Ogromne zainteresowanie ze strony kieleckich sympatyków siatkówki sprawiło, że pojedynek Effector z Asseco Resovia Rzeszów oglądał komplet widzów, którzy wspólnie z licznie przybyłą delegacją ze stolicy Podkarpacia stworzyli kapitalną atmosferę.
Lepiej w mecz weszli podopieczni Andrzeja Kowala (0:2). Gospodarze potrzebowali kilku minut na złapanie odpowiedniego rytmu. W tym czasie siatkarze z Rzeszowa utrzymywali 2-3 punktową przewagę. Pierwszą przerwę techniczną oznajmił Łukasz Perłowski, kończąc dynamiczną akcję swojego zespołu (5:8). Ciekawiej na parkiecie zaczęło się robić dopiero w kolejnych minutach, kiedy to ambitni kielczanie m.in. dzięki udanym atakom Adriana Staszewskiego dogonili swojego rywala (18:18). W końcówce Effector nawet prowadził 22:20, lecz ostatecznie niczego to nie dało. Dobra dysponowany Peter Veres oraz Jochen Schoeps - autor asa dającego zwycięstwo w pierwszej partii - pociągnęli ekipę gości (23:25).
Druga odsłona sobotniej rywalizacji dostarczyła ogromnych emocji. Praktycznie od samego początku kibice obserwowali wyrównaną wymianę (8:9). W zespole z Kielc zdecydowanie wyróżniał się Bruno Romanutti. Po drugiej stronie siatki z kolei błyszczeli Veres, Olieg Achrem czy Piotr Nowakowski (12:14). Swoją zagrywką wiele szkód wyrządził również Lukas Tichacek. Ci mimo popełnianych błędów wykazywali ogromne serce do walki. Po kapitalnej i niewątpliwie będącej ozdobą spotkania kilkunastosekundowej wymianie, pełnej ofiarnych obron punkt zdobył Romanutti, dając tym samym prowadzenie swojej ekipie (19:18). Podobnie jak w pierwszym secie, kielczanie zdołali wypracować sobie przewagę w samej końcówce (23:21). Znów jednak dały o sobie znać błędy, które zostały wykorzystane przez bardziej doświadczony i utytułowany zespół Resovii (23:23). Po walce na przewagi lepsi okazali się przyjezdni, którym zwycięstwo w drugim secie dał nieudany atak zespołu Daszkiewicza (25:27).
Wydawało się, że kilkuminutowa przerwa może okazać się wybawieniem dla Effectora. Tak się jednak nie stało. Gospodarze znów źle zaczęli i musieli gonić. Warto odnotować, że przy stanie 0:2 żółtą kartką przez sędziego ukarany został Krzysztof Ignaczak dla którego występ w Kielcach był pierwszym po kontuzji. Sytuacja ta nie wpłynęła negatywnie na zespół z Rzeszowa, który na pierwszą przerwę techniczną schodził przy wyniku 5:8. Z biegiem czasu przewaga Resovii była coraz bardziej wyraźna. Łukasz Perłowski, czy Piotr Nowakowski bez większych problemów kończyli swoje akcje - często na czystej siatce (9:12). Popełniający zbyt wiele własnych błędów kielczanie próbowali za sprawą najlepiej prezentującego się w ich szeregach Bruno Romanuttiego niwelować straty, ale nie byli w stanie zbliżyć się do gości. Każda kolejna pomyłka po ich stronie napędzała obrońców tytułu (14:18). Na efekt ich swobodnej gry nie trzeba było długo czekać. Sześć punktów przewagi, druga piłka meczowa i Jochen Schoeps mocnym atakiem zakończył spotkanie w Hali Legionów (17:25). Asseco Resovia Rzeszów dzięki temu zwycięstwo wskoczyła na pierwsze miejsce w tabeli.
Effector Kielce - Asseco Resovia Rzeszów 0:3 (23:25, 25:27, 17:25)
Effector Kielce: Lipiński, Staszewski, Poglajen, Polański, Dryja, Romanutti, Sufa (libero) oraz Kaczmarek, Jungiewicz, Bieniek, Wolański.
Asseco Resovia Rzeszów:
Konarski, Nowakowski, Achrem, Tichacek, Perłowski, Veres, Ignaczak (libero) oraz Schops, Drzyzga, Kosok.
MVP: Peter Veres.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!