Michał Biegun: Po informacji, że zostanie pan szkoleniowcem Skry Bełchatów podniosło się trochę głosów, że to za wcześnie, aby obejmował pan takie stanowisko.
Miguel Falasca: Zastanawiają mnie te wszystkie opinie. Kiedy grałem do czterdziestki, to wszyscy mi powtarzali, że jestem za stary by grać, że pora kończyć i dać szansę młodszym. Teraz z kolei wciąż słyszę, że jest za wcześnie, żebym zostawał trenerem. Chciałbym się zapytać, kiedy - według niektórych - jest najlepszy czas, aby objąć tę posadę?
Jeszcze parę miesięcy temu mogliśmy obserwować pańską grę w finałowym meczu o mistrzostwo rosyjskiej Superligi. Czy Miguel Falasca, to już trener, czy jeszcze drzemie w panu dusza zawodnika?
- Od mojego ostatniego meczu już minęło trochę czasu i zdążyłem się pogodzić z myślą, że to już koniec grania. Teraz myślę tylko i wyłącznie o moich nowych obowiązkach. Jestem trenerem w stu procentach.
Czyli nie zobaczymy pana w roli grającego trenera?
- Przecież ja jestem już za stary na grę (śmiech). Chyba dałbym sobie jeszcze radę, ale kiedyś trzeba powiedzieć sobie "dość".
Trzeba przyznać, że jak na pierwszy sezon w nowej roli, to ma pan do dyspozycji całkiem niezły skład. Czy to taki pana dream team?
- Zawsze bawiło mnie to określenie, ono chyba bardziej zostało wymyślone w celach marketingowych i reklamowych, niż sportowych.
Jednak nie zaprzeczy pan, że parę gwiazd będzie miał pan do dyspozycji.
- Niby tak, ale jeszcze jakiś czas temu mało kto słyszał w Polsce o Nicolasie Uriarte. Dla wielu była to postać anonimowa. Nagle parę osób o nim usłyszało i już kreują go na gwiazdę ligi. Poczekajcie trochę z tymi zapowiedziami.
Czy powrót do Skry Stephana Antigi był dla pana istotny?
- Stephane to mój przyjaciel. Świetnie się rozumiem i sporo rozmawiamy o siatkówce. Graliśmy razem przez parę lat w Bełchatowie, a wcześniej jeszcze w Portol de Mallorca. Nie ukrywam, że wizja naszej współpracy była dla mnie ważna.
Nie tylko Antiga jest pana byłym kolegą z boiska. Z paroma innymi graczami też miał pan możliwość grać.
- Tak, to prawda. Łączą mnie dobre relacje z Mariuszem Wlazłym, czy Danielem Plińskim.
Jak oni podchodzą do wizji współpracy z dawnym partnerem z drużyny?
- To bardzo inteligentni ludzie. Wiedzą, że dalej będziemy się przyjaźnić, ale teraz to ja jestem trenerem. Z pewnością nie będą mieli problemu z pogodzeniem się z pewnymi moimi decyzjami. Nawet tymi, że może usiądą czasem na ławce.
W czasie sparingów w Oleśnicy zauważyłem, że obserwuje pan mecze z daleka od trenerskiego krzesełka.
- Widok przebiegu gry zza końcowej linii pomaga mi w analizie poczynań moich zawodników. Dokładnie widzę, jak realizowane są moje założenia taktyczne, jakie błędy są popełniane i co należy zmienić. Z takiej perspektywy lepiej mi się ogląda np. grę rozgrywającego.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Mam wielki respekt dla jego umiejetnosci....
Jak dla mnie fenomenalny gracz....!! Czytaj całość