Łukasz Wiśniewski: Resovia pokazała charakter

Siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle przegrali z Resovią bój o finał PlusLigi i powalczą teraz o brąz i możliwość występu w LM. Po meczu porozmawialiśmy ze środkowym z Kędzierzyna.

W ostatnim starciu o finał PlusLigi, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle musiała uznać wyższość swoich kolegów z Rzeszowa, przegrywając 1:3. Zdobywcy Pucharu Polski mieli jednak w swojej hali ogromną okazję na awans, którą zaprzepaścili. - W Kędzierzynie trochę zabrakło nam Michała Ruciaka, który nie mógł nam pomóc w ataku. Także zespół Resovii ciągle nakręcał się swoją grą i w pewnym momencie zaczęło im wszystko wychodzić - powiedział nam po ostatnim spotkaniu środkowy zespołu z Opolszczyzny Łukasz Wiśniewski.

Czy więc w piątym pojedynku w Hali Podpromie siatkarzom ZAKSY po prostu zabrakło wiary po przegranych meczach u siebie? - W czwartek mieliśmy ogromną wiarę w zwycięstwo. Nie przyjechaliśmy przecież do Rzeszowa po to żeby przegrać. Ale to co pokazaliśmy w ostatnim półfinałowym starciu nie wystarczyło na mistrzów Polski - tłumaczy siatkarz.

W piątym starciu w Rzeszowie zauważalna była słabsza gra Michała Ruciaka, który ciągle zmagał się z kontuzją barku. Zawodnik nie atakował na 100% swoich możliwości. - W czwartek Michał Ruciak też nie mógł w pełni nam pomóc. Widać u niego było, że przez kontuzję barku nie jest sobą na boisku. Robiliśmy co mogliśmy ze zmianami, jednak nie wszystkie przyniosły efekt. Absolutnie jednak nie możemy w tym upatrywać porażki, bo Resovia też miała swoje problemy - mówi nam środkowy.

Wiśniewski zapytany o to czego żałuje najbardziej z tych półfinałów, od razu odpowiedział: - Najbardziej żałujemy tego trzeciego meczu, w którym prowadziliśmy już 2:0 i w trzecim secie 19:16, i zaprzepaściliśmy naszą szansę. Zespół z Rzeszowa pokazał charakter, wolę walki i chwała im za to. Zostaje mi tylko życzyć im powodzenia w finale.

- Teraz gramy przede wszystkim o awans do Ligi Mistrzów, ale poza tym zawsze jest lepiej skończyć sezon z medalem niż bez niego - zakończył zawodnik.

[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

[/b]

Źródło artykułu: