Natalia Kurnikowska: Co robić? Zostaje nam tylko grać

Młoda kapitan białostockiej drużyny zdradziła, że trynidadzkie zawodniczki już wcześniej uprzedzały zarząd klubu o możliwym odejściu. Przyjmująca, mimo wszystko, wierzy w poprawę sytuacji.

Kolejna bolesna porażka AZS Metal-Fachu Białystok, tym razem w dąbrowskiej hali Centrum, była raczej spodziewana; trudno było oczekiwać, że białostoczanki postawią się rywalkom, mając do dyspozycji zaledwie siedem siatkarek. - Robiłyśmy wszystko, co w naszej mocy. Chyba każdy w Polsce wie, jak obecnie wyglądała sytuacja w naszym klubie: nie wyobrażałam sobie, że możemy zagrać w Orlen Lidze takim składem, na przykład z libero na przyjęciu. Cieszę się, że udało nam się odrobinę zmęczyć zespół z Dąbrowy Górniczej i mam nadzieję, że nasza sytuacja się poprawi - młoda kapitan AZS-u, Natalia Kurnikowska, nie traciła nadziei na lepsze jutro.

Dla utalentowanej reprezentantki Polski juniorek wizyta w zagłębiowskim mieście była przyjemnością, choć niekoniecznie ze względu na sam mecz, w którym siatkarki Tauronu MKS Dąbrowa Górnicza bezlitośnie blokowały Kurnikowską. - Zawsze dobrze wraca mi się do Dąbrowy, także w trakcie sezonu. Na pewno zostanie mi ona długo w pamięci, na tyle już związałam się z ludźmi i samym miastem, że zawsze będę tu chętnie wracać - przyznała zawodniczka, która w latach 2010-11 reprezentowała zespół z Dąbrowy Górniczej.

Podczas rozmowy o nagłym opuszczeniu Białegostoku przez Channon Thompson i Sinead Jack przyjmująca rzuciła nieco więcej światła na tę drażliwą dla klubu sprawę. - Niektórzy wiedzieli już wcześniej, że obie Trynidadki miały takie plany. Już wcześnie ostrzegały one zarząd klubu, że planują taki krok. My dowiedziałyśmy się o tym dzień przed wylotem do Grecji, także wiadomo, że ta informacja bardzo niemiło nas zaskoczyła. Ale co robić? Trzeba po prostu grać, aczkolwiek myślałyśmy, że jeszcze uda przesunąć się pucharowy mecz, jednak klub nie zrobił nic w tym kierunku. Mam tylko nadzieję, że uda się zmienić termin meczu z BKS-em tak, by doprowadzić do ładu obie nasze środkowe (Edytę Rzenno i Annę Łozowską - przyp.red.) albo wymyślić jeszcze inny sposób, bo ciężko jest ugrać cokolwiek z takim składem - szczerze przyznała zawodniczka.

Z jednej strony Puchar Challenge, w którym biorą udział akademiczki, to okazja do poprawy nastrojów po nieudanych bojach ligowych, z drugiej zaś wiążą się z nim znaczne problemy. - Tak naprawdę ten puchar to tylko dodatek do tego wszystkiego. Zajmujemy ostatnie miejsce w lidze, dlatego teraz trzeba skupiać się na uzyskiwaniu punktów w Orlen Lidze, a nie na Challenge Cup, gdzie po raz kolejny została kontuzjowana nasza zawodniczka. Fajnie by było, gdyby coś się w tej kwestii zmieniło; być może obie Trynidadki wrócą, chociażby po to, by nam pomóc - należy podejrzewać, że nie tylko Kurnikowskiej zależy na powrocie tych siatkarek.

Okres świąt Bożego Narodzenia to dla pochodzącej z Pomorza zawodniczki czas upragnionego spotkania z najbliższymi. - Święta spędzam rodzinnie, u moich rodziców. Cała rodzina przyjeżdża do Goleniowa, by razem spędzić ten czas. Bardzo się cieszę na samą myśl, bo nie byłam w domu od czerwca - powiedziała stęskniona za domem siatkarka.

Źródło artykułu: