Dla niejednego siatkarza przeskok, jakiego w ciągu kilku miesięcy dokonał zaledwie 18-letni Artur Szalpuk, byłby nie do wykonania. Jeszcze niedawno niewielu znało go z reprezentacji Polski kadetów, która w Bośni i Hercegowinie wywalczyła wicemistrzostwo Europy, a stołeczni kibice mogli obserwować jego grę w barwach MKS-u MDK Warszawa. Teraz Szalpuk nie tylko ma podpisany kontrakt z ekstraklasowym klubem, ale także przebojem wdarł się do pierwszego składu drużyny i radzi sobie w tej sytuacji nadspodziewanie dobrze.
- To jest decyzja trenera. Cieszę się, że gram, ale na treningach jest bardzo duża rywalizacja, więc w każdej chwili mogę wypaść - mówi skromnie mierzący 202 cm przyjmujący, który dumnie dzierżył w ręce statuetkę za najlepszego zawodnika spotkania z Wkręt-met AZS-em Częstochowa.
Młody przyjmujący, który z sukcesem próbował także swoich sił na... rozegraniu, nie ukrywał, że różnica poziomów, którą musiał w bardzo krótkim czasie zniwelować, jest ogromna: - Zdecydowanie, jest odczuwalna. Pierwszy miesiąc to był - nazwijmy to - dramat w moim wykonaniu. Ogromny przeskok - w poziomie i logice gry, w myśleniu na boisku i w wykonywaniu każdego ruchu. Gdy przyszedłem po raz pierwszy na trening, to trenerzy łapali się za głowy, bo wszystko wykonywałem źle pod względem technicznym. Jednak sztab cały czas nade mną pracuje i niezwykle mi to pomaga. Dzięki temu mogę się ciągle poprawiać - dodaje Szalpuk.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Szalpuk cieszył się zaufaniem trenera Jakuba Bednaruka już we wcześniejszych meczach przedsezonowych. To nie zmienia jednak faktu, że to dopiero pierwsze kroki tego przyjmującego w rywalizacji z seniorami. Czy zdążył się już wyzbyć tremy? - Zawsze jest jakaś trema. Uważam, że człowiek, któremu na czymś zależy powinien się stresować przed meczem. Jednak to szybko mija, więc staram się tym nie przejmować - zapewnia Szalpuk.
Nowicjusz w drużynie Inżynierów jest także - jak się można spodziewać - najmłodszym zawodnikiem zespołu. - Rzeczywiście, wszyscy są ode mnie starsi, ale nie ma żadnego dystansu między mną a kolegami. Wszyscy pomagają, radzą, a przede wszystkim "nie gwiazdorzą". To, co mówi się o Politechnice - że potrafią w drużynie stworzyć świetną atmosferę - jest zdecydowanie prawdą. Doświadczyłem już tego i fantastycznie czuję się w tym zespole - stwierdził.
Zwycięstwo z AZS-em Częstochowa nie należało do najłatwiejszych, ale na pewno było zasłużone. Tymczasem w doświadczeniu, wyniesionym z plusligowych parkietów, częstochowianie nieco przewyższają niemal w całości nowy skład Politechniki. - Nie zgodzę się z tą opinią. My także mamy w składzie wielu doświadczonych zawodników: Marcin Nowak, Paweł Woicki czy Maciek Pawliński to ograni siatkarze. Oczywiście szanuję przeciwników i mam przed nimi respekt, jednak na pewno się ich nie obawiam. Jesteśmy rywalami, a na boisku każdy ma takie same szanse na wygraną - powiedział Szalpuk.
Teraz na Politechnikę czeka jednak znacznie trudniejszy rywal - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (sobota, godz. 15:30). Zwycięzca tego spotkania zagra w finale memoriału. Czy przed turniejem drużyna obrała sobie jakiś cel, który chce osiągnąć podczas tego ostatniego przedsezonowego sprawdzianu formy? - W każdym meczu gramy o zwycięstwo, ale chcemy także prezentować dobrą dyspozycję i cieszyć się siatkówką. Nie ma konkretnych celów, krok po kroku idziemy do przodu - zakończył przyjmujący Politechniki.