Ferdinand Tille: Już myślimy o ćwierćfinale

Niemiecki libero ma za sobą trzy udane występy w fazie grupowej. Jak sam przyznaje, on i jego koledzy nie mają czasu na świętowanie, tylko już muszą myśleć o kolejnym meczu.

W tym artykule dowiesz się o:

- W tej chwili czuję się naprawdę świetnie. Nie oczekiwaliśmy pierwszego miejsca w grupie. W kolejnej rundzie spotkamy się z wielkim rywalem, więc już od poniedziałku zaczynamy myśleć o następnym meczu - zaznacza Ferdinand Tille, libero reprezentacji Niemiec.

Podopieczny Vitala Heynena należał do wyróżniających się zawodników gdyńskich rozgrywek. Pomimo skromnej postury imponował pewnością, siłą i zdecydowaniem. Był ostoją przyjęcia, a w obronie był niemalże wszędzie.

- Wygrana z Bułgarami dodała nam pewności siebie. Poza tym, że było to niezwykle męczące spotkanie, to udowodniliśmy wszystkim naszą wartość. W niedzielę jeszcze odczuwaliśmy skutki tego spotkania w meczu z Czechami. Były momenty przestojów i wolniejszej gry z naszej strony - przyznaje zawodnik Arago de Sete.

Ferdinand Tille w akcji
Ferdinand Tille w akcji

W ostatnim spotkaniu grupy D, Niemcy mierzyli się z naszymi południowymi sąsiadami. I jak przyznaje Tille było to dla nich niezwykle ważne spotkanie. - Nasz trener uczulał nas, że konfrontacja z Czechami jest najtrudniejsza. Oni nie mieli nic do stracenia i mogli zagrać na luzie. W pierwszym secie nasi rywale nie istnieli. Dopiero w drugim i trzecim pokazali swoje walory - komentuje niemiecki siatkarz.

Belgijski szkoleniowiec naszych zachodnich sąsiadów nastawił swoich graczy na podchodzeniu do każdego z meczów osobno. - Takie podejście nas bardzo uspokaja. Nie zaprzątamy sobie głowy kombinacjami. Nie myślimy o tym, ile punktów potrzebujemy. Liczy się tylko następny mecz. Jak możemy myśleć o finale, kiedy za dwa dni może nas już tu nie być? - pyta libero.

W Gdyni rozmawiał,
Michał Biegun

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Źródło artykułu: