?Akademicy? mimo porażki w Belgii nie stoją na straconej pozycji. Jak pokazuje tegoroczny sezon, częstochowianie potrafią dokonywać rzeczy wielkich, o czym boleśnie przekonała się zwłaszcza Iskra Odincowo, która była murowanym wręcz faworytem rozgrywek. W środę za podopiecznymi Radosława Panasa przemawiać będzie własna hala i doping żywiołowej publiczności, która niejednokrotnie dodawała ?skrzydeł? drużynie.
Mimo doskwierającego zmęczenia, częstochowianie zdają sobie sprawę z szansy, która przed nimi stoi. Ewentualny awans do najlepszej ?czwórki? będzie jednym z największych sukcesów drużyny w historii, niosącym za sobą spory wydźwięk w Europie oraz zastrzyk finansowy -Mamy świadomość, o co walczymy. Gramy przed własną publicznością, która potrafi dopingować, poza tym sportowo na pewno nie ustępujemy naszym rywalom. Biorąc to pod uwagę, powinniśmy sobie spokojnie dać radę. Jest jednak jedno ale - zmęczenie. Mamy za sobą bardzo trudny styczeń i połowę równie intensywnego lutego. Belgowie grali w tym dużo mniej. Oni zbudowali zespół z myślą o Lidze Mistrzów. Można powiedzieć, że w lidze się bawią, a w pucharach walczą o sukcesy. To ich poważny atut, ale zaszliśmy już tak daleko, że dobrze by było awansować - uważa kapitan zespołu, Krzysztof Gierczyński.
Tak, jak już informowaliśmy, w przypadku awansu do kolejnej rundy częstochowski klub będzie chciał ubiegać się o prawa organizacji finałowego turnieju. Jak na razie droga do zrealizowania tego celu jest niezwykle długa i wyboista, gdyż przedstawiciele klubu oraz Urzędu Miasta, który miałby dołożyć swoją ?cegiełkę? do organizacji, nie mogą znaleźć wspólnego języka. Ponadto, chęć organizacji tego turnieju wyrażają także włodarze włoskiej Romy Volley oraz rosyjskiego Fakiełu Nowyj Urengoj -My jako klub jesteśmy przygotowani na złożenie oferty, ale to, czy ją złożymy, uzależniamy też od decyzji miasta. Póki co nie dostaliśmy oficjalnej odpowiedzi i nie wiemy, jaką pomoc finansową zaoferuje magistrat. Czas mamy do 26 lutego, ale do końca tego tygodnia chcielibyśmy wiedzieć, na co możemy liczyć. Robienie czegoś w ostatniej chwili nas nie interesuje, bo to zawsze niesie za sobą dodatkowe koszty. Oczywiście nie zapominamy o tym, że najpierw musimy wygrać z Noliko i do finału awansować - zaznacza prezes Konrad Pakosz.