Grzegorz Szymański dla SportoweFakty.pl: W czwartym secie to była spartakiada młodzieży szkolnej

Atakujący olsztyńskiego AZS był mocno rozczarowany ostatecznym wynikiem potyczki w Bełchatowie, zwłaszcza, że jego zdaniem goście mieli szansę na lepszy rezultat.

W trzeciej kolejce PlusLigi w Bełchatowie odbył się mecz na szczycie pomiędzy Indykpolem AZS Olsztyn a PGE Skrą Bełchatów, którego stawką było wyjście na czoło ligowej tabeli. Oba zespoły miały na koncie po dwa zwycięstwa i włożyły bardzo dużo serca i walki, żeby dołożyć kolejne. Górą ostatecznie byli jednak podopieczni trenera Miguela Falaski.

Wszystkie sety były bardzo wyrównane i pełne sportowej walki, ale jednak to gospodarze zakończyli spotkanie z pełną pulą punktów na swoim koncie. - Najbardziej szkoda drugiego seta, gdzie prowadziliśmy prawie do samego końca i przegraliśmy na przewagi. W całym meczu najbardziej głupie błędy w końcówkach nam zaszkodziły, w każdym secie do stanu po 22 walczyliśmy jak równy z równym i wyglądało to naprawdę fajnie. A potem o jedną piłkę, czy to w kontrze czy to w obronie byliśmy ciągle gorsi. Poza tym nie da się wygrać meczu bez ataku z kontry, a w czwartym secie to u nas była bardziej spartakiada młodzieży szkolnej, przebijanie i kiwki. I przeciwnik wykorzystywał to bezlitośnie, oni umieli podskoczyć i uderzyć - podsumował przyczyny porażki Grzegorz Szymański.

Mimo przegranej, zespół z Olsztyna nie ma się czego wstydzić, bo zagrał naprawdę dobre spotkanie i pokazał, że zasłużenie jest tak wysoko w tabeli. - Ja się cieszę z naszej gry, bo kolejny mecz zagraliśmy z ogromnym zaangażowaniem i walką o każdą piłkę. Ale gdybyśmy zagrali dobrze, to byśmy wygrali, bo Skra była dzisiaj do ogrania - nie ukrywał niezadowolenia doświadczony atakujący. - Oczywiście Mariusz nas męczył i zagrywką i atakiem, ale nim samym się meczu nie wygrywa, zwłaszcza, że zatrzymaliśmy go parę razy - dodał.

Podopieczni trenera Krzysztof Stelmacha są sensacją PlusLigi, bo w dwóch pierwszych kolejkach nie oddali nawet punktu zespołom aspirującym do medali. - Mamy dopiero początek ligi, więc nie ma co od razu popadać w euforię - hamował ten entuzjazm zawodnik Indykpolu AZS Olsztyn. - Wygraliśmy z Kędzierzynem, który wyszedł na nas właściwie drugim składem, byliśmy wszyscy mocno zdziwieni widząc Dana Lewisa jako skrzydłowego. Dziś każdy liczył, że z Bełchatowa też wywieziemy jakiś punkcik i naprawdę niewiele nam zabrakło. Zdrowia straciliśmy więcej niż w dwóch meczach poprzednich, a nie ugraliśmy nic. Wszyscy jesteśmy rozczarowani, widzę to po chłopakach - stwierdził ze smutkiem.

Wszyscy się zastanawiają nad przyczynami zaskakująco dobrej gry olsztynian. - Dwa ostatnie sezony Olsztyn zakończył na dziesiątym miejscu i teraz wszystkim nam bardzo zależy, żeby było inaczej. Wszyscy chcemy ugrać coś więcej niż walkę o utrzymanie, to nam siedzi w głowach i nas motywuje - tłumaczył zawodnik, który grał w olsztyńskim AZS w czasach jego świetności.

Po meczach z najbogatszymi zespołami ligi Indykpol AZS Olsztyn zmierzy się ze "średniakami", poczynając od AZS Politechniki Warszawskiej, zespołu, w którym Grzegorz Szymański spędził ostatnie dwa sezony. - Dla mnie każdy mecz jest specjalny, ale taki z drużyną, w której grałem niedawno, jest nieco bardziej - śmiał się atakujący. - Na pewno będę bardziej zmobilizowany i z większymi emocjami podejdę do tego meczu. Będziemy walczyć, a boisko pokaże, kto jest lepszy.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Komentarze (0)