- Bardzo się cieszymy z drugiego zwycięstwa w Lidze Światowej. Dodatkowo w końcu wygraliśmy za trzy punkty, co jest niezwykle ważne dla naszego zespołu - powiedział tuż po meczu zawodnik reprezentacji Polski, Jakub Jarosz.
Wydawało się, że po wygraniu piątkowego meczu rozegranego w Bydgoszczy, w trójmiejskiej ERGO Arenie Polacy zaczną spotkanie z wysokiego C. Stało się wręcz odwrotnie. To Argentyńczycy wygrali pierwszą partię 25:18. Jednak w kolejnych setach, ku uciesze 11 tysięcznej publiczności, to biało-czerwoni przejęli kontrolę nad spotkaniem, wygrywając ostatecznie 3:1. - Ten mecz nie zaczął się dla nas zbyt dobrze. Przegraliśmy pierwszą partię dość wyraźnie. Najważniejsze jednak, że grając momentami taką niezbyt piękną siatkówkę, udało nam się osiągnąć wyznaczony cel, czyli wygrać drugie spotkanie z Argentyną - ocenił atakujący.
Jakub Jarosz, który był jednym z bohaterów spotkania w Bydgoszczy dostał w niedzielę od trenera Andrei Anastasiego szansę gry w podstawowym składzie. Czy sam zainteresowany spodziewał się takiej decyzji szkoleniowca? - W sobotę dostałem taki sygnał od trenera, że najprawdopodobniej wystąpię w niedzielę od pierwszej piłki. Uważam, że ani Zbyszek (Bartman przyp.red.), ani ja nie mamy czym się za bardzo martwić. Nie ważne, który z nas wychodzi jako podstawowy atakujący. Najważniejsze jest oczywiście dobro całej drużyny.
Biało-czerwoni po zwycięstwach nad Argentyną mają 8 punktów na swoim koncie. Mimo to nadal znajdują się na przedostatnim miejscu w grupie A. - Takie są realia naszej sytuacji w grupie. Początkowe porażki cały czas na nas ciążą. Będziemy próbować sobie z tym poradzić. Mamy w głowie to, że praktycznie w każdym kolejnym spotkaniu, myśląc o awansie, musimy zdobywać pełną pulę. Na pewno każdy z nas jeszcze wierzy, że damy radę awansować do finału Ligi Światowej - zapewnił Jarosz.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)