Przed meczem z PGE Skrą Bełchatów siatkarze Cerrad Czarnych Radom skazywani byli niemalże na "pożarcie". Zapewne nikt się nie spodziewał, że beniaminek pierwsze zwycięstwo na własnym terenie odniesie właśnie z zespołem siedmiokrotnego mistrza Polski. Sam kapitan radomian nie wierzył w aż taki rozmiar końcowego sukcesu. - Miałem nadzieję, że wygramy seta, może zdobędziemy punkt. Nie przypuszczałem jednak, że uda nam się wygrać 3:1 - mówi Bartłomiej Neroj. - Tym bardziej jestem zadowolony, że od początku do końca stawialiśmy drużynie z Bełchatowa opór. Trenerzy mówili, że mamy walczyć o każdą piłkę, niezależnie od tego, czy prowadzimy trzema punktami, czy przegrywamy dziesięcioma.
Bez wątpienia najjaśniejszą postacią w szeregach radomian był atakujący Wytze Kooistra. - Wytze zagrał fenomenalnie, nie widziałem statystyk, ale kończył chyba 75 procent piłek. Fajnie mieć takiego zawodnika na boisku. W kryzysowej sytuacji można do niego zagrać i nie martwić się o rezultat - przyznaje kapitan beniaminka.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Oprócz skutecznej gry Kooistry o zwycięstwie Czarnych zadecydowały także inne elementy, jak np. zagrywka. - Trenerzy nam powtarzali, że musimy podjąć ryzyko, bo przy perfekcyjnym przyjęciu zawodnicy Skry by nas roznieśli. Ryzykowaliśmy więc zagrywką, dobrze funkcjonowała linia blok - obrona. Mieliśmy także sporo kontr - wylicza Neroj.