- Prowadziliśmy 24:22, ale jeśli grasz z takim rywalem jak Bułgaria, to nie możesz odpuszczać, bo oni wykorzystają każdą twoją słabość. Trzeci set był dla nich tylko formalnością. Nasi rywale serwowali lepiej od nas, a my chyba za bardzo rozpamiętywaliśmy, to co wydarzyło się wcześniej - powiedział po meczu Jeroen Rauwerdink.
Po dobrym początku turnieju i zwycięstwie nad reprezentacją Czech holenderscy siatkarze bardzo liczyli na punktową zdobycz przeciwko Bułgarom. Gracze Camillo Placiego bardzo szybko jednak sprowadzili pomarańczowych na ziemie i po osiemdziesięciu minutach było po wszystkim.
- Bardzo żałuję, że nie wykorzystaliśmy nadarzającej się szansy na wygraną drugiego seta. Niedokładnie przyjmowaliśmy i popełniliśmy trochę niepotrzebnych błędów. Ta porażka nas podłamała i praktycznie bez walki oddaliśmy trzecią partię - przyznaje przyjmujący Holandii.
W nerwowej końcówce drugiej partii nie obyło się bez kontrowersji. Przy stanie 25:25 arbiter główny wskazał out po ataku Klapwijka, podczas gdy sędzia liniowy sygnalizował piłkę w boisku.
- Teraz we Włoszech gramy z systemem video-check, który bardzo pomaga sędziom. W dzisiejszej spornej sytuacji taka powtórka sporo by zmieniła. Kompletnie nie rozumiem decyzji arbitra głównego. Myślę, że miał dobry widok na całą sytuację, a dodatkowo sędzia liniowy wskazał, że piłka była w boisku - komentował zawodnik Cuneo.
Pomimo porażki siatkarze z Niderlandów zachowali jeszcze szansę na awans na mistrzostwa świata. - Musimy najpierw w niedzielę pokonać Cypr 3:0, a potem czekać na wyniki z innych grup. Może akurat to my będziemy mieli szczęście - kończy Rauwerdink.
Z Opawy dla SportoweFakty.pl
Michał Biegun