Zadecydowały końcówki, nerwy i sędzia - relacja z meczu Indykpol AZS - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Kibice w Olsztynie byli świadkami jednego z najdłuższych spotkań w tegorocznym sezonie. Cztery sety zakończyły się na przewagi, a finał był dość nieoczekiwany, choć jakże radosny dla gospodarzy.

Przebieg piątkowego spotkania pomiędzy Indykpolem AZS-em Olsztyn a ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle był, biorąc pod uwagę miejsca obu zespołów w tabeli, nadspodziewanie zacięty, a do tego zakończony w dość kontrowersyjnych okolicznościach. A jeśli dodać, że zakończony szczęśliwie dla gospodarzy - czego więcej mogliby pragnąć kibice miejscowych? Olsztynianie od początku postawili liderowi z Kędzierzyna twarde warunki. To oni prowadzili w początkowej fazie pierwszego seta. Za sprawą skutecznych ataków Antonina Rouziera goście szybko odrobili stratę i wyrównali wynik. AZS stawiał jednak na zagrywkę. Kiedy Felipe Fonteles nie odebrał kolejnego serwisu, było 13:10 dla gospodarzy. ZAKSA kolejny raz zdołała doprowadzić do wyrównania, głównie za sprawą błędów w ataku Akademików oraz spektakularnej kontrze, gdy Rouzier zaatakował sytuacyjną piłkę z pipe'a. Widać było jednak, że tego dnia gospodarze są dobrze dysponowani i są zdecydowani kierować losami tego meczu. To oni lepiej wytrzymali końcówkę rozgrywaną na przewagi i kibice mogli się cieszyć wygraną w pierwszym secie. Kolejna partia miała podobny przebieg, z tą różnicą, że odrobinę skuteczniejsi byli zawodnicy gości. Wzmocnili i wyregulowali też zagrywkę, dając sobie więcej argumentów w grze na styk. Po asach serwisowych Michała Ruciaka, Antonina Rouziera i Jurija Gladyra ZAKSIE udało się wypracować czteropunktową przewagę (17:13). Dodatkowo blokowany był Bartosz Krzysiek. Jednak w samej końcówce seta ZAKSA ponownie rozregulowała się na przyjęciu, a AZS konsekwentnie wykorzystywał kontrataki. Gospodarze zdołali nawet wyjść na jednopunktowe prowadzenie. Jednak tym razem doświadczenie rywala wzięło górę. Przy kolejnej piłce setowej dla AZS-u Rouzier zakończył akcję mocnym zbiciem, a potem goście zablokowali kolejno Krzyśka i Piotra Łukasika. Stan meczu wyrównał się. W trzecim secie na boisku pojawił się Paweł Zagumny i pozostał na nim do końca spotkania. Udawało mu się nieco lepiej gubić blok gospodarzy przy ciągle dość słabym przyjęciu ZAKSY. Z dobrej strony w ataku i na zagrywce pokazał się Łukasz Wiśniewski  i w rezultacie ZAKSA uzyskała cztery punkty przewagi już w pierwszej fazie seta. Potem zaczęło się robić coraz bardziej nerwowo. Co rusz proszono o wideoweryfikację. Pod koniec tej partii gospodarze niepostrzeżenie dogonili przeciwnika. Blok na Ruciaku i as serwisowy Wojciecha Ferensa pozwoliły na wyrównanie 20:20, a kolejny blok, tym razem na Gladyrze, wyprowadził gospodarzy na prowadzenie 24:23. Jednak kolejną wojnę nerwów znowu wygrała ZAKSA. Krzysiek umieścił piłkę po ataku w aut. Rouzier skończył swój atak, a następnie zablokował piłkę uderzoną przez Ferensa i w ten sposób ponownie na przewagi wygrała ZAKSA. Mogło się wydawać, że lider PlusLigi wreszcie przełamie gospodarzy i prowadząc 2:1 w setach, nie da już sobie wydrzeć kompletu punktów. Czwarty set ponownie był prowadzony w sposób wyrównany, ale z lekką przewagą gości. Nie kontrolowali oni przebiegu gry w stu procentach, ale wydawało się, że uda im się dotrwać z jedno-dwupunktową przewagą do końca. Jednak ten set należał do Wojciecha Ferensa, a konkretnie do jego zagrywki. Dzięki niej udało się gospodarzom wyjść na prowadzenie 14:11. Po kontrataku Rouziera ZAKSA w końcówce seta zbliżyła się na jeden punkt (20:19), ale wtedy ponownie doszedł do głosu Ferens. Ruciak nie przyjął jego zagrywki, a kropkę nad i postawił Krzysiek. O wszystkim decydował więc tie-break, w którym początkowo przewagę mieli goście. Coraz skuteczniejszym atakiem popisywał się jednak Piotr Gruszka, a kiedy zablokował Rouziera, olsztynianie odrobili straty i było już 7:7. Francuz szybko się zrehabilitował, kiedy zakończył atak na trójbloku, wyprowadzając swój zespół na wynik 11:9. Jeśli ktoś sądził, że to wystarczy liderowi do wygrania, był w grubym błędzie. ZAKSA straciła dwa punkty, kiedy sfrustrowany blokiem Fonteles szarpnął siatkę i ujrzał żółtą kartkę. Zrobiło się 13:12 dla AZS-u, a atmosfera na boisku stała się bardzo nerwowa. Z sędzią dyskutował i Fonteles, i kapitan zespołu Zagumny. W tej gorączkowej aurze kolejny set rozgrywany był na przewagi, a zakończył go… następny żółty kartonik. Ujrzał go Rouzier, także za szarpnięcie siatki i w ten sposób w Olsztynie pozostały dwa bezcenne punkty. ZAKSA utrzymała zaś fotel lidera.

Indykpol AZS Olsztyn - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:2 (27:25, 29:31, 25:27, 25:22, 19:17)

AZS: Hernan, Gruszka, Ferens, Hain, Sobala, Krzysiek, Żurek (libero) oraz Łukasik, Szarek

ZAKSA: Rouzier, Pilarz, Gładyr, Wiśniewski, Fonteles, Ruciak, Gacek (libero) oraz Witczak, Zagumny, Mineiro

MVP: Bartosz Krzysiek (Indykpol AZS)

Źródło artykułu: