Wiktor Gumiński: Jaki jest cel reprezentacji Czarnogóry w tegorocznej Lidze Europejskiej?
Slobodan Boskan: Chcemy oczywiście wygrać wszystkie mecze (śmiech). Ale tak na poważnie, ciężko powiedzieć, ponieważ nie mieliśmy na przykład żadnych informacji o reprezentacji Polski. Wiedzieliśmy, że to kadra B, gdyż pierwszy zespół występuje w Lidze Światowej. Ciężko określić swoje położenie, jeśli nie wie się nic o przeciwniku, tak jak w przypadku biało-czerwonych czy Grecji. Znamy jedynie Rumunów, ponieważ graliśmy z nimi w eliminacjach do mistrzostw Europy 2015. Naszym celem jest awans do półfinału.
[ad=rectangle]
Przed startem Ligi Światowej 2014, FIVB dokonała reformy dającej szansę uczestnictwa w niej kilku średnim zespołem z Europy, np. Słowacji. Widzi pan w przyszłości szansę na dołączenie Czarnogóry do tych rozgrywek?
- To zależy od wielu czynników. Nie jest łatwo, bo nawet jeśli stwarza się możliwość gry w Lidze Światowej, trzeba posiadać dużo pieniędzy i być bardzo dobrze zorganizowanym. Dla nas, przede wszystkim, ważny jest udany start w Lidze Europejskiej. Chcemy zobaczyć, na co nas stać.
Czarnogóra jest już gotowa do występów w Lidze Światowej?
- Nie wiem. To pytanie bardziej do federacji. Uważam, że jesteśmy gotowi do zaprezentowania dobrego poziomu w Lidze Europejskiej, ale na Ligę Światową musimy jeszcze zaczekać. Trzeba stawiać krok po kroku.
Prawdziwą rewelacją Ligi Mistrzów 2013/2014 była czarnogórska Budvanska Rivijera Budva, składająca się głównie z rodzimych graczy. Gdzie tkwi tajemnica jej tak udanego występu?
- Nie ma żadnej tajemnicy. Dla takich zespołów jak Budvanska Rivijera, jedyną możliwością do toczenia równej walki z ekipami dysponującymi większym budżetem jest pokazanie charakteru oraz prezentowanie twardej siatkówki. W minionym sezonie drużyna rzeczywiście składała się głównie z Czarnogórców, ale w kolejnym może być już pół na pół. Dla klubu pokroju Budvy ważny jest także skład grupy, w jakiej się znajduję. Rywalizacja z przeciwnikami o większym budżecie jest dla niego bardzo trudna.
Budżet Budvanskiej Rivijery nie jest chyba jednak taki mały, skoro pozwalał na ściąganie takich graczy jak Raydel Romero Poey czy Oliver Venno.
- Jest to najbogatszy klub w regionie, w którego skład wchodzą takie kraje jak Serbia, Czarnogóra, Bośnia i Hercegowina czy Chorwacja. Przytoczone nazwiska Poey'a czy Venno są znanymi w świecie siatkarskim. W Budvie robią wszystko co w ich mocy, by zatrudniać tego rodzaju graczy i utrzymywać się na swoim najwyższym możliwym poziomie.
Jest pan reprezentantem młodej myśli trenerskiej. Jak się pan czuje w roli szkoleniowca?
- Podoba mi się. To interesująca praca, z nową perspektywą. Jest zupełnie inaczej niż podczas kariery zawodniczej. Jestem dopiero na początku drogi. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
Na jakie elementy kładzie pan największy nacisk?
- Przykładam dużą wagę do defensywy, do relacji blok-obrona. To bardzo istotny element, pozwalający myśleć o graniu twardej siatkówki. Wszystkie topowe ekipy prezentują się bardzo dobrze w tym aspekcie, ponieważ pozwala on na uzyskanie stabilności. Oczywiście, trenujemy również atak i serwis, ale bez solidnej defensywy ciężko o prezentowanie efektywnego stylu.
Jest pan mistrzem olimpijskim z Sydney. Prowadzi pan Czarnogórę, Nikola Grbić został natomiast niedawno szkoleniowcem Sir Safety Perugia. Kto zatem będzie następnym trenerem spośród tej "złotej" drużyny Jugosławii?
- Trzeba jeszcze pamiętać o Slobodanie Kovacu, który pracował w Perugii, a teraz prowadzi reprezentację Iranu. Każdy z członków reprezentacji, która zdobywała złoto olimpijskie i mistrzostwo Europy w 2001 roku wybrał swoją drogę. Sądzę, że wielu byłych siatkarzy ma duże zadatki na bycie dobrymi trenerami. Jak dotąd ja, Grbić i Kovac poszliśmy tą ścieżką. Co do planów reszty, to ich nie znam, ale możliwe, że w przyszłości ktoś dołączy do naszej trójki.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!