Pierwsze spotkanie sezonu ligowego stało na dobrym poziomie. Widowisko znacznie zyskało, dzięki wyrównanej końcówce trzeciej partii. Na swoją korzyść, nieoczekiwanie rozstrzygnęły ją gospodynie. - Nie chcieliśmy przynieść wstydu. Po drugiej stronie siatki stał przecież renomowany przeciwnik. Chemik to drużyna z ogromnym potencjałem. Chcieliśmy zagrać ambitnie i pokazać, że potrafimy grać w siatkówkę. To się nam chyba udało - mówi Marcin Wojtowicz.
[ad=rectangle]
Beniaminek z Rzeszowa nie mógł sobie poradzić ze środkowymi policzanek. Agnieszka Bednarek-Kasza i Katarzyna Mróz zdobyły razem aż 27 punktów. Szkoleniowiec Developresu rotował także środkowymi, ale nie przyniosło to skutku. - Bardzo ciężko było złapać na środku dziewczyny z Polic. W pewnym momencie, Agnieszka Bednarek-Kasza bawiła się z nami. Nie mogliśmy znaleźć na to recepty ani w bloku, ani w drugiej linii. Trzeba zakasać rękawy i dojść do takiego poziomu, w którym będziemy mogli się temu przeciwstawić - twierdzi Wojtowicz.
Po wygranej trzeciej partii wydawało się, że gra rzeszowianek wygląda bez zarzutu. Tymczasem czwartego seta, świetnie grająca na rozegraniu Karolina Filipowicz rozpoczęła w kwadracie dla rezerwowych. Po kilku akcjach pojawiła się na boisku z powrotem. Skąd taka decyzja sztabu szkoleniowego? - Rozmawialiśmy szybko o numerkach dziewczyn i po prostu się pomyliłem - przyznaje trener Developresu SkyRes Rzeszów.