Do spotkania w Pile, wrocławianki przystępowały roli murowanego faworyta. Nic jednak dziwnego. Gospodynie w dotychczasowych meczach zdołały ugrać zaledwie 3 punkty, pokonując jedynie Siódemkę Legionowo. Podopieczne Tore Aleksandersena natomiast, przed tygodniem stoczyły pasjonujący bój z kroczącymi od zwycięstwa do zwycięstwa policankami. W tej sytuacji trudno było się spodziewać innego rozwiązania niż sukces przyjezdnych. Miejscowi kibice po cichu liczyli jednak na mikołajkowy prezent.
Już pierwszy set pokazał, że gospodynie, skazywane przed meczem na pożarcie, nie
zamierzają oddać ligowych punktów bez walki. Po ataku Agata Babicz pilanki prowadziły bowiem 5:2. Odpowiedź przyjezdnych była jednak błyskawiczna. Seria skutecznych akcji w wykonaniu wrocławianek, wśród których brylowała Agnieszka Kąkolewska, sprawiła że na pierwszą przerwę techniczną z niewielką przewagą zeszły siatkarki z Dolnego Sląska. Chwilę później, po ataku Katarzyny Mroczkowskiej, różnica wzrosła do czterech oczek (13:9) i wydawało się, że zgodnie z przedmeczowymi prognozami, przyjezdne nie będą miały większych kłopotów z wygraną. Ambitna pogoń pilanek przyniosła jednak efekt jeszcze przed drugim timeout'em. Seria trudnych zagrywek w wykonaniu Agaty Babicz, pozwoliła bowiem podopiecznym Wiesława Popika nie tylko doprowadzić do remisu 14:14, ale po skutecznym bloku Emilii Kajzer, wyjść na prowadzenie (15:14), którego nie oddały już do końca seta. Wrocławianki co prawda trzykrotnie doprowadzały do remisu (16:16, 17:17 i 22:22), jednak niesione dopingiem publiczności miejscowe, nie pozwoliły
wydrzeć sobie wygranej.
O ile po pierwszej partii w grodzie nad Gwdą zapachniało niespodzianką, to po kolejnej, śmiało można było wietrzyć sensację. Zaskakująco dobrze grające gospodynie, do pierwszej przerwy technicznej toczyły z Impelem walkę punkt za punkt. Po niej to Nafciarki przejęły inicjatywę. Skuteczny atak i blok w wykonaniu Faimie Rose Kingsley sprawił, że zespół Wiesława Popika odskoczył na trzy oczka (10:7). Krótki przestój w szeregach gospodyń sprawił jednak, że wrocławianki doprowadziły do remisu 14:14. Decydujące dla losów seta moment, miał miejsce przy stanie 18:18. Wówczas cztery kolejne punkty zdobył zespół PGNiG Nafty i to one, po ataku Darii Paszek mogły cieszyć się z wygranego seta.
Krótka przerwa i wstrząs, jakim była strata punktu w meczu z ostatnim zespołem w tabeli, najwyraźniej zmobilizowały wrocławianki. Przyjezdne chcąc pozostać w grze, nie mogły sobie pozwolić na kolejne niepowodzenia. Niespodziewanie jednak, to miejscowe, niesione żywiołowym dopingiem kibiców, kolejny raz przejęły inicjatywę. Na przerwę techniczną zespół znad Gwdy zszedł z czteropunktowym prowadzeniem (8:4). Przyjezdne poderwały się do walki dopiero, kiedy różnica wzrosła do pięciu oczek, po asie serwisowym Coleen Ward (9:4). Trudna zagrywka Katarzyny Koniecznej pozwoliła Impelowi szybko doprowadzić do remisu 9:9. Podopieczne Tore Aleksandersena nie poszły jednak za ciosem, choć dystans pomiędzy obiema ekipami nie był już tak widoczny. Decydujący zryw przyjezdnych nastąpił dopiero po drugiej przerwie technicznej. Przy stanie 16:16 serią skutecznych ataków popisała się Ewelina Sieczka, pozwalając wrocławiankom uciec na trzy punkty. Ambitnie walczące gospodynie zdołały jeszcze przed końcem zmniejszyć starty, po autowym ataku Agnieszki Kąkolewskiej (22:23), jednak błędy pilanek w końcówce seta sprawiły, że to drużyna z Dolnego Śląska mogła cieszyć się ze zwycięstwa.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Wygrana partia znacznie poprawiła nastroje wśród przyjezdnych. Nie załamała jednak pilanek, które po ataku dobrze spisującej się w tym spotkaniu Darii Paszek, prowadziły 5:2. Wrocławianki zdając sobie sprawę z wagi czwartego seta, nie pozwoliły tym razem odskoczyć przeciwniczkom na bezpieczny dystans, zmniejszając stratę do jednego punktu jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną. Chwilę po niej wydawało się, że nastąpi decydujący zryw miejscowych, które zdobyły trzy kolejne punkty, wyraźnie powiększając dystans (11:7). Dobra zagrywka w wykonaniu Magdaleny Gryki i problemy z kończącym atakiem po stronie Nafciarek, pozwoliły jednak wrocławiankom powrócić do gry (12:13). Od tego momentu, choć prowadzenie co rusz przechodziło to na jedną to na drugą stronę, żadna z ekip nie zdołała uzyskać większej przewagi. Wojnę nerwów lepiej wytrzymały wrocławianki, które ku rozpaczy miejscowej publiczności, doprowadziły do piątego seta.
W tym momencie wydawało się, że zespół Impela, który po 10-minutowej przerwie zdołał powrócić do gry i odrobić straty z pierwszych dwóch setów, pójdzie za ciosem. Pilanki po raz kolejny potwierdziły jednak, że tanio skóry nie sprzedadzą. Taki obrót sprawy najwyraźniej zaskoczył przyjezdne, bowiem na przerwę techniczną podopieczne Tore Aleksandersena zeszły przegrywając 6:8. Chwilę później było jeszcze co prawda 8:9, ale od tego momentu, ku wielkiej radości miejscowych kibiców, na parkiecie istniał już tylko jeden zespół. Pilanki zdobyły sześć kolejnych punktów i sensacja stała się faktem! Mający aspiracje mistrzowskie wrocławski zespół, musiał uznać wyższość gospodyń, które dzięki wygranej, opuściły ostatnie miejsce w tabeli, sprawiając swoim sympatykom wymarzony prezent mikołajkowy.
PGNiG Nafta Piła - Impel Wrocław 3:2 (25:22, 25:21, 22:25, 23:25, 15:8)
Nafta: Ward, Babic, Kingsley, Kudakova, Paszek, Kajzer, Kuehn-Jarek (libero)
oraz Kuligowska, Wawrzyniak, Krawulska, Archangielska i Hawryła
Impel: Mroczkowska, Konieczna, Kąkolewska, Pyziołek, Dozier, Gryka, Medyńska (libero) oraz Dirickx, Sieczka, Brinker, Kaczor i Polak
MVP: Agata Babicz (Nafta)