Ola Piskorska: I jak wrażenia po losowaniu?
Laurent Tillie: Na mistrzostwach świata nie ma łatwych przeciwników, z każdym można wygrać i z każdym można przegrać. Nie zaskoczę pani chyba, jak przyznam się, że chciałem uniknąć Rosji i jestem niezwykle zadowolony, że ani w pierwszej, ani w drugiej rundzie na nią nie trafiamy (śmiech).
Nowa formuła zakłada rozegranie aż trzynastu meczów w drodze po medal, to nie za dużo?
- Oczywiście, to będzie bardzo ciężki turniej z powodu tej liczby meczów, zwłaszcza pod koniec wszyscy będą zmęczeni, ale mi się ta koncepcja podoba. Zwycięzca będzie prawdziwym mistrzem świata, bo rozegra po drodze trzynaście trudnych spotkań i na pewno nie zadecyduje o medalu żaden szczęśliwy przypadek. Poza tym będzie to święto siatkówki dla kibiców, bo zobaczą ogromną liczbę bardzo ciekawych spotkań.
Za panem debiut w roli selekcjonera zespołu francuskiego. Podobało się panu?
- To jest pasjonujące doświadczenie być trenerem drużyny narodowej i bardzo mi się to podoba! Nigdy nie było takiego zainteresowania dziennikarzy wokół mojej pracy (śmiech). W tym sezonie miałem ogromną satysfakcję z postępu, jaki zrobili moi młodzi zawodnicy w trakcie sezonu reprezentacyjnego. Wszyscy, i oddzielnie, i jako zespół, grali pod koniec o wiele lepiej niż w pierwszych meczach Ligi Światowej. Dzięki temu mam poczucie dobrze wykonanej roboty.
A co jest dla pana najtrudniejsze w tej pracy?
- Takie długie przerwy między turniejami, a na turniejach mecze dzień po dniu. Albo tylko trenujesz na zgrupowaniu, albo tylko grasz na turnieju. Lepiej się odnajdowałem w systemie klubowym, gdzie gra się mecze raz na tydzień, a pomiędzy nimi mogę trenować z zespołem. Z reprezentacją w trakcie turnieju nie mam już takiej możliwości, żeby nad czymś popracować czy coś zmienić.
Mieliśmy wszyscy ostatnio okazję oglądać fantastyczny występ pana podopiecznego Kevina Le Roux w meczu Ligi Mistrzów, gdzie grał jako atakujący. U pana w minionym sezonie był środkowym, rozważy pan teraz przesunięcie go na atak?
- Kevin świetnie sobie radzi jako atakujący w zespole Piacenzy, ale to nie jest dla mnie zaskoczenie. To właśnie ja zacząłem go ustawiać po przekątnej, kiedy byłem jego trenerem klubowym w Cannes. Pozycja, na jakiej będzie grał w kadrze, zależy przede wszystkim od tego, jakich innych zawodników będę miał do dyspozycji, ale oczywiście bardzo się cieszę, że on się rozwija, zdobywa doświadczenie w trudnej lidze i tak mu dobrze idzie. Na pewno przyda się drużynie.
Natomiast inny z pana zawodników, bardzo ważny dla zespołu Earvin Ngapeth, właśnie rozstał się w burzliwych okolicznościach ze swoim rosyjskim klubem i wrócił do Francji. Co teraz z nim będzie?
- Rozstanie Earvina z klubem to nie jest tylko mój problem, w tej chwili to jest przede wszystkim problem jego, jego ojca i klubu, a mój na końcu. Po wyjeździe z Rosji on nie może nigdzie grać, więc będzie mu bardzo trudno utrzymać poziom, choć pewnie mógłby trenować z jakimś zespołem. Ale i tak nie grałby w żadnych meczach, oczywiście. On sam twierdzi, że będzie teraz grał w piłkę nożną i to mu wystarczy. Oczywiście w perspektywie mistrzostw świata za pól roku jest to dla mnie duży kłopot, ale nic na to nie mogę poradzić i nie wiem, jak to się skończy.
Earvin to jeden z najlepiej punktujących, lider pana zespołu. Nie obawia się pan, że on może w ogóle nie zagrać w tym sezonie w reprezentacji?
- Mam drużynę złożoną z bardzo młodych zawodników, często bardzo impulsywnych i "charakternych", co ma swoje plusy, ale i - tak jak w tym przypadku - minusy. Nie zmienię ich. Najważniejsze, żeby oni wszyscy byli szczęśliwi, zadowoleni z życia, zdrowi i chcieli grać w reprezentacji. Jeżeli Earvin będzie teraz do maja trenował piłkę nożną we Francji, uszczęśliwi go to i zadzwoni w maju do mnie, że chce grać w drużynie narodowej, to niech tak będzie. Wolę to, niż gdyby sfrustrowany i nieszczęśliwy grał w siatkówkę do końca sezonu i potem nie chciał grać w kadrze.
To na koniec proszę powiedzieć co pan robi w czasie pomiędzy sezonami reprezentacyjnymi?
- Odpoczywam sobie (śmiech). A poważnie to dużo podróżuję, oglądam francuskich siatkarzy w różnych klubach, a także obserwuję innych trenerów i rozmawiam z nimi. Zawsze można się czegoś nauczyć od innych i temu poświęcam okres między sezonami.
A w Polsce zostanie pan po losowaniu pooglądać PlusLigę?
- Bardzo chciałem zostać dłużej w Polsce, bo liga jest ciekawa, bardzo mi się podoba wasz kraj i mam tu wielu przyjaciół, ale niestety z powodu własnych problemów zdrowotnych muszę wracać do Francji od razu po losowaniu. Ale na pewno jeszcze tu przyjadę, we wrześniu (śmiech).
Rozmawiała Ola Piskorska
[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[/b]