Dominika Baran: Dla mistrza Polski starcie z Politechniką powinno być łatwą przeprawą. Ostatnio prezentujecie wysoką formę, a mimo tego w Warszawie niespodziewanie przegraliście. Skąd wzięły się te nagłe problemy Asseco Resovii?
Jochen Schoeps: Trudno powiedzieć. Na pewno źle weszliśmy w to spotkanie. Rywale od początku świetnie grali blokiem, a my mieliśmy ogromne problemy ze skończeniem ataku. Z tak słabą skutecznością w ofensywie naprawdę trudno jest coś w siatkówce zdziałać.
Czy po tygodniu z Ligą Mistrzów dało się we znaki zmęczenie?
- Każdy jest prawdopodobnie nieco zmęczony, ale uważam, że nie możemy w tym upatrywać naszej porażki. Wszyscy mieli po prostu problemy z dyspozycją dnia. Naszym zadaniem jest grać dobrze także wtedy, gdy mamy w nogach kilka meczów z rzędu. To ważne, by wówczas prezentować swój najwyższy poziom.
W spotkaniu z Politechniką nie wykorzystaliście przede wszystkim swojego gigantycznego potencjału w ataku.
- Zdecydowanie się zgadzam. Zagraliśmy po prostu źle. Z drugiej strony, to warszawianie zaprezentowali się z dobrej strony i mogli cieszyć się ze zwycięstwa.
Dotąd szliście jak burza. Zaledwie dwie porażki w PlusLidze, awans w Lidze Mistrzów. Czy mecz z Inżynierami jest końcem tej wspaniałej passy?
- Z oczywistych przyczyn mam nadzieję, że nie (śmiech). Taki jest sport. Są wzloty i upadki, lepsze i gorsze mecze. W Warszawie przydarzyło nam się potknięcie, musimy się z tym pogodzić i zacząć myśleć o kolejnym pojedynku.
Odkąd dołączył pan do Resovii, musi pan walczyć o miejsce w pierwszej szóstce. W ubiegłym sezonie rywalem był Zbigniew Bartman, w tym wcale nie jest łatwiej, bo rywalizuje pan z Dawidem Konarskim. Czy dla zawodnika o takiej klasie jest to do zaakceptowania?
- Z punktu widzenia treningu, są tylko zalety takiej sytuacji, bo rywalizacja w zespole zawsze podnosi poziom siatkarzy. Natomiast ja sam nie mam większych problemów z tym, że nie gram w każdym meczu bądź wchodzę z ławki rezerwowych. Należę do zawodników o spokojnym usposobieniu, ale nie wszyscy tak reagują. Niektórzy podchodzą do tego emocjonalnie. W Resovii zwykle jeden z nas prezentuje się dobrze w danym spotkaniu. W Warszawie akurat obaj wypadliśmy nie najlepiej.
[nextpage]
Straciliście prowadzenie w PlusLidze, bo na pierwsze miejsce wskoczyła Skra. Czy ten wyścig o prowadzenie w tabeli jest teraz dla was najważniejszy?
- Oczywiście chcielibyśmy po rundzie zasadniczej zająć jak najwyższe miejsce, by mieć dobrą pozycję wyjściową przed fazą play-off. Jednak wydaje mi się, że powinniśmy teraz myśleć o tym, by rozwijać się jako drużyna; wyciągać jak najwięcej wniosków z przegranych meczów, jak z tego przeciwko Politechnice, a potem wykorzystywać to w kolejnych spotkaniach. Jeżeli to się nam uda, możemy być spokojni o wyniki.
Poznaliście już rywali w następnej fazie Ligi Mistrzów. Czy to, że gracie z Jastrzębskim Węglem ma dla was jakieś szczególne znaczenie?
-
To jest Liga Mistrzów, a więc choćby z tego powodu wyzwanie jest wystarczająco trudne. Oba zespoły znają się bardzo dobrze, mamy na koncie mnóstwo pojedynków przeciwko sobie, zatem jest co analizować. Myślę, że ta rywalizacja będzie niezwykle interesująca, a wynik bardzo zbliżony. Hala w Jastrzębiu niekoniecznie należy do naszych ulubionych miejsc, a z drugiej strony rywalom także nie gra się w Rzeszowie łatwo.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Czas na reprezentację. Razem z niemiecką drużyną narodową wywalczył pan awans do tegorocznych mistrzostw świata. Jakie cele stawiacie sobie teraz, wiedząc, że udział w polskim czempionacie macie zapewniony?
- Nie stawiamy sobie konkretnych celów. Cieszymy się, że będziemy mieli możliwość zaprezentować się przed polską publicznością, bo atmosfera, jaka towarzyszy takim turniejom w waszym kraju jest niepowtarzalna. Czekamy na wyniki losowania [rozmowa odbyła się przed poniedziałkowym losowaniem grup MŚ 2014 - przyp. red.]. Wtedy dowiemy się też, gdzie przyjdzie nam rozgrywać fazę grupową mistrzostw. Myślę, że powinniśmy zastosować technikę małych kroków. Najpierw skupimy się zatem na awansie do 1/8 finału, potem dopiero będziemy mierzyć wyżej, w ćwirćfinał, być może w półfinał, kto wie?
To są mistrzostwa świata, niezwykle wymagający turniej. Naszej drużynie brakuje jeszcze stabilności. Musimy wskoczyć na wysoki poziom i utrzymać go przez dłuższy czas. Myślę, że w naszej sytuacji nie chodzi tylko o najbliższe mistrzostwa, ale także o kolejne wielkie imprezy. Zostały już tylko dwa lata do igrzysk olimpijskich. Oczywiście, na drodze do olimpiady światowy czempionat jest bardzo istotny, dlatego postaramy się o jak najlepszy wynik.
Których drużyn chciałby pan uniknąć w fazie grupowej mistrzostw?
- Nie mam jakichś szczególnych wymagań. Choć muszę przyznać, że najbardziej marzy mi się mecz przeciwko Polakom, bo wtedy atmosfera w hali jest najlepsza z możliwych (śmiech). Każda drużyna życzy sobie jak najłatwiejszej przeprawy przez pierwszą fazę, ale to są przecież mistrzostwa świata. Tutaj nie ma łatwych spotkań i łatwych rywali. Jeżeli myślimy o awansie, musimy wygrywać, bez względu na to, kto stoi po drugiej stronie siatki.