Mateusz Lampart: Konfederacjo, opamiętaj się, nim za późno będzie

Europejska Konfederacja Siatkówki wprowadziła kolejne zmiany w rozgrywkach, które firmuje. Kolejne nietrafione, należy dodać. Czy kibice doczekają się kiedyś stworzenia produktu na miarę oczekiwań?

W tym artykule dowiesz się o:

W czwartkowe południe, Europejska Konfederacja Siatkówki (CEV) ogłosiła nowe zasady klasyfikacji drużyn. Obejmą one wszystkie rozgrywki pod jej egidą i wejdą w życie od 1 października br. Na czym polegają?

Dotychczas, o końcowej klasyfikacji w tabeli decydowały kolejno: liczba punktów, liczba wygranych meczów, stosunek setów, stosunek małych punktów i bezpośredni pojedynek lub pojedynki pomiędzy zainteresowanymi drużynami. Od października najważniejszym determinantem układania tabel będzie ilość wygranych spotkań, która "wyprzedziła" w hierarchii ważności sumę punktów.
[ad=rectangle]

Jak to będzie wyglądało w praktyce? Aby lepiej zobrazować nowinkę, podeprzyjmy się ubiegłoroczną fazą grupową Ligi Mistrzów. Szczególnie interesuje nas grupa G, w której rywalizowała ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.

Sytuacja, w której ekipa mająca mniej wygranych znalazła się na wyższej lokacie w tabeli, zdarzyła się po raz trzeci, od czasu wprowadzenia obecnie obowiązującej punktacji (3 punkty za zwycięstwo 3:0 lub 3:1, 2 "oczka" za wygraną po tie-breaku i 1 punkt za przegraną 2:3). Po zajęciu drugiego miejsca w grupie, VfB Friedrichshafen odpadł z Champions League. Team Steliana Moculescu kontynuował jednak przygodę w europejskich rozgrywkach w Pucharze CEV. Gdyby do powyższej tabeli zastosować przepisy, które niebawem wejdą w życie, to zespoły zamieniłyby się miejscami. To oznaczałoby grę kędzierzynian w Pucharze CEV.

Mimo tego, stawiamy pytanie - czy byłoby to sprawiedliwe? Aby na nie odpowiedzieć, zestawiamy ze sobą wyniki ZAKSY i VFB w fazie grupowej Ligi Mistrzów 2013/2014.

Drużyna/Wynik3:03:13:22:31:30:3
VFB 1 1 0 3 1 0
ZAKSA 1 0 2 1 2 0

Na pierwszy rzut oka widać, co CEV chciała osiągnąć wprowadzając zmiany. Celem było premiowanie drużyny, która wygra więcej spotkań. W podanym układzie, cenniejsze okazałyby się 2 wygrane ZAKSY w tie-breakach, od 3 przegranych "Fryderyków" w stosunku 2:3. Nowe przepisy premiowałyby "Koziołków" do dalszej gry w Europie. I tu powstaje duża niespójność.

Skoro CEV chce promować zwycięzców pojedynków, to dlaczego odeszła od poprzedniego systemu punktowania (2 punkty za wygraną, 1 "oczko" za porażkę, bez względu na stosunek setów)? Wtedy, na wyższym miejscu w tabeli zawsze byłaby drużyna, która ma więcej zwycięstw od kolejnej (lub przy równej liczbie punktów kolejno stosunek setów itd.), więc automatycznie odpadłaby jedna przesłanka, decydująca o końcowym miejscu. Byłaby zwyczajnie zbędna.

Aby jeszcze bardziej pokazać skalę absurdu, prezentujemy jeszcze jedną tabelę, tym razem fikcyjną, która jednak może się zdarzyć.

Drużyna/Wynik3:03:13:22:31:30:3Punkty (wg obecnych zasad)Punkty (wg wcześniejszych zasad)
Zespół A 0 0 2 0 0 4 4 8
Zespół B 0 0 0 6 0 0 6 6

Co zauważamy? Przy nowych przepisach, zespół A zdobywając tylko 4 punkty, byłby klasyfikowany wyżej od zespołu B, który zdobył 6 "oczek". Oczywiście, od razu zapala się lampka z napisem - zespół A ma więcej wygranych, więc jest wyżej. Ale co to za argument? Nowe przepisy powodują, że w powyższym przykładzie, drużyna wygrywająca tylko 1 lub 2 spotkania może automatycznie zablokować szanse ekipy, która zdobyła więcej punktów, na dalsze występy w Pucharze Konfederacji (są one mało prawdopodobne, ale jednak).

Ostatnia kolumna wyraźnie pokazuje, że przy starej punktacji, zmiany trzymałyby się kupy. A co najważniejsze, pomysł CEV byłby uwydatniony - wyżej byłby zespół ten, który by wygrywał.

Premiowani są zwycięzcy meczów - cały czas mam w głowie hasło przewodnie zmian. Ale oni nie zawsze są premiowani! Zespół wygrywający spotkanie 3:2 jest w gorszej sytuacji od wygrywającego 3:1. Pewność awansu jest dopiero, gdy wygra się wszystkie spotkania w stosunku 3:0 lub 3:1. W rzeczywistości nagradzamy więc siatkarskie potęgi, które miażdżą europejskich kopciuszków. Nie dążymy do stworzenia bardziej emocjonujących siatkarskich spektakli, co zapewniłby powrót do starej punktacji. Nagradzamy pogromy i nudne widowiska.

Rozumiem ideę CEV. Nie rozumiem za to czegoś innego, dlaczego wprowadzając takie zmiany, ekipy przegrywające 2:3 nagradzamy 1 punktem? Przecież on i tak nie ma kompletnie żadnego znaczenia, jeśli wygrało się mniej meczów, a na dodatek kreśli fałszywy obraz tabeli! Nie przypominam sobie też innych dyscyplin sportu, w których w pierwszej kolejności o miejscu w tabeli decydowałaby liczba wygranych meczów, a nie zdobytych punktów.

Rozumiem także CEV z drugiego powodu. Ta przyzwyczaiła nas już do różnego rodzaju dziwactw. Najnowszych, jak obowiązek zielonych koszulek dla libero, ale też wcześniejszych, jak wyznaczanie sędziów z łapanki do hitowych spotkań. O wakacyjnych kongresach w kurortach nadmorskich już nie wspominając.

Podsumowując - te dwa klocki do siebie nie pasują. Skoro chcemy premiować zwycięzców, OK. Wróćmy do starej punktacji, bez żadnych wymysłów, które nie obowiązują w żadnych innych rozgrywkach sportowych. Jeśli nie, to zostańmy przy obecnych zasadach, które nie sprzyjają emocjom (wystarczy popatrzeć na różnice punktowe w fazie grupowej poprzedniej edycji LM), ale są przynajmniej sprawiedliwe.

PS. Ciekawe jest też wprowadzenie systemu LiteScore. Jak to będzie wyglądało w praktyce, zobaczymy. Z komunikatu federacji wynika, że trenerzy mają otrzymać tablet z wynikiem spotkania, zdobytymi punktami i ilością wziętych już przerw. CEV chwali się, że to wpisuje się w model nowoczesnego sportu. I ma rację, bo nikt jeszcze tego nie wymyślił. W żadnym innym sporcie trener nie dostaje do ręki tablicy wyników, która jest w każdej hali i na każdym stadionie. Innowacja!

Mateusz Lampart

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu: