Stal Mielec - Farmutil Piła 1:3 (25:16, 20:25, 12:25, 14:25)
Stal Mielec: Olczyk, Dązbłaż, M.Skorupa, Niedźwiecka, A.Wilk, Łukaszewska, Banecka (libero) oraz Burdzel, D.Wilk, Dutkiewicz, Koleva, Peret
Farmutil Piła: Kosmatka, Bendarek, K.Skorupa, Teixeira, Szełuchina, Kaczorowska, Kuehn-Jarek (libero) oraz Sieradzan, Chojnacka
Mieleccy kibice już przy prezentacji wyjściowych szóstek mieli powody do zadowolenia, gdyż na parkiecie pojawiły się Karolina Olczyk i Agata Wilk, a to oznaczało zażegnanie kontuzji, które trapiły je od kilku tygodni.
Spotkanie od zagrywki rozpoczęły przyjezdne, jednak to nie one zdobyły pierwszy punkt, który na swoje konto zapisała środkowa Stali Ewelina Dązbłaż. Chwile później po ataku Juli Szełuchinej na tablicy wyników pojawił się rezultat 1:1. Po asie serwisowym Klaudii Kaczorowskiej pilanki prowadziły już dwoma punktami (3:5), jednak kolejne cztery akcje należały do miejscowych, który objęły prowadzenie 7:5. Gorszą passę zawodniczek Adama Grabowskiego przerwały? mielczanki, które przy próbie bloku dotknęły siatki. Po pierwszej przerwie technicznej (8:6) zawodniczki z Mielca zaczęły powiększać swoją przewagę. Trzeba również wspomnieć, że świetnie spisywały się w obronie oraz w polu zagrywki, skutecznie utrudniając życie swoim rywalkom. Na dodatek pilanki popełniały sporo własnych błędów, przez które nie zdołały już nawiązać walki w inauguracyjnej partii, przegranej ostatecznie 25:16.
Drugi set lepiej zaczęły przyjezdne, które po chwili prowadziły już 0:2. Pierwszy punkt dla miejscowych padł po błędzie zawodniczek z Wielkopolski, które wpadły w siatkę. Wyraźnie zdenerwowane wcześniejszym niepowodzeniem pilanki bezlitośnie punktowały swoje rywalki, osiągając przewagę pięciu punktów (5:10). W tym momencie mielczanki przypomniały sobie jak grały jeszcze nie tak dawno temu i zdobyły sześć punktów z rzędu (11:10). Wyrównana gra trwała tylko do stanu 14:14. Później przyjezdne "włączyły drugi bieg" i znów odskoczyły na 3-4 punkty. Mimo usilnych prób zawodniczek Stali przewagi tej nie udało się już zniwelować. Mielczanki nie były już tak skuteczne w bloku, a i przyjęcie zagrywki pozostawiało sporo do życzenia.
Trzeci set rozpoczął się od wysokiego prowadzenia przyjezdnych, które na pierwszej przerwie technicznej prowadziły już różnicą pięciu punktów (3:8). W zespole z Mielca przestało funkcjonować przyjęcie, przez co mielczanki nie mogły wyprowadzić składnych ataków. Na dodatek Agata Wilk, Marta Łukaszewska i Iwona Niedźwiecka całkowicie straciły skuteczność z pierwszej partii, a piłka po ich atakach często lądowała poza liniami oznaczającymi pole gry. Trener Roman Murdza próbował ratować sytuację zmianami, jednak na niewiele się to zdało, gdyż wprowadzone do gry zawodniczki nie wniosły niczego nowego. Ostatecznie trzeci set zakończył się miażdżącym zwycięstwem przyjezdnych 12:25.
Początek ostatniej jak się później okazało partii nie różnił się praktycznie niczym od rozpoczęcia trzeciego aktu spotkania. Zawodniczki z Piły szybko objęły prowadzenie, jednak ich przewaga na pierwszej przerwie technicznej (6:8) nie była już tak znacząca. Wszystko to za sprawą serii czterech punktów zdobytych z rzędu przez mielczanki, które w pewnym momencie przegrywały już 1:6. Po wznowieniu gry pilanki nie pozostawiły swoim przeciwniczkom najmniejszych złudzeń. Ich przewaga rosła w oczach i trzeba przyznać, że były zespołem zdecydowanie lepiej ułożonym. Zdobywane seriami punkty pozwoliły przyjezdnym na odniesienie kolejnego spektakularnego zwycięstwa.
Komplet widzów, telewizyjne kamery, świetna atmosfera na trybunach - to wszystko miało miejsce w niedzielne popołudnie w mieleckiej hali. Zabrakło jedynie zwycięstwa miejscowych, lub lepszego stylu, w którym poniesiona zostałaby porażka. Pilankom należą się pochwały, za to że po poniesionej w pierwszym secie porażce potrafiły odnaleźć swój własny rytm gry i ostatecznie rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. Najlepszą zawodniczkom spotkania całkiem zasłużenie wybrana została Agnieszka Kosmatka, która jak przystało na kapitana potrafiła w trudnych momentach zagrzać zespół do walki.