ, która, z całym szacunkiem, obecnie przegrywa ze wszystkimi?

Chyba jednak wygrana z ZAKSĄ?

- No dobra, wygrana z ZAKSĄ, która ma w tej chwili problemy, żeby piłkę na trzy przebić na drugą stronę siatki. Czy może sportowy gwałt, jakiego dokonała na nas Skra Bełchatów?

O meczu z PGE Skrą faktycznie nie ma co mówić. Ale wygrana za trzy punkty z Indykpolem AZS Olsztyn?

- Olsztyn sam sobie strzelił tego gola, tracąc ogromną przewagę w tym meczu. Mieli raz po raz kontry na pojedynczym bloku, których nie kończyli. To nie był nasz sukces i wszyscy dobrze wiemy, że to nie my wygraliśmy ten mecz, tylko przeciwnik sam go przegrał.

To znaczy, że Cuprum Lubin nie odniósł jeszcze żadnego sukcesu w tym sezonie?

- Zgadza się. Musimy ciężko pracować, żeby wreszcie jakiś sukces zapisać na swoim koncie, bo na razie nie mamy żadnego.

Rozmawiała Ola Piskorska

Źródło artykułu: