Dla Muszynianek był to mecz niewykorzystanych szans, bo w jaki sposób można wytłumaczyć zmarnowanie pięciopunktowej przewagi i to nie raz? Takie sytuacje miały miejsce w drugiej i w czwartej partii. Wtedy nie było to brzemienne w skutkach, bo oba sety drużyna Bogdana Serwińskiego wygrała, ale mieliśmy sygnał, że to spory i powtarzający się problem. Podobny "proceder" miał miejsce w secie trzecim, ale tam przewaga była nieco mniejsza, co nie zmienia faktu, że Mineralne bardzo łatwo i szybko traciły przewagę, którą zyskiwały po długim gonieniu wyniku. Zabrakło im też zimnej krwi w najważniejszym fragmencie spotkania, czyli w końcówce tie-break'a. Wszystko to pozwala wnioskować, że wicemistrzynie Polski przegrały na własne życzenie. - Zgadza się. W naszej grze było za dużo chaosu i nerwowości. Nie wiem dlaczego tak jest i nie wiem po co nam to - mówiła zdenerwowana Paulina Maj.
Po pierwszym meczu trener Serwiński podkreślał, że kluczem do zwycięstwa w spotkaniu numer dwa będą: lepsza zagrywka i przyjęcie. W niedzielę serwis lepiej funkcjonował i udało się posłać kilka asów serwisowych, ale z odbiorem było już dużo gorzej. - Momentami sporo krzywdy wyrządziła nam Rachel Rourke. Nigdy nie wiadomo, gdzie spadnie piłka po jej zagrywkach. Wydaje mi się jednak, że przede wszystkim nie wykorzystałyśmy swoich szans - analizowała libero Banku BPS Muszynianki Fakro.
Atom Trefl będzie gospodarzem kolejnych półfinałowych spotkań, więc jedno zwycięstwo wywiezione z Muszyny jest w miarę korzystnym rezultatem. Mniej taki wynik zadowala Muszyniankę, która będzie musiała się poprawić. - Jeżeli uspokoimy swoją grę i wrócimy do grania "swojego", to będzie inaczej. Nie możemy patrzeć się na przeciwnika, w którego poczynaniach można zauważyć chaos i dostosowywać się do tego. Nie załamujemy się porażką, bo przecież nikt nie powiedział, że musimy awansować po trzech meczach - zakończyła Maj.