ZAKSĘ da się pokonać - rozmowa z Patrykiem Czarnowskim, środkowym Jastrzębskiego Węgla

Z młodego siatkarza reprezentującego zespół z Olsztyna, stał się jastrzębianinem broniącym barw Polski. Po trudnym okresie w ZAKSIE wrócił do Jastrzębia, chce też wrócić do kadry.

Marek Knopik: Po wygranym meczu ze Skrą Bełchatów jesteście chyba mocniejsi psychicznie?

Patryk Czarnowski: Jesteśmy znacznie silniejsi, a psychicznie przede wszystkim. W tym pojedynku spotkały się dwa bardzo dobre zespoły. My mieliśmy jeszcze w pamięci przegrane mecze z Politechniką Warszawską oraz Resovią Rzeszów. To były stracone przez nas punkty, które sami oddaliśmy. Szczególnie jeśli chodzi o potyczkę z aktualnymi mistrzami Polski. W Rzeszowie prowadziliśmy w pierwszych dwóch partiach i dyktowaliśmy warunki gry. Niepotrzebnie podaliśmy jednak pomocną dłoń w końcówkach, co rywale skrzętnie wykorzystali. Tym samym bardzo się cieszymy z własnej postawy w meczu przeciwko Skrze Bełchatów. Staraliśmy się walczyć do ostatniej piłki w danym secie o zwycięstwo, niezależnie, czy prowadziliśmy jednym, bądź większą liczbą punktów. Tym razem się powiodło i to utwierdza nas w przekonaniu, że nasza praca na treningach nie idzie na marne.

Ekipa Jacka Nawrockiego zrobiła zatem podobne błędy do tych, które wy uczyniliście w meczu z aktualnymi mistrzami Polski, bo też podała wam rękę.

- Wyciągnęliśmy pewne wnioski z własnej gry, ze szczególnym uwzględnieniem końcówek partii. Udało się nam to zastosować w rywalizacji przeciwko jednemu z najlepszych zespołów w naszym kraju i to jest dodatkowy aspekt do radości.

Różnica ogromna, bo z Rzeszowa nie wywieźliście ani jednego punktu, natomiast po potyczce z brązowymi medalistami ostatnich klubowych mistrzostw świata jesteście bogatsi o trzy oczka.

- Pozostaje tylko się cieszyć, że właśnie tak się to ułożyło. Uważam jednak, że z meczu na mecz rozumiemy się coraz lepiej, docieramy się. Im dłużej będziemy wspólnie trenować, tym lepiej będziemy się prezentować podczas spotkań.

Po bitwie ze Skrą, czeka was teraz kolejna, może nawet trudniejsza, bo z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle.

- Czeka nas poważna bitwa z ZAKSĄ, a do tej pory jeszcze nikt nie zdołał pokonać tej drużyny. Będzie to z pewnością najtrudniejsze spotkanie, jakie do tej pory rozegraliśmy. Znamy jednak zespół z Kędzierzyna, a ja w szczególności. Da się ich pokonać. Musimy zagrać jednak na 100 procent swoich możliwości i z maksymalną koncentracją.

Przez ostatnie dwa sezony reprezentowałeś właśnie klub z Kędzierzyna-Koźla. Jak wspominasz ten czas?

- Muszę przyznać, że był to trudny okres dla mnie. Staram się jednak pamiętać jedynie te dobre momenty mojego pobytu w tym klubie. Z ZAKSĄ osiągnąłem bardzo dobre wyniki, zarówno w kraju, jak i za granicą. Zawsze będą to pozytywne wspomnienia. Do osiągniętych wyników, z pewnością mogę sobie dopisać ogromny bagaż doświadczeń, które zdobyłem właśnie w Kędzierzynie-Koźlu. Kariera sportowca nie polega jedynie na zdobywaniu medali i pucharów. Trzeba również przejść przez trudne momenty, jak chociażby kłopoty ze zdrowiem. O to właśnie jestem bogatszy po dwuletnim pobycie w ekipie ZAKSY.

Mówisz, że starasz się pamiętać jedynie te dobre aspekty reprezentowania ZAKSY. A czy te złe dotyczyły wyłącznie twojego zdrowia?

- To bardzo porządny i dobrze poukładany klub. Na ZAKSĘ nie mogę powiedzieć złego słowa, a wszystkie moje niemiłe chwile spędzone w Kędzierzynie-Koźlu wiążą się z moim zdrowiem.

Nie da się jednak ukryć, że nie byłeś jedynym zawodnikiem tego klubu, który był w poprzednim sezonie kontuzjowany, a drużyna sporą część rozgrywek grała w eksperymentalnym składzie. Czy to nie był przypadkiem efekt nieodpowiednich, nadmiernie obciążających treningów byłego trenera ZAKSY.

- Jako zawodnik nie powinienem się wypowiadać na takie tematy. Uważam, że mieliśmy trochę pecha, bo tworzyliśmy ekipę zdolną do walki o mistrzostwo Polski. Plaga kontuzji oraz brak szczęścia, bo ono w sporcie jest niezmiernie potrzebne, spowodowało osiągnięcie takich, a nie innych wyników. Co do samej pracy na treningach, to chyba już osoby za to odpowiedzialne zostały rozliczone, a być może jeszcze sprawę rozpatruje zarząd. Ja osobiście nie chciałbym zajmować stanowiska w tej sprawie.

O ile jednak pamiętam, nie miałeś nigdy przedtem podobnych problemów zdrowotnych?

- Nie miałem, natomiast absolutnie nie jest moją intencją, by oskarżać kogokolwiek o swoje problemy. Przed sportowcami stawiane są coraz wyższe cele, a przez to treningi są coraz trudniejsze. Wszystkie przeciążenia przekładają się na nasze zdrowie. Trzeba jednak sprostać tym celom, bo sponsor płaci, ale również wymaga. Obecnie jesteśmy dopiero na progu sezonu, a już pojawiły się kontuzje. Sport staje się wyzwaniem dla organizmu ludzkiego.

Obserwując od lat twoją karierę, jest mi trochę żal, że ciężka praca poszła w niepamięć. Byłeś młodym, ekspresyjnym zawodnikiem, reprezentującym ekipę z Olsztyna. Po przejściu do Jastrzębskiego Węgla zrobiłeś kolejny krok do przodu, co zaowocowało powołaniem do kadry narodowej. Po kontuzjogennym okresie w ZAKSIE, walkę o reprezentację Polski rozpoczynasz od zera.

- Takie jest życie zawodnika. Mówi się, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. Jestem jednak takim typem, który pracy się nie boi. Będę się starał sprostać wymaganiom trenera klubowego, a w przyszłości, mam nadzieję również reprezentacyjnego. Jeśli zdrowie mi pozwoli, to zapewniam, że zrobię wszystko, by spełnić oczekiwania wszystkich ważnych dla mnie osób.

Na zakończenie zapytam jeszcze o wynik najbliższego spotkania pomiędzy twoją obecną a byłą drużyną?

- Do Kędzierzyna-Koźla jedziemy po zwycięstwo, jednak jak wspominałem wcześniej, będzie to bardzo trudne. Gramy na parkiecie lidera PlusLigi, który uchodzi w tej chwili za najlepszą ekipę rozgrywek. Wracając do wyniku, chciałbym, by po stronie Jastrzębskiego Węgla była trójka, niezależnie od liczby setów zdobytych przez rywali.

Źródło artykułu: