Trener Tore Aleksandersen rozpoczął pracę z Impelem od efektownych zwycięstw, ale jego dobrą passę przerwały Bank BPS Muszyna i Tauron MKS Dąbrowa Górnicza. Bielszczanki natomiast w poprzedniej kolejce zgarnęły komplet punktów w Legionowie. Przed piątkowym meczem zajmowały trzecie miejsce w tabeli i to im można było przypisać rolę faworytek.
Spotkanie jednak znacznie lepiej otworzyły wrocławianki. Po skutecznym ataku Patrycji Polak prowadziły już 8:4. Aluprof długo nie był w stanie zniwelować strat. Gdy Ewelina Sieczka odbiła się od bloku rywalek, na tablicy pojawił się wynik 14:10. Trener Popik próbował odmienić sytuację kolejnymi zmianami i wreszcie osiągnął zamierzony skutek. Techniczne zagrania Elisy Celli doprowadziły do remisu 17:17. Od tego momentu inicjatywę przejął BKS. Przyjezdne coraz lepiej spisywały się w obronie i wyprowadzały skuteczne kontry. Przy stanie 19:22 trener Aleksandersen musiał poprosić o czas. Jego uwagi nie zdały się na wiele - as serwisowy Sieczki zakończył seta (20:25).
Druga partia rozpoczęła się od zaciętej walki punkt za punkt, a skuteczny atak Bogumiły Pyziołek sprowadził zespoły na pierwszą przerwę techniczną (8:6). Chwilę później efektowny blok Makare Wilson pozwolił gospodyniom odskoczyć na cztery oczka i zmusił trenera Popika do wzięcia czasu. Bielszczanki uważnie wysłuchały swojego szkoleniowca i natychmiast doprowadziły do stanu 12:12. Wymiana ciosów trwała w najlepsze. Mocne zbicie Celli zaowocowało rezultatem 15:16. Końcówka dostarczyła kibicom zgromadzonym w hali Orbita solidną dawkę emocji. Przy stanie 22:18 wydawało się, że miejscowe mają wygraną w kieszeni, ale Aluprof w porę opanował nerwy. O końcowym wyniku musiała zadecydować gra na przewagi. Więcej zimnej krwi zachowały w niej zawodniczki Impela, które popisały się znakomitym blokiem i wyrównały stan pojedynku (26:24).
Na początku trzeciego seta bolesnej kontuzji łydki doznała Cella. Zastąpić musiała ją Koleta Łyszkiewicz. Nieprzyjemna sytuacja nie wybiła z uderzenia przyjezdnych, które zeszły z prowadzeniem na pierwszą przerwę techniczną. Chwilę później inicjatywa przeszła jednak na stronę wrocławianek, a blok Vesny Djurisić doprowadził do stanu 16:13. BKS robił wszystko, by wrócić do gry, ale pojedyncze dobre akcje nie wystarczyły. Po zepsutej zagrywce Sieczki na tablicy pojawił się wynik 20:18. Dokończenie tej odsłony pojedynku nie przysporzyło gospodyniom wielu kłopotów. Drugą piłkę setową wykorzystała Pyziołek (25:21).
Czwarty set był dla faworytek ostatnią szansą na wywiezienie z Wrocławia jakichkolwiek punktów. Nic więc dziwnego, że przystąpiły do niego ze sporym animuszem, a na pierwszej przerwie technicznej miały już trzy oczka przewagi. Przy stanie 7:12 trener Aleksandersen musiał przywołać podopieczne do siebie. Nie zdołał jednak zmobilizować ich do walki - efektowny atak Sieczki zaowocował wynikiem 9:16. W tej partii nic już nie mogło się wydarzyć. Pozostało dograć ją spokojnie do końca i skierować myśli na nieuchronny tie-break. Tak też zrobiły zawodniczki obu drużyn (17:25).
W piątym secie od samego początku nikt nie odpuszczał. Przez moment z niewielkiej przewagi cieszyły się przyjezdne, ale po asie serwisowym Katarzyny Koniecznej bliższe zwycięstwa były już wrocławianki (7:6). Taki stan rzeczy nie trwał jednak długo - Helena Horka doprowadziła do wyniku 9:12. BKS po chwili dokończył dzieła, zdobywając we Wrocławiu dwa punkty (12:15).
Impel Wrocław - BKS Aluprof Bielsko-Biała 2:3 (20:25, 26:24, 25:21, 17:25, 12:15)
Impel: Konieczna, Wilson, Pyziołek, Djurisić, Polak, Ognjenović, Medyńska (libero) oraz Rosner.
Aluprof: Bergrova, Wołosz, Czypiruk-Solarewicz, Pelc, Cella, Sieczka, Sawicka (libero) oraz M. Wojtowicz, Horka, Szymańska, G. Wojtowicz, Łyszkiewicz.
MVP: Milada Bergrova (Aluprof)